Przyszło kolejne lato. Skończyłam szkołę i znów zapragnęłam ukryć się przed światem nad Gardą. Nie zamierzałam czekać na wyniki egzaminów z rozhisteryzowaną matką, która spędzała całe dnie na przeglądaniu broszur kolejnych uczelni. Pragnęłam od tego uciec. Spędzić kolejne dni na wpatrywaniu się nieskończone, błękitne oko jeziora. Reszta świata mogła na mnie poczekać.
Miałam niemal dziewiętnaście lat i byłam już na tyle dorosła, bym sama mogła wybrać się na dworzec. Pakowałam się w pośpiechu, chaotycznie wrzucając niewyprasowane ubrania do walizki. Widziałam w myślach twarz babci, widziałam jak wręcza mi żelazko z lodowatą miną. Wyjechałam za późno. Wylądowałam w ostatnim pociągu, który tego dnia mógł zabrać mnie na północ Włoch. Nie lubiłam jeździć po nocy, jednak nie miałam wyboru. Nie zamierzałam spędzać kolejnego dnia w domu.
A przecież babcia, wiele lat temu, tłumaczyła mi, że noce należą do kobiet. Il giorno, il pomeriggio — to czas mężczyzn. A la sera i na notte — nasz czas. Pamiętałam tamto lato, a raczej jego słaby cień, bo przecież wspomnienia blakły jak stare zdjęcia, gdy staruszka postawiła sobie za cel, że będę najlepsza z gramatyki. To była zamierzchła epoka, czas absolutnej niewinności. Nie mogłam uwierzyć, jak wiele się od tej pory zmieniło.
Lampka w przedziale migała i z wielkim trudem mogłam skupić się na czytaniu. Postanowiłam, że przed współpasażerami będę zgrywała cudzoziemkę. Nie był to może szczyt dojrzałości, ale nie miałam ochoty na żadne rozmowy. Chciałam zostać sama z bohaterami książki, przeżywać ich rozterki, oczarować się ich miłościami. Rzeczywistość nie mogła z nimi konkurować. Czekała mnie dwugodzinna podróż i zamierzałam spędzić ją tak, jak miałam ochotę.
Pociąg mknął, z rzadka tylko zatrzymując się na kolejnych stacjach. Znałam ich nazwy na pamięć. Pokonywałam tę drogę od lat. Odliczałam więc. Każdy postój świadczył o tym, że jestem coraz bliżej celu.
Ignorowałam słowa kobiety, która opowiadała, że jej córka doskonale radzi sobie na medycynie. Puchła z dumy. Cóż, rzeczywistość miała prześladować mnie do końca. Nadal nie miałam pojęcia, czym powinnam się zajmować. Żadna nauka nie wydawała mi się na tyle ciekawa, bym mogła dobrowolnie zainwestować w nią swój czas. Oczywiście nikomu się do tego nie przyznawałam. Stanowczo nie byłam na to gotowa. Nie była jeszcze pewna, jak zdołam ukryć ten fakt przed babcią, ale, cóż, miałam już kilka pomysłów i modliłam się, by zadziałały.
Powiedziałam, że mogę zamówić taksówkę, która zabierze mnie do domu. Ale płacić obcemu za przejazd to niemal zbrodnia.
Gdy wreszcie pociąg się zatrzymał z trudem ściągnęłam walizkę i wydostałam się na dworzec. O tej porze świecił pustkami. Wypatrywałam włosów babci, czerwonych jak znak ostrzegawczy. Niepewnie zeszłam z peronu i ruszyłam w stronę parkingu.
Tylko jedno miejsce było zajęte.
Victoria trzasnęła drzwiami błękitnej alfy romeo i po prostu pobiegła w moją stronę. Moje serce na chwilę się zatrzymało. Nie mogłam w to uwierzyć. Bo choć nadal się z nią widywałam, bo choć zakochiwałam się w niej coraz bardziej, nie sądziłam, że uda jej się dojechać nad Gardę.
— Przyjechałaś! — krzyknęła wesoło, całując mnie w usta. — Naprawdę tu jesteś! Kurwa, już myślałam, że porwali cię po drodze.
— Obiecałam ci przecież, pamiętasz? Ale jak to się stało, że ty...
— Zostawiłam bratu cały burdel, niech sobie radzi. Musiałam cię zobaczyć. — Jej oczy lśniły od łez. — To co, zaczynamy wakacje? Twoja babcia pozwoliła mi zająć pokój na końcu korytarza, wiesz który. Dba o twoją cnotę.
Zaśmiała się i znów mnie pocałowała.
Patrzyłam na nią, na jej śliczną twarz i wiedziałam już, że zostawiłam serce właściwej osobie.
KONIEC
I tak kończymy tę krótką nowelkę. Miało być miło, czilująco i mam nadzieję, że tak też odebraliście to opowiadanie. Ot, przyjemna pocztówka z wakacji, niekoniecznie z głębią, ale czy głębia jest potrzebna każdej historii? Proste rzeczy też mogą sprawiać radość.
Dziękuję lubej za objęcie matronatu nad tym opkiem i codzienne pytanie o to, ile już napisałam. Byłaś lepsza niż karabinier.
Dziękuję wam, Czytelnicy, za każde wyświetlenie, gwiazdkę i komentarz. Wiecie, że was uwielbiam? Na pewno wiecie.
Tęczowy wrześnio-październik powoli dobiega końca. Dlatego też niebawem zaproszę was tutaj:
Czyżby morderstwo doskonałe? Jack bardzo się zdziwił, gdy odkrył, co kryje się pod plandeką jego ciężarówki. Przemierzał tę trasę dziesiątki razy i podczas nocnego kursu nigdy nie natknął się na żywą duszę. Gdy sprawę "wełnianej Jane Doe" przejmuje FBI, Jack staje się jednym z głównym podejrzanych. Jedynie Will Graham i Hazel Lynch nie dają wiary oczywistym dowodom. Po ich stronie staje przenikliwy doktor Lecter. Ps. To opko jest mało fandomowe. Można traktować je jako zwyczajny thriller na długą, ponurą jesień.
I tutaj (no, tu zapraszam was już teraz, są już jakieś rozdziały).
Wskutek politycznych sojuszy Sygin musi poślubić księcia z północnych krain. Nowa ziemia okazuje się nieprzyjazna, a Loki skrywa wiele mrocznych sekretów. Widmo nadchodzącej wojny nakazuje jednak poświęcić się w imię większego dobra.
Mam nadzieję, że zobaczymy się pod jeszcze niejednym opowiadaniem. Zwykle o tej porze roku przeżywam pisarski kociokwik.
Kocham i całuję.
Wasza Felicja
CZYTASZ
Płacz cykad || 18+ || Victoria de Angelis x OC
Fiksi PenggemarByły pijane winem, latem i miłością. Upijały się własnym szczęściem, radosną iskrą, która rozbłysła między nimi i rozpętała pożar. Zawiera treści dla dorosłych.