Rozdział 20

308 24 4
                                    

Dwa dni później po pożegnaniu się z drugoklasistami na lotnisku, Ikuyoko, Teppei i Alex weszli do samolotu. Blondynka usiadła na swoim miejscu machając do licealistów, którzy poszli dalej w poszukiwaniu swoich miejsc.

- Tam jest już pierwsza klasa. - stwierdził wskazując na kotarę odgradzającą przedziały. - Gdzie te miejsca? - burknął zrezygnowany.

- Chodź głupku. - westchnęła za politowaniem chwytając go za dłoń.

Pociągnęła go wchodząc do drugiej części na co on zareagował szeroko otwierając oczy ze zdziwienia.

- Co? - wydukał gdy zatrzymała się przy dwóch wolnych miejscach.

- Mój ojciec ma zbyt dużo kasy. - odparła rozbawiona jego zachowaniem. - Alex nie pozwoliła sobie kupić biletu. - dodała z przekąsem.

- Ale ja jej dałem pieniądze na bilet! - powiedział nadal stojąc jak słup z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.

- Wróciły one na konto Twoich dziadków. - wzruszyła ramionami siadając od okna. - Będziesz tak stał? - zapytała unosząc brew.

- Nie, nie. - potrząsnął głową siadając obok niej.

Nie musieli długo czekać na komunikat, że zaraz samolot będzie startować. Kątem oka zobaczyła jak szatyn się spina zaciskając pięści.

- Leciałeś już wcześniej? - odwróciła się do niego aby spojrzeć mu w oczy.

- Nie. - przyznał cicho.

- W porządku. - kiwnęła wolno głową z powrotem patrząc w okno.

Ujęła jego rękę nie patrząc na niego i uspokajająco pogładziła wierzch jego dłoni kciukiem.

- Dziękuję. - szepnął wpatrzony w ich złączone dłonie.

- Śpij, szybciej minie. - burknęła nadal od niego odwrócona.

- Postaram się. - uśmiechnął się słabo w jej kierunku.

Odchylił głowę aby oprzeć ją o miękką poduszkę i przymknął oczy idąc za radą dziewczyny.

~

Dolecieli bez przeszkód, 10 godzin lotu spędzili na spaniu i jedzeniu. Dlatego właśnie Kagami uwielbiała latać samolotem. Odebrali swój bagaż i we trójkę udali się do ruchomych schodów aby zjechać w dół. Weszli na pierwsze stopnie a oczom dziewczyny ukazały się znajome, roześmiane sylwetki.

- Uwaga, uwaga! - wydarł się jeden z chłopaków. - Huragan Ikuyoko dotarł do wybrzeży Los Angeles, proszę być w pełnej gotowości do natychmiastowej ewakuacji. - powiedział przez dłonie złożone w trąbkę.

- Idiota. - pokręciła głową rozbawiona.

- Znacie się? - zdziwił się szatyn patrząc na chłopaka czekającego na nich. - O dziwo wszystko zrozumiałem. - burknął pod nosem.

- Za jakiś czas będziesz śmigał po amerykańsku nie gorzej niż ja. - poklepała go po ramieniu.

Zeszła ze schodów prosto do dwójki ciemnoskórych chłopaków na oko w ich wieku.

- Cieszcie się, że żadna babcia zawału nie dostała. - fuknęła krzyżując ręce na piersi.

- Dawno się nie widzieliśmy, Iku! - objął ją jeden z nich.

- Ta. - wydusiła pomimo mocnego uścisku.

Odsunął się od niej pokazując rząd białych zębów idealnie odcinających się od ciemnej karnacji.

Szkarłatny Huragan || Kiyoshi Teppei x OC ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz