Rozdział 7 Victoria

10 1 18
                                    

    Przekroczyłam próg mojej ulubionej kawiarni, znajdującej się w pobliżu szkoły, do której niechętnie uczęszczam. Poszłam na koniec pomieszczenia i usiadłam na średniej wielkości kanapie, narzucając na nogi biały koc, który leżał obok. Było to moje ulubione miejsce w kawiarni, gdyż nikt inny nie siadał w pobliżu.

- Dzień dobry, poproszę dużą latte. - powiedziałam, myśląc, że podszedł kelner, bądź kelnerka.

- Z tym to raczej nie do mnie, nie sądzisz? - usłyszałam dobrze znajomy mi głos, a osoba, do której należał zajęła miejsce obok mnie.

    Przewróciłam oczami. Spojrzałam na jego twarz, na której widoczny był lekki zarost. Nie wglądał źle, lecz moim zdaniem lepiej mu bez z niego. Ale czy z, czy bez, i tak wygląda bardzo pociągająco. Stop, Victoria, o czym ty myślisz?

- Czego chcesz? - wlepiłam swój wzrok w stolik przed nami, byle na niego nie patrzeć.

- No nie gniewaj się już. Wiem, że chciałabyś być na miejscu Charlotte. Ale nie każda dziewczyna ma okazję być ze mną, nie każda na to zasługuje. - zaśmiał się, a sens jego słów dotarł do mnie dopiero po chwili?

- Jesteście razem? - zmarszczyłam brwi i kątem oka zauważyłam, że przytakuje. 

    On i ona? Ona i on? Oni razem? Zabawne, nie powiem, że nie. Wzięłam do ręki telefon, słysząc przychodzące powiadomienie. Zerwałam się z miejsca i rzuciłam do chłopaka jedynie krótkie "cześć", po czym ruszyłam w stronę wyjścia z kawiarni.

- Gdzie idziesz? - dorównał mi kroku.

- Nie muszę ci się tłumaczyć, Haas.

    Zostawiłam go w tyle, szybko idąc w kierunku domu. Gdy znalazłam się już dość blisko, zauważyłam czekającą Natashe. Uśmiechnęłam się do niej i weszłyśmy do środka. Mamy nie było w domu, a co z Luckiem nie wiem. Poszłyśmy do salonu i rzuciłyśmy się na kanapę.

- No więc o co chodzi z tą wiadomością, którą mi wysłałaś? - zaczęłam, biorąc do ręki pilota i szukając czegoś ciekawego w telewizji, co było nie lada wyzwaniem. 

- Wiesz, że Haas spotyka się z Hamill? - usiadła i spojrzała na mnie. - Nie rozumiem, ten chłopak jest chyba zdrowo powalony.

- Wiem, dowiedziałam się przed tym jak napisałaś. Nie wiem jak można upaść tak nisko. - pokręciłam głową, a dziewczyna przyznała mi rację. 

    Usłyszałam kroki na schodach. Obie skierowałyśmy wzrok w tamtą stronę. Uniosłam do góry brwi, nie mogąc uwierzyć w widok przede mną. Schodził po nich Luck ubrany w czarny garnitur i czapkę. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem, a zaraz po mnie blondynka.

- I z czego się śmiejecie. - prychnął.

- Gdzie idziesz? - zapytałam, nie mogąc opanować śmiechu. A kiedy usłyszałam odpowiedź, dałabym słowo, że słyszy mnie całe Reno, jeśli nie cały stan Nevada.

- Na randkę. - podszedł do lustra, w którym się przejrzał. - W przeciwieństwie do ciebie nie siedzę cały czas w domu. - prychnęłam podchodząc do niego.

- Któż to ma szczęście, bądź nieszczęście, spotkać się z moim braciszkiem? - poprawiłam mu kołnierzyk białej koszuli. 

- Charlotte. - powiedział, szczerząc się.

- Że co?! - krzyknęłyśmy z dziewczyną, która do nas podbiegła.

- Co w tym takiego dziwnego? - przewrócił oczami, wyjmując z plastikowego opakowania gumę i wkładając ją do ust.

- To, że spotyka się z Haasem? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. 

- Co ty gadasz? - zmrużył oczy. - Albo nie, nie mam czasu, muszę już iść. Cześć.

    Chłopak wyszedł, a ja spojrzałam się na osobę za mną. To nie może skończyć się dobrze.

***

- A widzisz? Mówiłam ci, ale ty jak zwykle po swojemu. - chodziłam po pokoju brata, wymachując rękoma.

- Nie w każdym przypadku mogę ci wierzyć, to skąd miałem mieć pewność, że mówisz prawdę? - wymruczał w poduszkę.

    Westchnęłam, kręcąc głową. Chora sytuacja, nic już z tego nie rozumiem. Podeszłam do łóżka, na którym usiadłam i poczochrałam Luckowi włosy.

- Pierdol tą szmatę, nie ma czym się przejmować.

- A czy ja się tym przejmuję? - ponownie wymruczał słowa w poduszkę, tym razem prawie w ogóle niezrozumiale.

    Przewróciłam oczami, kładąc się obok niego. Dowiedziałam się, że Hamill podoba mu się od jakiegoś czasu i dowiedziałam się o tym jako ostatnia, za co przyjebałam mu w potylice. Według wielu osób to, że dziewczyna mu się podoba było błędem, w tym mnie. Bycie z tą dziewczyną, a nawet jakakolwiek znajomość z nią, nie wróży nic dobrego. Wiele osób może to przyznać, w tym również ja. Gdy byłyśmy młodsze nasze mamy się przyjaźniły, przez co musiałyśmy się jakoś dogadywać. Niby próbowałam się z nią zaprzyjaźnić, aby nie było przykro mamie, ale nie było to dobrym pomysłem. Za każdym razem gdy u nas była, i nie tylko, niszczyła coś, zrzucając winę na mnie. Miałam przez to duże problemy. Wredna mała szmata, nie znoszę jej. 

- Czemu akurat ona? Co ci się w niej takiego spodobało?

- Sam nie wiem. Po prostu jest taka cudowna..

- Nie prawda, co ty gadasz? - przerwałam mu.

    Przez dłuższą chwilę nie odzywaliśmy się do siebie. Każdy pogrążył się we własnych myślach. Zerknęłam na zegarek, na którym widniała godzina kwadrans po dziewiątej wieczorem. Mimo, iż jest jeszcze wcześnie, jestem totalnie wykończona. 

- Dziękuję. - wypaliłam po kilku minutach ciszy.

- Co? - pierwszy raz od dłuższego czasu oderwał twarz od poduszki i zmarszczył brwi. 

- Parę dni temu nie podziękowałam ci za podwózkę do szkoły. Więc robię to teraz. Dziękuję.

***

22:22 22.02.2022

Black EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz