Otwiera drzwi zakładu, uruchamiając przy tym dzwoneczek. Od razu spogląda w stronę lady, lecz nie ma tam nikogo. Marszczy brwi i wchodzi w głąb pomieszczenia. Na blacie zauważa złoty dzwonek hotelowy, który od razu naciska, licząc na rychłe spotkanie z tą jedną, wyczekiwaną przez niego osobą.
Jednak zamiast melodyjnego i przyjemnego dla ucha głosu, słyszy jedynie zachrypnięte odkaszlnięcie i basowe "Już idę!".
Drzwi za ladą otwierają się i wyłania się zza nich siwowłosy staruszek.
- Witaj, Tobio! - woła starszy pan Hinata - Już daję ci twój zegarek!
Kageyama uśmiecha się sztucznie kładąc przed sobą przygotowane wcześniej pieniądze, na co mężczyzna daje nura pod ladę i zaczyna szukać wspomnianego wcześniej przedmiotu.
- Proszę. - prostuje się i wykłada na blat szczelnie zapakowane urządzenie. - Co u ciebie, Tobio?
- W porządku, dziękuję. - kiwa głową i zamierza już zbierać się do wyjścia, ale nagle stwierdza, że musi o to zapytać - Czy... Czy jest Shouyou - kun?
Siwowłosy śmieje się serdecznie, po czym kręci głową.
- Niestety nie. - odpowiada - Pojechał na mecz siatkówki swojej starej drużyny. Na jakieś eliminacje. - wyjaśnia - Wiedziałem, że się zaprzyjaźnicie. To znaczy, jest między wami wiele różnic, ale czułem, że się dogadacie, tak jak ja z Kazuyo.
"Że się zaprzyjaźnimy"? - przechodzi Kageyamie przez myśl - On mnie nawet nie chce znać, nie nazwałbym tego "przyjaźnią".
A jednak, kiwa głową na "tak".
- Jutro też go nie będzie. Czwartki spędza w domu. - dodaje staruszek - Przyjdzie dopiero w piątek. Na pewno ucieszy się, jeśli będziesz chciał z nim gdzieś pójść. Zresztą, znam taką jedną restaurację...
- Shouyou - kun raczej nie wygląda na takiego, który chciałby gdzieś wychodzić. - marszczy brwi - A już na pewno nie ze mną. - przewraca oczami.
Siwowłosemu rzednie mina. Liczył raczej na inne wieści. Już ucieszył się, że może Shouyou w końcu znalazł kogoś, kto zmieni jego nastawienie do życia. Jak widać - było to tylko złudne marzenie, wysnute w trosce o wnuka.
Ich pierwsze spotkanie też zaaranżował w ten sposób. Gdy tylko zobaczył Tobio w swoim sklepie, pomimo nawału pracy i zamówień, wziął jego zegarek bez kolejki. I tak - poniekąd była to zwyczajna życzliwość z jego strony, spowodowana tym, że mężczyzna przyjaźnił się z dziadkiem chłopaka. Najbardziej jednak, zależało mu na tym, żeby Shouyou w końcu z kimś porozmawiał.
- Ale jednak ty o niego pytasz. - zauważa starzec - Polubiłeś go?
Czarnowłosy czerwieni się nieznacznie i odwraca wzrok.
- Nie wiem co mam o nim myśleć. - wyznaje - Czuję, że jest naprawdę fajny, ale on... Chowa się za jakąś barierą... Rozumie pan o co mi chodzi?
Szarowłosy jedynie kiwa głową.
- Nie wiń go za to. - prosi - On... Przeżył więcej, niż nasza dwójka razem.
- Czy to ma jakiś związek z porzuceniem przez niego siatkówki? - dopytuje.
Pan Hinata powoli przełyka ślinę i wzdycha z lekkim uśmiechem na ustach.
- Poszukaj go i niech sam odpowie ci na to pytanie.
Tobio popatrzył z determinacją na zegarmistrza.
Pomyślmy... Jest z Miyagi, czyli jego drużyna raczej też. - łączy fakty - A więc...
- Jest w gimnazjum w Sendai, prawda? - pyta pospiesznie, a siwowłosy kiwa zgodnie głową - Muszę biec! Do widzenia! - krzyczy, po czym pędzi na najbliższy przystanek autobusowy, który dowiózłby go na Preeliminacje do Turnieju Wiosennego.
CZYTASZ
Zegar - KageHina
Fanfiction„Borówkowe oczy Wpatrują się w miedziany zegar Z zainteresowaniem" Tamten dzień był naszym pierwszym spotkaniem.