Rozdział 8

166 19 4
                                    

Obudziły mnie jakieś hałasy. Powoli otworzyłam oczy i usiadłam. Od razu poczułam mocny ból głowy. Rozejrzałam się, próbując przypomnieć sobie gdzie jestem. Wydarzenia wczorajszego dnia szybko mnie otrzeźwiły. Wyskoczyłam z łóżka i czekałam, aż moje oczy przwyczają się do ciemności.

Pomyślałam o Gabrielu. Jego zachowanie było bynajmniej dziwne. Odrzuciłam jego propozycję, a on zachowywał się jakby był pewny, że zmienię zdanie. Dodatkowo umieszcza mnie w luksusowym pokoju.

Przed oczami zamajaczyły mi słabe kontury pomieszczenia, więc wstałam i ostrożnie podeszłam do drzwi. Przyłożyłam do nich ucho. Lekko uchyliłam drzwi i wyjrzałam do sali tronowej. Odgłosy stały się głośniejsze. Normalny człowiek po prostu cofnął by się do pokoju i nie wychodził. A przynajmniej tak mi się wydaje. Cóż... ja należę do osób, które nie idą za głosem rozsądku. Moja ciekawość zawsze zwyciężała, przez co często pakowałam się w kłopoty. Za każdym razem słyszałam " ciekawość kiedyś cię zabije dziecko ", ale nic sobie z tego nie robiłam. Teraz nie byłam tego taka pewna. Posuwając się krok za krokiem, w stronę hałasów, zastanawiałam się, czy aby na pewno dobrze robię.

Szłam tuż przy ścianie. Moja ręka cały czas lekko dotykała zimnego kamienia. Sala nawet w ciągu dnia była chłodna, a fakt, że była noc, miałam na sobie tylko bluzkę z krótkim rękawem, spodnie sięgające mi do kolan i byłam bez butów, tylko potęgował uczucie zimna. Zorientowałam się, że sala jest o wiele większa niż mi się wydawało. Niewątpliwie warczenie - a przynajmniej wydawało mi się, że było to warczenie - stawało się głośniejsze z każdą chwilą. Doszłam do tronu, obok którego majaczył słaby blask bijący od pochodni. W jej nikłym świetle zobaczyłam trzy potwory. Były dokładnie takie jak te, które zaatakowały mnie w domu. Stanęłam jak wryta. Nagle ze zdziwieniem uświadomiłam sobie, że wcale się ich nie boję. Umysł podpowiadał mi, że to złe bestie, które mogą z łatwością mnie zabić, ale nie robiły tego.
Nie wiem ile tam stałam, bezsensownie gapiąc się na stojące przede mną bestie, ale nagle ktoś położył mi rękę na ramieniu. Krzyknęłam i gwałtownie odskoczyłam, jednocześnie odwracając się.
Przede mną stał oczywiście nie kto inny, jak Książę Zniszczę-cały-świat-jak-w-filmie. Gabriel uśmiechnął się szeroko.
- Widzę, że ty również nie mogłaś zasnąć?
- Ja... ja nie... - nie miałam pojęcia co dowiedzieć.
- Psy Chaosu... tajemnicze, a zarazem niebezpieczne.
- Czy wszystko, co wiąże się z tobą, albo twoimi zwariowanymi poddanymi, ma w sobie słowo " Chaos "?
Mężczyzna milczał przez chwilę, patrząc w przeciwległą ścianę. Dopiero teraz mogłam dokładnie mu się przyjrzeć. Był wysoki, wysportowany. Miał krótkie czarne włosy i ciemne oczy. Widziałam w nich zadumę i coś jakby lekkie szaleństwo. Jego skóra była nienaturalnie blada. Nie był stary - mógł mieć najwyżej 23 lata.
Nagle jego oczy błysnęły i powiedział:
- To nie moi poddani. Wszyscy służymy Chaosowi. Kiedyś wynagrodzi nas za to, że tak wiernie mu służymy.
- Aha... wiesz, ja już pójdę.
Gabriel wpatrywał się teraz w psy, które zaczęły gonić się po całej sali, niczym małe szczeniaczki. Sprawiał wrażenie, jakby nie usłyszał moich słów. Mruczał tylko do siebie: " On nadchodzi, nadchodzi. Kiedyś wybawi nas z wiecznego cierpienia. Nasz Pan, nasz Zbawiciel... " i tak w kółko. Zawahałam się, ale uznałam, że najlepiej zostawić go teraz samego. Niemal biegiem dotarłam do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Ukryłam twarz w poduszce i zaczęłam rozmyślać o tym, jak moje życie zmieniło się w przeciągu niecałego tygodnia. Wszystko tak bardzo się skąplikowało. Nie wiem nawet, kiedy zasnęłam.

Obudziłam się, w chwili gdy pierwsze promienie słońca zaczęły oświetlać mój pokój. Leżałam dłuższą chwilę zastanawiając się co zrobić. Miałam mnóstwo pytań do Gabriela, więc wstałam i poszłam do łazienki. Szybki prysznic całkowicie mnie rozbudził. Kiedy wróciłam, otworzyłam dużą ciemnobrązową szafę i przyjrzałam się ubraniom. Moje były podarte i pobudzone, więc nie było mowy o założeniu ich. Zdecydowałam się na czarne jeansy, czarny t-shirt, który jak na mój gust miał o wiele za duży dekolt, niż jest to konieczne i
czarne trampki. Tak. Wszystko z tej szafy było czarne, ale nie przeszkadzało mi to. Przyjrzałam się sobie w lustrze i stwierdziłam, że nie wyglądam źle, a nawet seksownie. Uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. Stał tam jeden z tych facetów w sukienkach. No dobra, szatach, które wyglądają jak sukienki. Nie odezwał się słowem, tylko ruszył w kierunku drzwi, które prowadzą do wyjścia z sali. Domyśliłam się, że mam iść za nim, więc zaczęłam go gonić. Chodził naprawdę szybko, a ja nigdy nie miałam najlepszej kondycji, więc co jakiś czas musiałam do niego podbiegać. Wędrówka bardzo mi się dłużyła. Próbowałam zgadywać gościa w szlafroku, ale on uparcie milczał. Wreszcie stanęliśmy pod masywnymi ozdobnymi drzwiami. Mój towarzysz wskazał ruchem dłoni, że mam wejść, po czym odwrócił się i odszedł. Patrzyłam za nim chwilę, a potem nacisnąć zimną klamkę i żwawo weszłam do środka.
Po środku pokoju stał dębowy stół przeznaczony dla około 10 osób. Na suficie wisiały rozświetlające pokój kandelabry, a ściany ozdabiały malowidła takie same jak w innych częściach zamku. Tym razem jednak nie zrobiło mi się od nich niedobrze, a zaintrygowały mnie. W pomieszczeniu było chłodnawo. Gabriel siedział i szczytu stołu. Miejsce po jego prawej stronie było zastawione, dodam że jako jedyne, więc na nim usiadłam. Na stole było mnóstwo jedzenia. Niepewnie chwyciłam kilka kanapek i nalałam sobie herbaty. Spojrzałam na Gabriela.
- Odpowiesz mi na kilka pytań?
- Czy to jest jedno z nich?
- Co?
- A o czym mówimy?
- Bo... eh, nieważne. Dlaczego mnie porwałeś?
- Nie zrozumiesz. Nikt nie rozumie.
- A może spróbowałbyś...
- Nie - odparł stanowczo. - Zapytaj za parę dni.
- Wtedy mi odpowiesz?
- Być może.
- Traktujesz tak wszystkich więźniów? - zapytałam po chwili ciszy. - Dajesz im luksusowy pokój i traktujesz... jak normalnych ludzi?
- Nie jesteś więźniem - odparł. - W każdej chwili możesz stąd wyjść.
- Mogę? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Oczywiście! Najpierw musisz tylko pokonać całe armie strażników i przełamać potężne czary.
Popatrzyłam na niego wilkiem.
- Bardzo śmieszne - powiedziałam sarkastycznie. Wiedziałam, że to byłoby za proste.
- Jak się dzisiaj czujesz? - spytał nieoczekiwanie.
- Dobrze.
- To... dobrze - uśmiechnął się lekko, ale widać było, że jest to wymuszone.
- Nie sądzisz, że rodzice zaczną mnie szukać?
- Oj, na pewno szukają Cię od wielu dni -powiedział z przekonaniem.
- Jestem tu od wczoraj...
- Czas w naszym zamku płynie inaczej. Jeden dzień, jest tu tygodniem.
- W takim razie przyjdą mnie ratować.
- Cóż... zapewne tak.
- Nie przejmujesz się tym?
- Niespecjalnie
Nie odpowiedziałam tylko dokończyłam jedzenie. Po posiłku Gabriel odprowadził mnie do pokoju. Usiadłam na łóżku, kompletnie nie wiedząc, co ze sobą zrobić. W końcu ułożyłam głowę na poduszce i zasnęłam.

Obudziły mnie krzyki. Dochodziły zza ściany. Zegar wskazywał niespełna północ. Wsłuchałam się w głosy i rozpoznałam jeden z nich. Matt. Powinnam się cieszyć, ale poczułam tylko wściekłość. Ogromną i niewytłumaczalną wściekłość. Niemal pobiegłam do szafy. Długo wybierałam dobry strój.
" Okłamał mnie! "
Wyjęłam z szafy czarną rozkloszowaną i dołu sukienkę, sięgającą do połowy ud.
" Obaj mnie oszukali "
Założyłam ją.
" Całe życie ufałam im bardziej niż rodzicom! "
Biorę z szafy buty na obcasach i wsuwam na nogi.
" Którzy też mnie okłamali! "
Pomalowałam sobie oczy czarnym cieniem, a usta przejechałam błyszczykiem.
" Nigdy więcej kłamstw. "
Spojrzałam w lustro. Idealnie. Coś nie pasowało mi w moim wyglądzie, ale nie zwróciłam na to szczególnej uwagi.
" Zapłacą mi za to. "
Uśmiechnęłam się.
- Pora się zabawić Matt.

---------------------------------
Nareszcie! Bałam się, że nigdy nie zabiorę się do dokończenia tego rozdziału. Przepraszam, ale wena! ;-; Dziękuję osobom, które zostawiły głos i skomentowały moje opowiadanie! ( No dobra, komentarz zostawiła tylko 43MoonLight12. Dzięki ;* ) Następny rozdział postaram się dodać o wiele szybciej i mam szczerą nadzieję, że te odstępy czasowe was nie zniechęca.
Cóż, muszę również przypomnieć o zagłosowaniu i skomentowaniu! To bardzo motywuje.
Kocham was!

Pomiędzy światłem, a cieniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz