Rozdział 16

357 24 7
                                    

To był zwykły, letni dzień. Słońce już pomału zachodziło, tworząc różne barwy na niebie. Ludzie wciąż chodzili w tą i we w tą, napawając się ostatnimi dniami wakacji. Dzieci bawiły się na placach zabaw, młodzież siedziała ze swoimi przyjaciółmi, rozmawiając, a dorośli zajmowali się swoimi codziennymi sprawami, wracali z pracy, wyjeżdżali jeszcze na urlop.

Pewnym wyjątkiem była Stella. Trzynastolatka siedziała na dachu budynku, obserwując z góry okolicę. Od dawna nie miała, co ze sobą robić, a że miała moce...

- Czemu w tym mieście nic się nie dzieje? - zapytała samej siebie, poprawiając nieco swojego koka, którego uczesała tamtego dnia.

Jak na zawołanie, w jej oczy rzucił się obraz dwójki podejrzanie wyglądających mężczyzn, wchodzących do banku. Przekrzywiła głowę w bok, pozostając w tym samym miejscu. Przed pewien czas nic się nie działo, do czasu, gdy w budynku padły pierwsze strzały.

- Chyba czas wkroczyć do akcji.

Ludzie zaczęli wrzeszczeć, niektórzy wybiegać z banku, ale Stella miała świadomość, że bandyci mogli mieć zakładników. Prędko zleciała na ziemię, poprawiła bluzę i - jak gdyby nigdy nic - weszła do środka.

Złodzieje nie zwrócili nawet na nią uwagi. Jeden z nich pakował banknoty do torby, drugi pilnował zakładników. Stark od razu dostrzegła, że byli zwykłymi złodziejami, a nie bandytami, którzy strzeliliby do człowieka. Jak to mówiła - nie mieli na to psychy.

Dziewczynka podeszła do mężczyzny, który zajmował się zakładnikami. Rozejrzała się teatralnie po pomieszczeniu, po czym dotknęła lekko ramienia bandyty. Ten odwrócił się do niej natychmiast i niemal od razu zarobił cios w nos.

- Ty! - zawołał i chciał dodać coś jeszcze, lecz Stella kopnęła go w krocze. Zawył z bólu, upadając na posadzkę.

- Jeden na razie z głowy, teraz drugi. - powiedziała do siebie, otrzepując ręce z niewidzialnego kurzu. Miała trochę krwi mężczyzny na dłoni, ale na szczęście, nie da dużo.

Snow prędko zarejestrowała wzrokiem drugiego z mężczyzn, który nawet nie zareagował na krzyki swojego kolegi, bo ciągle pakował pieniądze do torby.

- Ej, kolego! Chyba mamy mały problem! - zawołała do niego, wciąż pozostając w tym samym miejscu. - Twój kolega padł!

Złodziej dopiero wtedy się odwrócił. Stella, widząc to, pomachała mu ładnie na przywitanie. Mężczyzna nawet nie zdążył zareagować, gdy kula wody odepchnęła go do tyłu, przed co uderzył głową w ścianę i stracił przytomność.

- Robota wykonana. Teraz tylko...

Ale Snow nie dokończyła. Ktoś niespodziewanie złapał ją za szyję i pociągnął do siebie, zaczynając dusić. Dziewczynka próbowała odciągać ręce swojego oprawcy od swojej szyi, lecz była zdecydowanie za mocno trzymana.

- Teraz już nie jesteś taka...

Mężczyźnie również nie było dane skończyć swojego zdania.

- Ręce do góry! Puść ją! Natychmiast!

Złodziej odwrócił się do tyłu, gdzie stało kilku policjantów i snajperów. Wciąż jednak trzymał trzynastolatkę, która już nawet nie potrafiła się bronić, jej płuca domagały się powietrza, które jej zabrano. Jej twarz robiła się sina, a mimo to ciągle była przytomna.

I zrobiła coś, co zostanie mężczyźnie już na stałe.

Ostatkami sił przyłożyła dłoń do ręki mężczyzny, po czym sprawiła, że jej dłoń zrobiła się strasznie gorąca. Bandyta zawył głośno z bólu, nieświadomie puszczając nastolatkę. Dziewczyna upadła na kolana i zaczęła łapczywie nabierać powietrza do płuc, łapiąc się za szyję.

Nie patrzyła już, jak policjanci zajęli się złodziejami. Ją samą zabrano do karetki, a tam zajęli się nią medycy.

- Na pewno możesz oddychać w tej maseczce? Może lepiej ją ściągnąć? - odezwała się kobieta, ratowniczka zajmująca się młodą Stark. Chciała ściągnąć jej z twarzy maseczkę, jednak Stella prędko się odsunęła. Nie mogła pozwolić, by ktoś odkrył jej prawdziwą tożsamość.

- Nie, nie. Niech pani nie dotyka. - powiedziała stanowczo, więc kobieta od razu się cofnęła. Nie skomentowała jednak jej zachowania, choć trochę ją to zdziwiło. - Już wszystko ze mną w porządku. Nic mi nie będzie. - uspokoiła ją, choć zdawała sobie sprawę, że może nie przekonać do tego kobiety. - Mogę już pójść?

- Teoretycznie tak, ale wolałabym, żebyś została tu jeszcze chwilę.

Kiedy ratowniczka odwróciła się, by przekazać coś swojemu koledze z karetki, Stella niepostrzeżenie wstała i natychmiast skierowała się w tylko sobie znaną stronę. Miała gdzieś, co powie kobieta, nie zamierzała tam siedzieć.

- Ej! A ty dokąd?!

Brunetka jednak się nie odwróciła, nie odpowiedziała. Westchnęła cicho i wzbiła się nieco w powietrze. Miała chwilę zawahania, czy nie wrócić, choćby na moment, ale nie zrobiła tego.

Po prostu skierowała się do siebie.

~*~

Stella Stark - choć miała jedynie trzynaście lat - była naprawdę ładną dziewczyną. Miała długie do łopatek, brązowe włosy, duże czekoladowe tęczówki, mały nosek i malinowe usta. Mimo tego pewna rzecz niego ją szpeciła.

Ślad po duszeniu.

Przyjrzała się sobie w lustrze, krzywiąc twarz w grymasie. Wiedziała, że ślad mógł zostać, ale wierzyła, że prędko zniknie. Przyłożyła zimną dłoń do szyi, by niego złagodzić ból, który wciąż jej doskwierał.

- Jeśli to nie zejdzie... - mruknęła sama do siebie, czując przyjemny chłód, chłodzący jej skórę. - Obiecuję, że gościu tego pożałuje.

Brunetka jeszcze przez pewien czas stała przed lustrem, chłodząc ślad po całym incydencie w banku.

Na całe szczęście, prędko zniknęło. A po tamtym dniu pozostało tylko wspomnienie.

Snow. Inna niż wszystkie. PoczątkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz