III. „Dziękuję"

283 39 158
                                    

- Co ja tu robię, do cholery... - mruczy cicho, rozglądając się po wielkim holu.

Ostrożnie stawia każdy kolejny krok w stronę punktu informacyjnego, przy którym siedziały jakieś dwie dziewczyny.

- Przepraszam, kto obecnie gra mecz? - pyta cicho. Dziewczęta, ewidentnie oczarowane swoim nowym gościem, chichoczą.

- Na lewym boisku kończy mecz już Dateko i Kakugawa, a na prawym... - przewija kartki - Trwa rozgrzewka Johzenji i... To... Torino? - marszczy brwi.

- To się chyba wymawia "Karasuno". - poucza ją druga.

Shouyou kiwa lekko głową, po czym powoli odchodzi w stronę głównej hali, na której trwały eliminacje.

Tęskni za zapachem piłek, za dźwiękiem piłki odbijanej w parkiet i za piskiem białych podeszw.

Przypomina sobie, jak mógł uczestniczyć w tym wszystkim. Jakie to było fajne - móc zdobyć punkt, przybić sobie piątkę i krzyknąć głośne "Tak!" po dobrej akcji.

Podświadomie przypomina sobie słowa Kageyamy:

"W takim razie, wybacz. Ale ja zrobiłbym wszystko, żeby nadal grać. Ty pewnie też miałeś jakąś opcję. Zawsze jest jakaś opcja."

Nie przejmuj się tym idiotą, Shouyou. On nic nie wie. - pociesza się w duchu.

Nie czekając ani sekundy dłużej, rusza w stronę trybun. Jego podświadomość posyła go do pierwszego rzędu - tego za ławką Ukaia. Nie wie, czemu wybrał akurat tamto miejsce. Może wczorajsze słowa Chikary go do tego zachęciły? Może Shouyou tak naprawdę dalej czuje się członkiem drużyny i chce tam być, by ich wspierać?

Rozlega się gwizdek, oznaczający koniec rozgrzewki. Widzi Tanakę, skupionego jak nigdy dotąd, który łapie piłkę i powoli zmierza w stronę trenerów. Nishinoya opiera dłonie na kolanach, próbując wyrównać oddech. Widzi Ennoshitę, który stara się przekazać im jak największą dawkę motywacji. Tsukishima pije wodę z bidonu, który podał mu Yamaguchi. Widzi kilka nowych twarzy - to pewnie pierwszoklasiści.

Nie są zmotywowani. Myślą, że przegrają. - przechodzi rudowłosemu przez myśl - Czy mogę im jakoś pomóc? Jakkolwiek?

Nie myśląc już o niczym, po prostu wykorzystuje chwilę ciszy przed meczem, podciąga się do góry na barierce i krzyczy:

- Wzlećcie, do cholery! Przecież wiecie co macie robić! I bez takich min! Wyglądacie, jakbyście myśleli, że jesteście od nich gorsi!

Pierwsza otrząsa się Yachi. Na początku wzdryga się lekko i odwraca głowę w stronę widowni. Przeciera oczy i rozchyla wargi ze zdumienia. Klepie Ukaia po ramieniu. Blondyn wpatruje się z niedowierzaniem w rudowłosego. Następnie Takeda. Potem Tsukishima, Yamaguchi, Tanaka i Nishinoya. Nawet pierwszoklasiści, którzy znali go tylko z opowieści, patrzyli na niego z podziwem.

- Grajcie, już... - woła już trochę ciszej - Trzymam kciuki. - uśmiecha się szczerze, chyba po raz pierwszy od ostatnich miesięcy.

Hinacie udało się wyczytać z twarzy Ennoshity łagodne "Dziękuję.". To mu coś przypomniało. Coś, czego nie za bardzo chciał pamiętać.

ROK I DWA MIESIĄCE TEMU...

- Gdzie jest cholerny Ennoshita? - do szatni wpada zdyszany Tanaka.

- Ennoshita - san? - Hinata zerka w stronę drzwi, za którymi ukrywał się ciemnowłosy - Ennoshita - san... - popukał palcem w wargę, udając, że się zastanawia - Nie wiem, nie widziałem go. Aaaa, co się stało? - pyta, próbując kryć Chikarę.

Zegar - KageHinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz