6. Mały toast

505 27 15
                                    

Rozdział 18+

A jednak przyjęcie się odbyło. Zapamiętałam je na zawsze.

 Babcia szybko wykoncypowała, że wcale nie potrzebujemy Beatrice, by urządzić wielką, niezapomnianą imprezę. Moje wkroczenie w dorosłość. Miałam siedemnaście lat, jedną nogą osiemnaście, i wydawało mi się, że wiem o życiu więcej niż niejedna staruszka. Ot, zabawny paradoks młodości. Im mniej widzisz, tym więcej rozumiesz, im mniej rozumiesz, tym chętniej o tym mówisz. 

Próbowałyśmy z Victorią wina. Tym razem mogłam je pić legalnie, nieważne ilu dorosłych miało mnie pilnować. Babcia otworzyła swą piwniczkę i zaprowadziła nas do skarbca. Mogłyśmy wybierać, kosztować bez końca, by znaleźć to najlepsze. Babcia powiedziała, że powinno być jak ja — słodkie i odrobinę cierpkie, gdy lepiej się z nim zapoznać.

Tak więc szukałyśmy z Victorią idealnego wina. W miarę próbowania, coraz bardziej podchmielone, coraz weselsze, zapominałyśmy o bożym świecie. Był wieczór. Przyjęcie miało odbyć się nazajutrz. Nad nami grały cykady. Miałam wrażenie, że ciągle je słyszę, choć przecież drzwi były zamknięte. 

— To mi smakuje — powiedziała Victoria, napełniając kieliszek po raz kolejny. — Idealne, żeby nawalić się z przyjemnością. 

— Daj spróbować.

Zanim to zrobiła, upiła kolejny łyk. Wzięłam od niej kieliszek drżącą ręką. Nie byłam zdenerwowana; wcześniej wypity trunek uderzył mi już do głowy.

— Tak — stwierdziłam po chwili. — To jest naprawdę dobre. 

— Bierzemy?

— Bierzemy — zgodziłam się. — Jutro naprawdę będę dorosła. Jak to jest?

W odpowiedzi uniosła brew. 

— Nie wiem, mam krótki staż. 

Parsknęłam śmiechem. Objęła mnie czule i odebrała kieliszek, zanim zdążyłam wypić więcej. Przysiadła obok stojaka z butelkami domowego wina. Wiedziałam, że wsłuchuje się w cykady — też je słyszała, też przeżywała ich smutne trele.

— Co z nami będzie, Rosa? — zapytała. — Rozjedziemy się za miesiąc z kawałkiem, każda w swoją stronę. Dlaczego musisz mieszkać tak daleko? Nie chcę, żeby to był koniec. Naprawdę nie chcę. 

— Nie musi być — odparłam szybko, przysiadając się obok. — Ja też tego nie chcę. 

Uśmiechnęła się do mnie. Nagle zobaczyłam, że jej oczy lśnią od łez. Pokręciła głową, jakby chciała przeprosić za swoją reakcję i po prostu mnie objęła. 

— Wiem, że znamy się krótko — powiedziała. — Ale... mam wrażenie, że... Sama wiesz, że to nie ma racji bytu. A jednak nie umiem inaczej. 

— Musimy dobrze wykorzystać ten czas — szepnęłam. 

— Żeby później mieć za czym tęsknić? Chyba upiłam się na smutno, wybacz. — Pociągnęła nosem i mocniej ścisnęła moją dłoń. 

— Ja ciągle o tym myślę. To miały być tylko wakacje, a teraz... Chcę, żeby one nigdy się nie skończyły. 

— Nieustające wakacje — mruknęła Vic. — Kto o tym nie marzy?

Uśmiechnęłam się smutno. Chciałam jakoś ją pocieszyć. I przy okazji siebie też. 

— Obiecajmy sobie, że to nie będzie koniec — powiedziałam. 

— Rosa, my możemy sobie wszystko obiecywać, a życie...

— Wiem. Pokaże swoje. Ale spróbujmy, proszę.

Płacz cykad || 18+ || Victoria de Angelis x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz