- Co... Właśnie powiedziałeś? - Młoda dziewczyna odstawiła filiżankę z herbatą na stolik, zerkając kątem oka na olbrzymi las rozciągający się tak daleko jak sięgał wzrok. Zdecydowanie wolała obraz mrocznej zieleni wciągającej w swoje odmęty, aniżeli paskudnej twarzy mężczyzny.
Wiedziała, że do niej przyjdzie, ale nie spodziewała się... Tego. Tego o co właśnie poprosił.
Gniew rósł w niej z sekundy na sekundę... Nie była nawet w stanie puścić białego, porcelanowego uszka, które potrzebowało jeszcze tylko trochę więcej nacisku, aby rozpaść się w jej palcach.
,,Ten cholerny... Pieprzony palant!... Naprawdę prosi mnie o coś takiego!?''
Myślała, że nie może okazać się gorszym śmieciem niż uprzednio, ale jak widać niektórzy zawsze pozostają tacy sami, pomimo wielu prób i możliwości.
- Vena... - Jej imię wymawiane przez te kłamliwe usta zniesmaczało już od kilku lat... Ale to... To było zbyt wiele.
Nienawidziła go. Nienawidziła całą sobą... W całości oraz każdą pojedynczą tkanką swego ciała.
- Nie mów tak do mnie! - Porcelana rozbiła się na małe fragmenty, gdy wściekła rzuciła ją na marmurową posadzkę tarasu. - Powtórz to co powiedziałeś! Głośno i wyraźnie. - Utkwiła wzrok w rozbitym materiale. Właśnie takie było jej serce.
Roztrzaskane. Niemożliwe do sklejenia i poskładania.
- Ja... - Pomimo długiej ciszy nie był w stanie powiedzieć nic więcej... Wręcz komiczne, że to jemu odebrało mowę... Człowiekowi który doskonale wiedział co chciał powiedzieć i powiedział.
,,Tchórz.''
- Dobrze. To ja powiem. - Zmierzyła go pustym, pozbawionym ciepła wzorkiem, który szedł w parze z niewielkim uśmiechem. - ,,Umrzyj za Ivonne". Mam rację? - Cień bólu przemknął przez jego twarz? A może doznał objawienia, że mógł przekazać swoje intencje w tak prosty i dobitny sposób. Trzy słowa... A tak wielka moc.
Prosił własną, rodzoną siostrę o to by oddała życie za... Przybłędę. Zwykłą przybłędę, która nigdy nie powinna była postawić nogi w ich domu... Jej domu... Pierwotnie należał do jej matki, a ta wniosła go do małżeństwa w posagu.
Ta dziewczyna, ta przybłęda... ktoś zupełnie obcy otrzymał wszystko to od czego ona od zawsze pragnęła.
Miłość.
Akceptację.
Ciepło.
Bezpieczeństwo.W tamtym momencie to pragnienie zmarło jak kwiat zasadzony w niewłaściwej glebie bez dostępu do słońca i wody, dodatkowo regularnie podtruwany niewłaściwym nawozem.
- Nie! Musisz tylko wszystkiemu zaprzeczać, żebyśmy zyskali czas! Ona tego nie zrobiła! Wiesz o tym! - Nie wiedziała i nie chciała.
Wierzył w każde jej słowo a Veny nie wysłuchał chociażby jeden cholerny raz. Ciężko zliczyć ile przecierpiała przez jego, jak i ojca ignorancję. Cokolwiek powiedziała o niej Ivonne, stawało się prawdą... Nie ważne jak absurdalną. Nie ważne jak krzywdzącą. Nie ważne jak dziecinną. Było najprawdziwszą z prawd, której nie była w stanie się przeciwstawić, chociaż desperacko próbowała.
- Ja też tego nie zrobiłam i ty to wiesz. Coś jeszcze? - Nie mogła mieć z tym nic wspólnego, ponieważ w czasie gdy to wszystko miało miejsce, stała WŁAŚNIE z NIM na tarasie, otrzymując solidne pouczenie o tym, że nie powinna zwrócić Ivonne uwagi... Uwagi o tym, że młoda dziewczyna nie powinna tańczyć z jednym partnerem więcej niż trzy razy, o czym najwyraźniej zapomniała lub nie była świadoma. Chociaż gdyby skończyło się tylko na tym, byłoby zdecydowanie lepiej.
CZYTASZ
--PRZEPAŚĆ--
FantasíaVena do samego końca wierzyła w swoją rodzinę. Nawet jeżeli nie traktowali jej najlepiej, ignorowali albo karali za byle głupstwo... Żyła nadzieją, iż któregoś dnia wreszcie docenią jej starania, zauważą ją. Okażą trochę ciepła, którego tak bardzo p...