Usiadłam na łóżku ciężko dysząc. Oparłam głowę na dłoniach i wzięłam kilka głębokich wdechów. Miałam na sobie swoją piżamę - nie żadną sukienkę. Powoli wstałam i podeszłam do drzwi. Lekko je uchyliłam i zaczęłam nasłuchiwać. Po chwili wahania rozejrzałam się po sali. Nikogo nie zauważyłam. Czy to był tylko sen? Miałam nadzieję, że tak. Zdezorientowana położyłam się z powrotem do łóżka. Zegar pokazywał drugą, ale wiedziałam, że już na pewno nie zasnę. Im więcej myślałam o tym śnie... nie, nie śnie - koszmarze, o uczuciach, które mi w nim towarzyszyły, tym bardziej przerażona byłam. Nienawiść. Było to uczucie, które odczuwałam bardzo rzadko. Naprawdę mało osób potrafiło doprowadzić mnie do takiego stanu. A już na pewno nie Matt. Może czasem wydawał się być nadopiekuńczy, ale jego spokojna natura zawsze sprawiała, że nie denerwowałam się w jego towarzystwie.
Myślałam o tych wszystkich emocjach, które opanowały mnie we śnie. Emocjach, których nigdy nie doświadczyłam w takim stopniu. Przewróciłam się na bok, twarzą w stronę ściany, i przymknęłam oczy.Żeby ochłonąć skupiłam się na jedynym dźwięku unoszącym się w pokoju - moim własnym oddechu.
Po pewnym czasie musiałam przysnąć, bo kiedy otworzyłam ponownie oczy, słońce wschodziło. Podeszłam do okna i lekko je uchyliłam. Te żywe kolory były jedynymi ciepłymi barwami, które spotkałam w tym miejscu. Chociaż tu nawet takie piękne widoki wydawały się bardziej ponure i zimne. Z westchnieniem zaczęłam ścielić łóżko. Kiedy skończyłam, bez większego zastanawiania w co się ubrać, wzięłam pierwsze z brzegu rzeczy i ruszyłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic, pozwalając, aby gorąca woda spływająca z mojego ciała była jednym o czym w tamtej chwili myślałam. Usiadłam na łóżku uświadamiając sobie, jak mało rzeczy wiem na temat tego wszystkiego. Byłam zła na siebie za to, że jak idiotka z taniego serialu wpadłam w panikę i uciekłam do lasu. Przecież to zachowanie, z którego zawsze sama śmiałam się czytając książki czy też oglądając różne filmy. A teraz utknęłam w pałacu jakiegoś gościa, który chce zniszczyć świat. No... chyba. Nie byłam pewna co dokładnie planował, ale rodzice wspomnieli coś o tym, że łączą siły aby go pokonać. To chyba oznaczało, że nie jest zbyt dobrą postacią. W mojej głowie roiło się mnóstwo pytań, na które bardzo chciałam poznać odpowiedzi. Musiały one jednak poczekać. Uznałam, że trzeba wymyślić jakiś plan ucieczki. Na pewno była jakaś droga. Trzeba było tylko trochę pomyśleć.
Przed południem odważyłam się wyjść z pokoju, aby poszukać ewentualnej drogi ucieczki. Nie muszę wspominać, że zgubiłam się po dziesięciu minutach? Z początku wyszłam z myślą znalezienia jakiegoś ukrytego przejścia czy podziemnych tuneli, lecz złapałam się na tym, że zwracałam uwagę tylko na wystrój nawet nie zadając sobie kłopotu uważniej się rozejrzeć. Komnaty wyglądały w większości jak mój pokój - zauważyłam tylko większą liczbę tych koszmarnych obrazów. Kiedy myślałam już, że nic więcej nie znajdę, doszłam do ogromnych drzwi. Po otwarciu ich, dostrzegłam schody wiodące na dół. Po raz kolejny wykazałam się głupotą i bez wahania zaczęłam schodzić w czarną jak noc otchłań. Im niżej byłam, tym temperatura spadała, a ja czułam się coraz mniej pewnie. Kiedy wreszcie zeszłam na sam dół, moim oczom ukazało się wąskie przejście oświetlone przez zaledwie parę pochodni. Nie wiedziałam czy mogę być w tym miejscu, nie byłam nawet pewna czy chcę być w tym miejscu, ale nikt nie zabronił mi tego wprost, więc teoretycznie nie mogli mi nic zrobić. Teoretycznie...
Zrobiłam mały krok w przód i poczułam się przerażona. Wydawało mi się, że to miejsce wytwarza coś na kształt aury strachu, aby odstraszyć ciekawskich, nieproszonych gości.
Kolejny argument dlaczego powinnam stamtąd uciekać? Owszem.
" Uspokój się głupia. To przecież tylko jakieś stare podziemia " - mówiłam sobie w duchu.
CZYTASZ
Pomiędzy światłem, a cieniem
FantasyKatie Roberts zawsze uważała się za zwyczajną osobę. Nie szukała problemów, wolała pozostać w cieniu, nie rozmawiała z nikim innym niż jej dwoma przyjaciółmi - Lucasem i Mattem. Jej życie było spokojne; dziewczynie zdecydownie nie przeszkadzałoby gd...