Rozdział 14 Gorące powitanie.

448 24 3
                                    

Ogromne, szare, zniszczone gmachy górowały nad okolicą. Tworzyły razem zespół budynków, a za nimi wyłaniał się ogromny sarkofag, pod którym został pochowany zniszczony reaktor elektrowni atomowej. Przejeżdżaliśmy spękanymi, zarastającymi roślinnością drogami pomiędzy opuszczonymi, zrujnowanymi blokami mieszkalnymi. Drzewa zajmowały prawie każdy skrawek ziemi i za jakiś czas prawdopodobnie wkroczą tam, gdzie teraz jest to nieosiągalne; wyrastały spomiędzy pękającego betonu czy kostki brukowej. Z jednej strony szarość blokowisk sprawiała, że miejsce to emanowało grozą, a z drugiej strony, zieleń tych drzew i toczące się w nich życie sprawiały, że ta atmosfera zagłady nie była tak bardzo odczuwalna. Z pewnością jest to krajobraz rodem z filmu katastroficznego o zagładzie ludzkości. Przypominało mi to trochę scenerię z filmu „jestem legendą" z Willem Smithem w roli głównej, tylko bloki są niższe, a w nich z pewnością nie czyhają krwiożercze mutanty. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Elektrownia zniknęła za mniejszymi budynkami przed nami. Podejrzewałam, że już za chwilę wjadę do bazy Autobotów. Byłam niesamowicie podekscytowana, ale jakaś część mnie chciała zawrócić i jeszcze się nad tym zastanowić.

Zbliżyliśmy się do niskiego budynku, zbudowanego na planie litery „L", który przypominał jakiś magazyn. Spodziewałam się, że wjedziemy do niego, ale tak się nie stało. Autoboty poprowadził w całkiem inną stronę, wyjeżdżoną ścieżką między kupami gruzu i ziemi pośród pojedynczych drzew o białej korze. Zbliżyliśmy się do końca tego niby-magazynu, przed którym zobaczyłam sporą górkę ziemi, w której znajdowała się dziura, przez którą przejechałby sporych rozmiarów samochód, może nawet tir. Dziura od wewnątrz była podparta drewnianą konstrukcją, co stanowiło zabezpieczenie przed zawaleniem wjazdu, a na boku była przymocowana metalowa klapa, która musiała spełniać funkcję drzwi.

Autoboty zwalniały i jeden za drugim wjeżdżały do środka. Kiedy przyszła moja kolej, zawahałam się, widząc przed sobą czarny tunel, który zakręcał w lewo i jeszcze przed chwilą migotały w nim tylne światła Knockouta. Nie było widać końca i wtedy przeszło mi przez myśl, że jeśli tam wjadę, to już nigdy stamtąd nie wyjadę.

— Ostrożnie. — Usłyszałam stojącego za mną Bumblebee. — Jest trochę stromo, ale nie padało, więc nie będzie tak źle.

— OK — mruknęłam cicho bardziej przerażona tym, co mnie czeka po przejechaniu tunelu, niż sam tunel.

Niepewnie wjechałam w ciemny, wysypany kamieniem i ziemią korytarz, przez całą długość podbity deskami i połówkami pni węższych drzew. Po pierwszym skręcie w lewo następowało kilka metrów prostki, po której należało ostro skręcić w prawo. A wszystko pod bardzo ostrym nachyleniem, przez które hamulce cały czas miałam częściowo zaciśnięte. Im było się niżej, tym grunt pod kołami stawał się twardszy. Na jego końcu zobaczyłam stłumione, żółtawe światło, a po ostrym skręcie w lewo i przejechaniu około czterech metrów ukazało mi się ogromne pomieszczenie, mniej więcej dwa razy wyższe ode mnie. Ściany były niedokładnie wybetonowane i niewygładzone, a pod sufitem wisiały reflektory samochodów, oświetlające całe pomieszczenie. Po prawej stronie przy ścianie prawie w samym rogu stał stary, zardzewiały samochód ze wgniecionym przodem i dachem, a trochę dalej było jakieś przejście. Na środku ściany naprzeciwko wyjazdu z tunelu było inne wejście zasłonięte półprzeźroczystą, plastikową zasłoną, która od razu skojarzyła mi się z laboratorium. Po lewej, wzdłuż tej ściany ciągnął się korytarz, ale nie widziałam, dokąd prowadził.

Autoboty czekały na nas w formach robotów. Drifta już z nimi nie było. Przetransformowałam i rozejrzałam się. Chyba nie tego się spodziewałam, o ile czegokolwiek się spodziewałam. Raczej wyobrażałam sobie, że baza będzie przypominać wnętrze statku kosmicznego, a nie prowizoryczną kryjówkę superbohatera na początku serialu.

[ARCHIWALNE] Zafira | TransformersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz