W ciemnym pokoju, rozświetlonym jedynie lampką na biurku, garnitur wiszący na szafie wydawał się wręcz jasnobrązowy. To prawdopodobnie wpływ kolorystyki tego pokoju i nikłej jasności, wszak normalnie był śnieżnobiały. Dokładnie taki, jaki Ougai sobie wymarzył. Co do szczegółu zostały zrealizowane jego słowa.
Sakaguchi siedział przy biurku i kończył notatkę, jak już co wieczór. Sporo się dzisiaj działo. Odbiór garnituru, to tylko jedna z wielu rzeczy. Dzisiaj przyszły ich obrączki, a poza tym on podpisał umowę z nabywcą tego mieszkania. Ostatnie przesyłki z każdą najmniejszą rzeczą też już były odebrane lub właśnie do niego jechały. Wszystko się dopełniało. Za sześć dni po raz ostatni opuści to mieszkanie, nigdy do niego nie wracając.
Cieszył się. Nie umiał nie wyrazić radości na to, że już wkrótce będą razem. Wkrótce przytulą się naprawdę, zaczną „być" ze sobą, tak prawdziwie, bez rozgraniczenia między światem materialnym i astralnym. Ango parsknął cicho śmiechem, czując, jak ukochany nagle obejmuje go za szyję i całuje go w policzek.
- Miałeś wypoczywać - zarzucił mu, ale nie umiał być zły.
Zwykle Ougai pojawiał się nagle, po cichu, jakby od zawsze tu był. Zawsze też w ten sam sposób znikał. Ango przymknął swoje oczy, by lepiej go widzieć, po czym uniósł głowę, aby dostrzec jasną, rozpromienioną w szczęściu twarz jedynej osoby, która mu pozostała. Z którą planował wspólnie kroczyć. Szkarłatnooki chyba świetnie się bawił, przeszkadzając mu.
- Nie umiałem cię nie zobaczyć wieczorem, Ango - odpowiedział mężczyzna, puścił go i oparł się obok - Jest coraz bliżej, a ja... aż się denerwuję z wrażenia.
Okularnik uśmiechał się szeroko, kiedy go słyszał. Sam zaczął kończyć tę notatkę, dopisał jednak tylko już „nie mogę się doczekać", po czym odwrócił kartkę w kierunku, gdzie stał ukochany i sam podniósł się z miejsca.
- Ja też. Ten dzień musi być idealny w każdym calu. Chyba głównie dlatego sam... nie. Ja chcę, aby to się zdarzyło już. Dlaczego pożegnanie z Yokohamą musi tyle trwać, Ougai?
Mężczyzna o przydługawych włosach uśmiechnął się pokrzepiająco, chwilowo przerywając czytanie listu. Spojrzał na partnera i pokręcił głową.
- Gdybym sam mógł od-tak pożegnać się z tym miastem, pewnie już dawno bym to zrobił. Dasz radę. Jeszcze kilka dni.
Ango kiwnął głową i wziął głębszy oddech. Uchylił powieki, po czym rozejrzał się po pokoju, ledwie dostrzegając ukochanego obok. Wierzył, że on tam był, to musiało wystarczyć. Sam podszedł do regału i kucnął by znaleźć odpowiednią pozycję. Położył dłoń na niebieskiej oprawie. Miejsce obok było puste.
- Zabrałem go - padły lekkie słowa za jego plecami - Chciałem... powspominać. Raz jeszcze wrócić wspomnieniami do wszystkich naszych rozmów, do najważniejszych chwil. Przepraszam, zapomniałem ci wcześniej wspomnieć.
Czy osoba ze świata marzeń mogła zabrać coś materialnego? Odpowiedź była raczej oczywista, ale Ango odrzucił ją. Co prawda dzisiejszego wieczoru jego gad w terrarium znów zachowywał się bardzo nerwowo, co było niepodobne do niego, ale mimo to okularnik uwierzył w to, co mówił jego partner. Skoroszyt był u Ougaia. Było to do zaakceptowania i on nie miał zamiaru robić mu o to wyrzutów. Sam planował powspominać każdą ich jedną chwilę teraz, wieczorami, zanim ostatecznie wejdą w trwały związek. Podniósł się i przygładził rękaw koszuli. Później, będą to wspominać później. Albo ukochany będzie to przywodzić na głos, Ango nie wiedział. Chciałby faktycznie móc wspominać razem.
Poczuł dotyk po bokach, z uśmiechem przymknął oczy i ostrożnie ułożył dłonie na dłoniach partnera, starając się je jakkolwiek próbować pochwycić. Szkarłatnooki wydawał się szczęśliwy. Urzędnik nie wiedział, czy chodzi o zbliżający się ślub, czy po prostu o to, że byli ze sobą. To chyba nie było ważne, skoro odczuwał radość... prawda? Nie dało się też jej nie czuć, obserwując jego ekspresję. Ougai był cudowną osobą, jego ideałem. Każdy kontakt z nim był po prostu czystą przyjemnością.
A mimo to Ango trochę żałował, że powiedział mu wtedy „do zobaczenia". Nie powinien zostawiać jakiegokolwiek promyczka nadziei. Z resztą... co, jeśli Mori przez to właśnie będzie go szukał? Była nikła szansa, że go odnajdzie, ale zawsze pozostawał ten jeden procent. Nie chciał mu tego fundować. Miał wrażenie, że powinni się wtedy lepiej, bardziej stanowczo pożegnać.
- Pokażesz mi obrączki? - głos Ougaia wyrwał go z zamyślenia, mężczyzna stał przed nim, wolnym ruchem gładząc jego ramię. Jego pogodne, lekko zaciekawione oblicze było przyjemnym balsamem na pełen wątpliwości i trosk umysł okularnika.
Jednak mężczyzna pokręcił głową.
- Mają być niespodzianką, kochanie. Cierpliwości...
Ougai nie był w pełni przekonany, aby czekać. Ale chwila przekonywania przez Ango sprawiła, że uległ i zgodził się poczekać jeszcze te kilka dni. Jeszcze trochę. Od zaręczyn minęły ponad dwa lata, mogli poczekać jeszcze kilka dni. Czas w tych finalnych przygotowaniach zdawał się nie gonić, ale ciągnąć, jak guma i obaj to bardzo mocno odczuwali.
CZYTASZ
[BSD] Czarny ślub na deskach teatru
FanfictionJak głęboko trzeba wierzyć w wyobraźnię, by stała się ona jawą? Kolejne opowiadanie z nieistniejącym shipem, kolejny angst, pierwszy raz zostawiam dwa zakończenia. Polecam czytać w domu~ Beta-Read: Szczot_Fraser, D.G. Okładka od smol.tish