Rozdział 4 Victoria

13 2 12
                                    

    Siedziałam na łóżku przykryta kołdrą, jedząc czekoladowe lody i oglądając bajkę PIĘKNA I BESTIA. Przez następne parę dni nie wychodziłam z domu, z pokoju, a nawet z łóżka. Dzisiaj poniedziałek. Ominęły mnie trzy dni szkoły. Nikomu nie powiedziałam o sytuacji, która niedawno miała miejsce. Ani mamie, ani bratu. Nikomu. Nie to, że się bałam, bo tak nie było. Po prostu nie widziałam żadnej potrzeby, aby im o tym mówić. Już i tak mają wiele na głowie. Mama problemy w pracy, a Luck problemy w szkole, i to już na początku roku szkolnego. Po co miałabym im jeszcze tego dokładać. 

    Wraz z tym, że nie wychodziłam z domu, nie miałam z nikim kontaktu. Ostatnie osoby, które widziałam na oczy to Haas i Morton. Przyjaciółkę zbywałam tekstem, iż źle się czuję i nie mam ochoty się z nikim widzieć. A Haas.. Nie mieliśmy kontaktu odkąd tak po prostu wyszedł z mojego domu, zostawiając mnie samą z moimi myślami i pytaniami, których uzbierało się jeszcze więcej, a odpowiedzi jak nie było, tak nie ma. Może to i lepiej, że nie mam z nim kontaktu. Lepiej dla niego, dla mnie, dla wszystkich. Tak już najwyraźniej powinno być, nic na to nie poradzę.

- Vic, wychodzę! Będę do późna w pracy, zamów sobie na obiad pizzę! Pieniądze zostawiłam na blacie w kuchni, kocham cię! - krzyknęła moja rodzicielka i z hukiem drzwi opuściła dom. 

    Ostatnio dużo pracuje, czasami zastanawiam się czy nawet nie za dużo. Zostałam sama, Luck od szóstej był w szkole. Musiał iść do dyrektora i posprzątać wszystkie sale na parterze, za to co odwalił. A było to palenie zioła w męskiej ubikacji. Dla mnie jak i dla reszty szkoły to nic takiego, jednak dyrekcja oraz nauczyciele mieli na ten temat inne zdanie. Rozmawiali także z naszą mamą, jednak chyba nie dotarło to do niej dlatego, że cały czas była zapracowana. W ciągu miesiąca zmieniała pracę paręnaście razy, przez co już pogubiłam się i nie wiem jaki zawód wykonuje.

    Na telewizorze ukazała się pierwsza reklama i zapewne będzie ich jeszcze dużo. Wstałam z łóżka i wyprostowałam obolałe kończyny. Czekało mnie dość trudne zadanie, musiałam iść po kolejne opakowanie lodów. Wyszłam w pokoju, wcześniej biorąc puste opakowanie oraz łyżeczkę, i skierowałam się schodami w dół. Przeszłam przez duży salon i znalazłam się w również dużej kuchni. Rzeczy, które trzymałam położyłam na blat i zajrzałam do zamrażalnika. Zamknęłam go głośno widząc, że nie ma tam mojego ukochanego jedzenia. Wzięłam do ręki telefon stacjonarny i wpisałam parę cyferek, po czym przyłożyłam go do ucha. Połączenie od razu zostało odebrane.

- Dzień dobry, chciałabym zamówić dwie duże pizzy hawajskie z sosem czosnkowym i dwie cole. - powiedziałam niemal od razu. Rozmowa długo nie trwała. Już po chwili odłożyłam urządzenie. Podeszłam do dużego lustra, które znajdowało się w salonie. Skrzywiłam się na widok, który w nim zastałam. Wyglądałam jak siedem nieszczęść, a nawet gorzej. Niewiele się zastanawiając wróciłam do pokoju. Jednak nie na długo, a tylko po to aby wziąć ręcznik oraz czystą bieliznę i poszłam do łazienki obok. 

    Nalałam do wanny dużą ilość wody, uważając jednak aby się z niej nie wydostała, choć wiem, że niedługo to i tak się stanie. Z szuflady spod umywalki wyjęłam niebieską kulę, którą rozpakowałam i do niej wrzuciłam, a woda od razu przybrała kolor. Szybko się umyłam wiedząc, że nie ma czasu. Moje zamówienie mogło w każdej chwili przyjechać. Wysuszyłam mokre włosy i wróciłam do mojego królestwa. Przede mną kolejne dość trudne zadanie. Wybranie ubrań. Stałam tak i stałam, nie wiedząc co mogę założyć. W końcu zdecydowałam się na czarne rurki i gruby biały sweter, zakładany przez głowę. Mimo, iż był jeszcze wrzesień było zimno, co jest dziwne. W mieście Reno położonym w stanie Nevada, przy granicy z Kalifornią rzadko kiedy jest zimno, nie licząc grudnia, stycznia i lutego. Nałożyłam jeszcze tusz na rzęsy i bezbarwny błyszczyk na usta. Wyglądałam nawet dobrze.

    Do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka. Zbiegłam po schodach, zachodząc do kuchni po pieniądze i pobiegłam do drzwi. Otworzyłam je, a przede mną stał mężczyzna na około dwadzieścia sześć lat z lekkim zarostem, ubrany tak jak każdy sprzedawca pizzy. Jego oczy miały odcień czekolady, to samo włosy, a lewa brew była lekko rozcięta, co mnie zdziwiło, gdyż moda na to już dawno minęła. Wzrostu natomiast miał ze sto osiemdziesiąt pięć, jak nie więcej.

- Dzień dobry, oto pani zamówienie. - powiedział, a jego głos był lekko zachrypnięty, podobnie jak głos...

- Dziękuję. - wzięłam od niego jedzenie i podałam pieniądze. Nie czekając na resztę, powiedziałam szybko "do widzenia" i zamknęłam drzwi. Poszłam do kuchni i pierwszej pizzy już po chwili nie było. Lubię jeść, co trudne do zauważenia nie jest. Otwierając drugą przez przypadek strąciłam łokciem sos na podłogę, przez co niewielka ilość wyleciała z opakowania. - Kurwa. - zaklęłam pod nosem kręcąc głową. Urwałam kawałek papieru i szybko starłam dodatek z podłogi.

    Usłyszałam dziwny dźwięk dochodzący z mojego pokoju. Zmarszczyłam brwi zastanawiając się co to mogło być, jednak stwierdziłam, że to zapewne z telewizora, który cały czas był włączony. Tak samo jak pierwsza, po chwili zniknęła druga pizza. Opakowania po nich wyrzuciłam do kosza wraz z opakowaniami po sosach, a jedną całą i pół drugiej butelki ze słodką cieczą wstawiłam do lodówki. Kierując się w stronę pokoju, ponownie usłyszałam dzwonek do drzwi. Zastanawiałam się któż to może być, nikogo nie zapraszałam, mama miała być do późna w pracy, a Luck miał klucze. Dźwięk ponownie rozbrzmiał w moich uszach, więc przewracając oczami, ponieważ naprawdę nie chciało mi się z nikim w tej chwili rozmawiać, poszłam otworzyć. Gdy już miałam złapać za klamkę, poczułam spory ból z tyłu głowy, za którą się złapałam. Spojrzałam na rękę, która była cała we krwi, a już po chwili była tylko ciemność.

Black EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz