Wysiadłam z samochodu brata ruszając w stronę budynku przede mną. Co chwilę poprawiałam niewygodną odzież znajdującą się na moim ciele, którą był mundurek szkolny składający się z białej koszuli z czarnym krawatem i czarnej spódnicy do połowy ud. Od zawsze nie lubię tego typu ubrań.
- A może jakieś dziękuje? - zapytał chłopak zamykając czarne Lamborghini.
- Spierdalaj. - nie odwracając się w jego stronę pokazałam mu środkowy palec.
Luck Mattheo Villin to mój brat, brat bliźniak. Ma krótkie, czarne włosy oraz niebiesko-zielone oczy. Na lewym ramieniu ma tatuaż węża i około sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu. Ja jestem szatynką o długich, kręconych włosach, oczach także niebiesko-zielonych i mam sto sześćdziesiąt osiem centymetrów wzrostu. Mimo, iż z wyglądu jesteśmy identyczni nasze charaktery bardzo się różnią. Ja jestem typem introwertyczki oraz w pewnych sytuacjach jestem pewna siebie, natomiast Luck jest typem chłopaka, który lubi bawić się dziewczynami i ma na wszystko wyjebane.
Po przekroczeniu progu szkoły zostałam zamknięta w uścisku przez moją przyjaciółkę, Natashe. Ma smukłą twarz, jasną cerę, zielone oczy i falowane, krótkie blond włosy oraz sto siedemdziesiąt sześć centymetrów wzrostu.
Luck przechodząc obok nas zrobił kwaśną minę, na co przewróciłam oczami. Podeszłam do szafki, z której wyjęłam potrzebne mi książki i ruszyłam do sali. Zajęłam swoje miejsce, czyli w ostatniej ławce znajdującej się na końcu w środkowym rzędzie. Na początku roku nauczycielka powiedziała, że ja i Natasha mamy zakaz siedzenia ze sobą. Nie dziwię się, gdy siedzimy razem nie da się normalnie prowadzić zajęć.
Rozbrzmiał dzwonek na lekcję, a nauczycielka kazała nam przepisać temat z tablicy. W trakcie pisania Natasha rzuciła do mnie liścik, czego na szczęście nie zauważyła. Rozłożyłam karteczkę i przeczytałam jej treść.
"Jak idzie ci manifestowanie?"
Spojrzałam na nią i wzruszyłam ramionami, po czym wróciłam do przepisywania tematu. Przez następne pół godziny nie działo się nic ciekawego, leżałam na ławce i kreśliłam kółka w zeszycie, gdy reszta klasy słuchała monologu pani Clinton. Nagle cała klasa zamilkła, gdy drzwi od sali otworzyły się. Znudzona spojrzałam na osobę stojącą w wejściu. Przez chwilę myślałam że to sen, który zaraz się skończy.
Stał tam chłopak. Chłopak, który wygląda tak samo jak ten, którego wyobrażałam sobie podczas każdej manifestacji. Wysoki. Czarne kręcone włosy. I co najważniejsze.. Czarne oczy.
- Spóźnienie w pierwszy dzień szkoły? Tylko pogratulować. Podaj mi swoje nazwisko i zajmij miejsce. - powiedziała nauczycielka, otwierając dziennik.
- Haas.
- H-Haas? Ach, tak.. - poprawiła okulary, które lekko zsunęły jej się z nosa. - Dobrze, usiądź.. usiądź.. obok panny Villin. Ostatnia ławka w środkowym rzędzie.
Nie dotarło to do mnie do momentu, kiedy chłopak podszedł do mojej ławki.
- Przesuń się, debilko. Rozłożyłaś się na całej ławce. - powiedział rzucając obok niej plecak.
Nic sobie z tego nie robiłam, co go rozzłościło. Popchnął mnie, przez co prawie spadłam z krzesła i usiadł obok, kładąc nogi na ławkę.
- Pojebało cię?!
Powiedziałam dość głośno, bo wzrok całej klasy padł na mnie.
- Co to za słownictwo, panno Villin? Proszę wziąć swoje rzeczy i iść do dyrektora! I to już!
Przewróciłam oczami, chowając rzeczy do plecaka. Wyszłam z sali i poszłam do łazienki. Jeszcze mnie nie powaliło, żeby iść do dyra.
- To wszystko wina tego nowego! - warknęłam, uderzając pięścią o ścianę.
- A to niby czemu?
Wystraszona odwróciłam się. Chłopak stał oparty o ścianę. Poprawiał włosy opadające mu na twarz i nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Ty tak na serio?! I.. dlaczego wszedłeś do damskiej?
- Przed drzwiami nie było żadnego napisu "zakaz wstępu dla Johannesa Haasa".
Zaczął podchodzić coraz bliżej mnie, przez co ja coraz bardziej odchodziłam. Po paru postawionych krokach uderzyłam plecami o ścianę. Chłopak oparł się o nią prawą ręką, a drugą złapał mnie za wewnętrzną stronę lewego uda.
- Gdzie te łapy?!
- Och, już nie udawaj takiej świętej, Villin. - przewrócił oczami, kreśląc na nim nieznane mi wzory.
- Już zapamiętałeś moje nazwisko? - zapytałam, coraz głębiej oddychając, gdy poczułam usta chłopaka na szyi.
- Kochanie, znam je już od bardzo dawna. - wyszeptał i bez słowa odszedł.
Mrugnęłam kilka razy i podeszłam do lusterka.
- Kurwa. - warknęłam, widząc dużą, a co gorsza bardzo widoczną malinkę.
Wyjęłam z plecaka podkład i nałożyłam dość dużą ilość, po czym wklepałam go gąbeczką. Przez ten czas zadawałam sobie jedno pytanie. Po jakiego chuja ja go wymanifestowałam?
CZYTASZ
Black Eyes
RomanceVictoria zmanifestowała chłopaka, Johannesa. Już na początku ich znajomości jest dużo problemów, z którymi muszą się zmierzyć. Gdy w końcu im się to uda, Johannes będzie musiał zdecydować co jest dla niego ważniejsze - znajomość z dziewczyną, którą...