Rozdział 15 Jazz.

285 21 3
                                    

Transformacja, wrzask, strzały. Wołano o pomoc. Kule świstały w powietrzu. Wyrwałam w stronę wyjścia. Było ciemno, wpadłam na kogoś i uderzyłam o grunt. Czyjeś głosy, szczęk metalu, dudnienie kroków. Kule uderzyły tuż obok mnie. Przeczołgałam się dalej, aż nagle ktoś porwał mnie za ramiona. Nie zdążyłam nawet pisnąć. Zatargał na bok i przycisnął do ziemi, zaraz potem rozbłysło światło. Kilku Transformerów zbiegło się na drugim końcu pomieszczenia. Wrzało tam jak w ulu.

— Jazz! Jazz!

— Łapcie go!

— Myślisz, że to takie proste?!

— Jazz! Uspokój się! To my!

Zawrzała salwa z karabinu. Schowałam głowę pod ramieniem Bumblebee.

— Rozerwę Cię!

— Przestań strzelać! Zabierzcie mu ten karabin!

Kolejny wrzask przeraziłby nawet umarłego. Jakby kogoś obdzierano ze zbroi.

— Optimusie! Optimusie! Nie! Pomocy!

W tym przerażonym głosie rozpoznałam Jazza. Porucznik wierzgał i wił się na ziemi pod dłonią Prime'a. Wkrótce z pomocą przyszedł także Knockout i we dwóch próbowali obezwładnić Autobota, a ten, chociaż nie był największy, nie dawał się tak łatwo.

— Optimusie! Pomocy!

— Jazz! To ja! — warknął Prime, siłując się z porucznikiem.

— Nieee! Puszczaj!

— Jazz, uspokój się — fuknął Ratchet, próbując pomóc w unieruchomieniu żołnierza.

— Ratchet, zrób coś! — rozkazał lider.

Bumblebee puścił mnie. Mogłam wstać i przyjrzeć się całej sytuacji, której widok doprowadzał mnie do drżenia. Nie rozumiałam tego, co robił Jazz, a tym bardziej zachowania innych Autobotów. On błagał o pomoc, ale nie wyglądało na to, aby ktoś mu pomagał. Prime prawie wykręcał mu ręce, Knockout z trudem utrzymywał jego nogi przy ziemi. Obok stał zdenerwowany Jolt i kręcąc się niespokojnie, obserwował wszystko. Ratchet szukał czegoś gorączkowo po zbroi, aż w końcu wyciągnął strzykawkę.

— Jolt, głowa.

— Wiem, wiem... — Brzmiał na zrezygnowanego.

Jolt niechętnie wykonał polecenie. Ratchet zbliżył strzykawkę do szyi Jazza, a wtedy srebrny wrzasnął tak żałośnie i przeraźliwie, że cofnęłam się o krok. Okropne ciarki przeszły mi przez plecy. Zachowanie porucznika zmieniło się, przestał się chaotycznie szarpać i najwyraźniej próbował powstrzymać medyka.

— Nie! Nie! Prime! Pomocy! Nie! Ra! Ratchet! Nie! Błagam! Nie, Ratchet! Stój! Ratch! Zostaw! Nie trzeba!

Ratchet odsunął rękę, wyprostował się. Jazz stopniowo przestawał walczyć, próbował się uwolnić, jednak nikt go nie puścił.

— Błagam Cię Ratchet, miej Iskrę. Nie podawaj mi tego — powiedział zmęczony.

Oficer milczał i tylko przyglądał się srebrnemu żołnierzowi, który co chwilę głośno i gwałtownie wypuszczał powietrze. W końcu medyk westchnął i spojrzał na swojego niebieskiego pomocnika.

— Jolt, ile on spał? Miał jakieś ataki?

Młody Autobot podniósł głowę na przełożonego. W tym samym czasie Optimus także zluzował swój uścisk.

— Nie — mruknął. — Ataków nie było. Mówił, że drzemał.

— Jolt, co ja ci powtarzam?! — wrzasnął jasnożółty, aż stojący w formie auta Sideswipe drgnął. — Masz kwestionować to, co mówi ci Jazz! Chcesz być dobrym medykiem, to domyślaj się faktów! Jazz! Ile spałeś? — warknął w stronę porucznika.

[ARCHIWALNE] Zafira | TransformersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz