Nie mogąc znieść atmosfery jaka zapanowała po wizycie sąsiada wstała i poczłapała do kuchni, mocno utykając na zranioną nogę. Wyraźnie odczuwalny ból trzymał ją w ryzach, nie pozwalając zbytnio skupiać się na emocjonalnym chaosie, który w niej panował. Odruchowo nastawiła wodę. Półka z kubkami zionęła pustką. Wszystkie dostępne naczynia zalegały w zmywarce, bądź na ławie w salonie.
Wyjęła więc pierwszy z brzegu kubek i zaczęła myć go pod bieżącą wodą.
Możesz sobie pogratulować, debilko. Teraz na pewno ten facet nie będzie chciał mieć z tobą nic do czynienia. Zresztą, to było wiadomo od początku i nie wiem po co ty się w ogóle pakowałaś w tę znajomość. Na co ci to było? Żeby dobitniej poczuć jak bardzo jesteś żałosna i bezwartościowa?
Cisnęła naczyniem do zlewu, zakręciła wodę i odwróciła się plecami do szafki. Otuliła się ramionami. Wiedziała co ma robić, to co podpowiadało jej serce było sprzeczne z tym co podpowiadał jej rozum, ale jego nie miała zamiaru brać pod uwagę, przynajmniej nie w tym momencie.
Ani się waż tam iść! Słyszysz?! Nie waż się! On to tylko powiedział z uprzejmości, bo jest przyzwoitym facetem. Facetem, z którego zrobiłaś męską dziwkę i który sobie to właśnie uświadomił. On nie chce cię widzieć. Nigdy! Zasługuje na kogoś lepszego niż taka żałosna kreatura jak ty. Nawet jeśli miałoby chodzić tylko o zwykłe koleżeństwo.
– Zamknij się. Kurwa, w końcu się zamknij!
Ścisnęła dłońmi głowę, jakby to miało powstrzymać parszywy głos przed sączeniem w nią toksycznego jadu. Wyłączyła nie do końca dogotowaną wodę, idąc do łazienki ściągała wielką bluzę, miała do zrealizowania cel. Wyraz twarzy Michała wracał w jej pamięci raz po raz, boleśnie dźgając sumienie. Musiała wyjść ze swojej strefy komfortu i spróbować naprawić to co właśnie spieprzyła.
*
Wyprawa, choćby i tak nieodległa, stanowiła wyzwanie. Tym bardziej, iż musiała trzymać jedną dłonią pojemnik, w zagięciu łokcia dyndała przewieszona duża torba na zakupy wypełniona paczuszkami, drugą zaciskała na rączce kulę ortopedycznej. Szła powoli, bojąc się potknąć czy ujechać na oblodzonej drodze. Mroźne powietrze szczypało policzki, a kilka ciągle mokrych kosmyków muskało skórę, przyprawiając o dodatkowe dreszcze.
Przed domem Fabiańskich stał błyszczący, czarny lexus, który z pewnością nie należał do Michała. Nie przypuszczała też, żeby należał do wspomnianej przez niego pani Jasi, a o innych gościach dzisiejszego wieczoru chyba by ją poinformował.
Z wnętrza słyszała zawodzący Michaliny oraz podniesiony głos, a jego wydźwięk wywołał w niej dreszcz niepokoju. Chciała się wycofać, nie wchodzić w nerwowym momencie, tym bardziej że dominujący męski głos był jej kompletnie obcy, a dodatkowo ostrość wypowiadanych nie zrozumianych słów kojarzyła się z kłótnią. Tylko kto chciałby się kłócić z Michałem, i o co? Na tyle, na ile go poznała nie wyobrażała sobie głośnych awantur z Fabiańskim.
Odłożyła na ziemię torbę oraz ciasto i nacisnęła klamkę.
– Nie puszczę ci tego płazem, słyszysz! Tym razem się nie wywiniesz!
Weszła do salonu, przez nikogo nie zauważona. Zza szerokich pleców nieznajomego nie było jej nawet widać. Gość był wysoki i barczysty. Gęste, niemal białe włosy miał zaczesane do tyłu. Gestykulował, groził i kompletnie nie przejmował się, że jego wybuch źle wpływa na małą Fabiańską. Michał tulił do siebie najmłodszą córeczkę, bardziej skupiony na uspokajaniu jej, niż na słowach starszego mężczyzny. Pani Jasia wpatrywała się w talerz z resztkami, na policzki wypłynął jej rumieniec zażenowania. Klaudia i Luiza, z nie mniej niewyraźnymi minami, gmerały widelcami w swoich daniach, udając, że wcale nich tam nie ma.
![](https://img.wattpad.com/cover/274195092-288-k556983.jpg)
CZYTASZ
Wszystkie jego sekrety [ZAKOŃCZONE]
Short StoryJagoda Malicka nie sądziła, że awaria i jeden telefon tak bardzo namieszają w jej życiu. Kurtuazyjne i w złą godzinę wypowiedziane słowa obróciły się przeciwko niej, burząc dotychczasowy spokój, zmuszając do zastanowienia się nad sprawami, które do...