V

94 9 3
                                    

Stałem opart o pień drzewa pod budynkiem z którego powinien wyjść Jean. Było już sporo po dzwonku, wszyscy wyszli a jego dalej nie było. Kierowany złym przeczuciem wszedłem do budynku a to co zobaczyłem przez uchylone drzwi jednej z sali sprawiło, że zamarłem. Nad Jeanem opartym o ścianę stał jakiś chłopak. To nie było by nic dziwnego gdyby nie zwierzęca panika w oczach kolegi. Nie mogłem zrozumieć dlaczego do ludzi nie trafia że z jakiegoś powodu odszedł z Kruków? Że nie jest taki jak oni? Jeszcze obwiniają go o "samobójstwo" Riko. Jak można być tak pozbawionym empatii? Wszedłem do pomieszczenia z trzaskiem odwracając tym samym uwagę prześladowcy. Na mój widok chłopak zbladł i cofnął się jak najdalej od Jeana. Patrzyłem na niego z furią i ledwie powstrzymywałem się przed rzuceniem na niego.
-Spierdalaj stąd, dopilnuję by dyrektor się o tym dowiedział- wysyczałem przez zęby a chłopak uciekł.
Gdy było bezpiecznie zamknąłem ostrożnie drzwi i usiadłem przed Jeanem. Ten nie zauważył tego póki po chwili ciszy się nie odezwałem.
-Jego już nie ma. Co się stało?
Jean rzucił mi krótkie spojrzenie po czym wyjąkał:
-Był wściekły za to że odszedłem z Kruków. Był fanem czy coś. Mówił też coś o Riko i Tetsujim.
Policzyłem do 10 by się uspokoić po czym odezwałem się łagodnie.
-Zabiorę cię do nas.
W akademiku zaparzyłem herbatę dla siebie i współlokatora po czym usiedliśmy razem przy stole. Jean nie patrzył mi w oczy gdy sączył swój gorący napar ale na pewno czuł mój wzrok który wypalał w nim dziurę.
-Co powiesz na film? - zapytałem niespodziewanie a Jean zbyt zdumiony po prostu zgodził się.
Najwyraźniej jemu też podobała się wizja wieczora przed telewizorem i nic nie robienia. Gdy się ściemniło a zegar wybił północ, oby dwoje położyliśmy się w swoich łóżka zapadając w sen.

Późno w nocy obudził mnie trzask dochodzący z kuchni. Szybko zerwałem się na równe nogi a widząc że Jeana nie ma w jego łóżku rzuciłem się do kuchni. To, co zobaczyłem złamało mi serce. Jean stał z nożem w ręce a po jego dłoni spływała krew. Chłopak szlochał cicho powtarzając, że się boi i by nie robił mu krzywdy. Pewnie miał koszmar o Rico przez co mój żołądek ścisnął się w nie przyjemny sposób. Gdy Jean zamierzał znowu naciąć skórę, rzuciłem się w jego stronę wyrywając mu ostrze. Rzuciłem je na podłogę i ignorując krew na rękach Jeana wtuliłem go mocno w swoją klatkę piersiową. Jean płakał w moją koszulkę a ja tylko głaskał go po głowie szepcząc uspokajające słowa. Gdy chłopak się trochę uspokoił ostrożnie zaciągnąłem go do salonu gdzie za jego zgodą powoli opatrzyłem mu rany.

Naprawić to co zniszczone~JereJean Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz