1. Ja, Rosa

650 31 22
                                    


Później wiele razy wracałam myślami do tamtego lata nad Gardą. 

Spędzałam tam każde wakacje, odkąd byłam na tyle duża, by rodzice mogli zostawić mnie pod opieką babci, bez obaw, że skończy się to jakąś katastrofą. Tak zaczynał się każdy lipiec. Tuż po zakończeniu szkoły pakowałam się, a matka odprowadzała mnie na dworzec i wsadzała do właściwego pociągu. Dwie godziny podróży na północ Włoch spędzałam zwykle na czytaniu książek i ignorowaniu współpasażerów. Chciałam tylko oderwać się myślami od rzeczywistości i przygotować do nadchodzących wakacji. 

Miałam wtedy siedemnaście lat. Mogłam już wybrać się na dworzec zupełnie sama. Babcia do ostatniej chwili nie dowierzała, że ją odwiedzę. Sądziła, że osiągnęłam właściwy wiek na imprezowanie i wyjazdy z przyjaciółmi. Tylko, że zupełnie nie miałam na to nastroju. Pragnęłam zostawić kłopoty daleko za sobą i wyruszyć do krainy dzieciństwa. Być może po raz ostatni. Zgodnie z planem, za rok o tej porze, miałam składać papiery na wybraną uczelnię. Nie wiedziałam jeszcze co chcę robić. Chyba nadal tego nie wiem. Ponieważ nie miałam najmniejszego zamiaru zmarnować cudownych, letnich miesięcy na omawianie kolejnych kierunków wraz ze spanikowanymi koleżankami, spakowałam walizkę i odjechałam. 

Obiecałam sobie, że wybiorę się do Gardalandii. Zamierzałam wsiąść na najwyższy diabelski młyn i rozpędzić się na rollercoasterze tak, by zabrakło mi tchu. Oraz, że spędzę tyle dni nad wodą, ile tylko się uda. A także, że udowodnię babci, że wszystko u mnie w porządku. 

Babcia dobiegała siedemdziesiątki, lecz czas zatrzymał się dla niej dobre dziesięć lat temu. Wciąż jeździła samochodem i miała dość sił, by wykłócać się z sąsiadkami o codzienne błahostki. Jak co roku, przyjechała po mnie na dworzec, choć zapewniałam, że wzięcie taksówki nie będzie żadnym problemem. 

— Chyba nie zamierzasz płacić komuś za podwózkę? — prychnęła babcia, gdy wpakowałam walizkę do bagażnika.  — I coś ty zrobiła z włosami?

Rzuciła mi  krytyczne spojrzenie. Czułam, że świdruje mnie wzrokiem, że sięga w głąb mojej duszy. 

— Obcięłam — odparłam. 

— Widzę. Całkiem ci ładnie. My, kobiety, musimy dbać o siebie. 

Babcia od niepamiętnych czasów kładła na włosy bordową farbę. Odkąd osiwiała, kolor tylko przybrał na intensywności, dlatego patrząc na nią miałam nieraz wrażenie, że mam przed sobą znak ostrzegawczy. 

— Masz jeszcze tego swojego chłopaka?

— Nie. — Był to jeden z tych tematów, których wolałam nie poruszać.

— I dobrze, bo do Beatrice przyjechał bratanek. W twoim wieku. Alessio jest całkiem niebrzydki, a co lepsze dostał się w zeszłym roku na prawo. 

— Babciu...

— I jest wolny. Zaproszę go jutro wieczorem. W ogóle, Beatrice przerobiła połowę domu na pensjonat, wyobrażasz sobie?

— I ma jakichś gości? 

— Tak. Głównie cudzoziemców. A że biedaczka nie zna słowa po angielsku, Alessio musi wszystko tłumaczyć! 

Babcia pokręciła głową, dając tym samym do zrozumienia, co myśli. Odjechałyśmy z dworca z piskiem opon. 

Miałam nadzieję, że temat mojego rozstania już się nie pojawi. Wystarczająco dużo nasłuchałam się od matki i naprawdę miałam serdecznie dość takich pogadanek. Zupełnie nie miałam energii, by spowiadać się babci z mojego życia uczuciowego. Zwłaszcza, że to było dość skomplikowane, a jednocześnie całkiem żałosne. Kiepska kombinacja, nienadająca się ani na dynamiczny romans, ani nawet na dołującą powieść dla nastolatków. 

Płacz cykad || 18+ || Victoria de Angelis x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz