2. Początki

499 26 32
                                    


Victoria siedziała u nas jeszcze dobrą godzinę. Alessio uparł się, że spróbuje naprawić jej samochód. Babcia obserwowała jego wysiłki z kpiącym uśmiechem. Raz po raz do domu dobiegał spazmatyczny kaszel silnika. Nie rokował najlepiej.

— Pierdolnęło na amen — oceniła ponuro Victoria. — Dobrze, że mam ubezpieczenie. Ale chyba nie mogło być gorzej, co? 

— Mogło — odpowiedziałam. — Gdyby auto zepsuło ci się gdzieś lesie... Zwłaszcza, że jeszcze padł ci telefon. 

— Miałabym zupełnie przesrane — przyznała. — Cholera, do tej pory nie zaczęłam tak żadnych wakacji. 

— I tak mogą być udane — zapewniła babcia, odchodząc na chwilę od okna. — Może to nienajlepszy początek, ale tu, nad Gardą, naprawdę można wypocząć. Kiedy Alessio przestanie pajacować, dam ci numer do mojego mechanika. Nie policzy zbyt dużo, nie bój się. A otwiera warsztat bardzo wcześnie. 

— Dzięki — odparła Vic. — Mieszkacie tu na stałe?

— Ja tak, a moja kochana wnusia przyjeżdża w każde wakacje. Rosa na pewno pokaże ci najpiękniejsze miejsca nad jeziorem. Prawda, skarbie?

— Jasne — powiedziałam. — Wiesz, że jest tu świetny park rozrywki? Gardalandia. 

— Coś słyszałam. Chętnie się wybiorę. Matko, ale lipa...

— Przestań jojczyć — prychnęła babcia. — Skoro i tak nie będziesz dziś prowadzić, dam ci wina, co? 

— Ja też chętnie się napiję — stwierdziłam.

— A masz już osiemnaście lat?

— Zgodnie z prawem, pod okiem dorosłego, można pić już od szesnastu — odpowiedziałam. 

— I ja mam być tym dorosłym, który będzie pilnował? — Babcia westchnęła. — No dobrze, ale tylko jedną lampkę. Nie, pół lampki, bo matka pomyśli, że cię rozpijam.

Victoria rzuciła mi porozumiewawczy uśmiech. Odpowiedziałam jej tym samym. Przyglądała mi się przez chwilę, choć bliższe prawdy byłoby stwierdzenie, że jej jasne oczy mnie świdrowały. Ładna była. Patrzyłam zazdrośnie na jej kolczyk w nosie i wyobrażałam sobie reakcję matki, która powiesiłaby mnie za podobną ozdobę. 

— Przyjechałaś tu sama z Sycylii? — dopytała babcia. 

— Tak. Bardzo lubię jeździć — wyznała. — Do tej pory wóz mnie nie zawiódł. 

— Zazdroszczę — powiedziałam. — Za rok będę starała się zdać prawko. 

— Daj spokój, egzamin to tylko formalność.* A wiesz, jaką to daje wolność? Świetnie jest po prostu wsiąść do samochodu i móc jechać dokąd się chce. Nie musisz prosić nikogo o podwózkę, brać forsy na taksówkę, czy przejmować się komunikacją miejską. Jesteś panią swojego losu. 

— Kuszące. 

Do domu wszedł Alessio. Na jego gładkim policzku błyszczał świeży ślad ze smaru. Przyniósł ze sobą zapach benzyny i smród spalin. Umył ręce nad kuchennym kranem.

— Przepraszam. Ale nie ma szans, żebym to naprawił. Poszła cała hydraulika, ropa wydostaje się z silnika... W najgorszym wypadku samochód może zapalić się na drodze. Odwiozę cię do nas. To wszystko twoje rzeczy?

— Tak. 

Alessio przerzucił plecak Victorii przez ramię. 

— Dzięki, że zajęłyście się naszym gościem — powiedział. 

Płacz cykad || 18+ || Victoria de Angelis x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz