Polska była wreszcie piękna. Dzieci w szkołach uczyły się w 60% o Papieżu Polaku, w 30% o Stefanie Wyszyńskim, a tylko 10% ich czasu zabierały tak bezużyteczne przedmioty jak polski czy matematyka. Organizowano wycieczki do Wadowic, na przerwach obiadowych serwowano kremówki, a religia wreszcie została przedmiotem obowiązkowym na maturze.
Dziewczynki uczyły się jak zostać dobrymi gospodyniami domowymi i matkami, a chłopcy jak zarabiać na rodzinę i robić karierę. Dzietność w kraju poszybowała w górę, gdyż środków antykoncepcyjnych nie można było zakupić nawet w aptece, a rozwody stały się nielegalne.
Przewróciłem się na bok, patrząc na promienie wiosennego słońca leniwie wylewające się spomiędzy ciężkich, szarych zasłon.
Protesty przeciwko karaniu kobiet bezwzględnym pozbawieniem wolności za dokonaną aborcję wreszcie ustały, kiedy protestujących zaczęto wywozić za wschodnią granicę. Aborcja była całkowicie zakazana w każdym przypadku, a Kaja Godek stała się twarzą nowej, lepszej rzeczywistości, w której nie można było zabezpieczyć się przed ciążą, a kobiety nie miały innego wyboru jak urodzić dziecko. Domy dziecka stały się przepełnione, a odsetek samobójstw wśród młodych kobiet w wieku 18-26 lat drastycznie wzrósł, ale to cena którą byliśmy gotowi zapłacić za lepszy, przyjazny życiu kraj.
Co ważniejsze, miłościwie nam panujący błogosławiony jeszcze za życia Imperator Prezes J. Kaczyński cieszył się znakomitym zdrowiem, można by wręcz rzec - zdawał się być nieśmiertelny. Skrupulatnie pilnował stworzonego jego własnymi rękami imperium znad Bałtyku, nadając mu nowy, lepszy kurs.
Nasza piękna Rzeczpospolita wreszcie wyrwała się spod brukselskiego bata, wychodząc z Unii zaledwie dwa lata temu. Ani Niemcy, ani Francja już nie mogli nam narzucić swojej woli, co wyszło Polsce zdecydowanie na dobre - zyskaliśmy kremlowskiego sojusznika, tworząc nierozerwalny związek z Rosją, Ukrainą i Białorusią. Co prawda na tej decyzji ucierpiał handel zagraniczny z zachodem, ale Panie - jak to z Rosją śmigało! Co prawda po zaniżonych cenach, ale nadal. Ceny gazu też jakoś dziwnie wzrosły, ale to chyba przez tą wysoką inflację.
Cóż, inflacja jest zdrowym zjawiskiem. Nawet jeśli sięga prawie 15%, prawda?
Tylko kurcze, ten chleb jakiś taki nagle drogi, po 20 złotych za zwykły bochenek.
Było mi niewygodnie. Przewróciłem się z powrotem na plecy patrząc przed siebie, na białą ścianę. Obraz na niej zawieszony przedstawiał Imperatora Prezesa J. Kaczyńskiego jako dobrotliwego ojca o łagodnym, pełnym miłości spojrzeniu.
Co mnie jednak cieszyło najbardziej, lewactwo wreszcie przestało się szerzyć. Wreszcie nikt nie próbował udowodnić, że LGBT RTV AGD to ludzie, nikt nie domagał się jakichkolwiek praw, bo też nikt ich nie miał. I wreszcie był święty spokój. I wreszcie byłem szczęśliwy.
Jedynym mankamentem utopii, w której wszyscy się znaleźliśmy, był kraje "zachodu", szczekające głośno i próbujące za wszelką cenę udowodnić wszystkim w około, że tworzymy kraj skrajnie totalitarny, krzywdząc przy tym obywateli. Co za absurd. Nasze rządy poparło prawie 90% Polaków, nie licząc tych, którzy zostali już wywiezieni za wschodnią granicę i tych, którzy z własnej woli postanowili wyjechać i nie wrócić.
Dzięki temu ludzie nie słuchają już jakichś gejów, wylewających swoje żale w internecie, nie słuchają rzekomo represjonowanych lesbijek, a biologicznie przypisana płeć nie jest nigdzie podważana i nikt nie twierdzi, że może czuć się dziewczyną mimo, że ma penisa. Nie ma już TVNu, nie ma głupawych stronek na facebooku wyśmiewających nasze rządy, ba - nie ma nawet samego facebooka! Są za to ambony, jest TVP, są kina nastawione na patriotyczne filmy pokazujące jak wielka jest Polska. I to jest piękne.
Kąciki moich ust mimowolnie uniosły się w uśmiechu, kiedy satynowa pościel cicho zaszeleściła na skutek ruchu osoby leżącej obok mnie. Zobaczyłem odsłonięte ramię mężczyzny - blade, niezbyt umięśnione, powoli unoszące się i opadające w rytm spokojnego oddechu.
Pogładziłem je opuszkami palców, wywołując ciche mruknięcie aprobaty. Podniosłem się więc i nachyliłem nad mężczyzną, powoli całując pokryty krótkim zarostem policzek. Mężczyzna otworzył leniwie oczy i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Dzień dobry, kochanie.
- Dzień dobry - odpowiedziałem cicho i położyłem się za nim, ciasno go obejmując i przytulając. Wtuliłem twarz w jego ciemne, brązowe włosy.
Byłem szczęśliwy.
Tu, teraz, na emeryturze, w wielkiej willi na przedmieściach Warszawy, w roku pańskim 2030. I co najważniejsze sam na sam z nim.
Z Przemysławem Czarnkiem.
Mój telefon, zakopany gdzieś w pościeli, zdawał się dzwonić coraz natrętniej. Spojrzałem niechętnie na wyświetlacz - numer nie był mi znany. Odebrałem, rzucając zdawkowe "halo".
- Andrju? - usłyszałem w słuchawce przyjemnie głęboki, delikatnie zachrypnięty i dobrze mi znany głos. Mój żołądek nieprzyjemnie się skręcił. Nie potrafiłem się odezwać. - Andrju? - Donald Trump tym razem zdawał się mnie ponaglać.
Odsunąłem telefon od ucha i nacisnąłem czerwoną słuchawkę.
______
Bajo
wreszcie udało się zakończyć to opowiadanie
nie zamierzam przepraszać
CZYTASZ
Melancholijne noce Donalda i Andrzeja.
FanfictionJeden telefon, jedna krótka obietnica, zbyt wiele emocji. Ile Andrzej Duda, pełniący zaszczytną funkcję prezydenta Polski jest w stanie zrobić dla Donalda Trumpa, prezydenta USA w zamian za odzyskanie owianego sławą Tupolewa? Powyższe opowiadanie p...