~ XXIII ~ Pierwotni dołączają do walki

808 52 5
                                    

***

- Jesteś pewna, że jesteś na siłach walczyć?- zapytał Elijah spoglądając na siostrę, która zakończyła jedzenie drugiej porcji krwi z lodówki, którą jako jedyna spożywała w całym domu

- Jestem pewna, Elijah.- potwierdziła odkładając torebkę na bok, po czym wytarła chusteczką usta.- Nie jestem dzieckiem drogi bracie. Przypominam ci, że z naszego żyjącego rodzeństwa, to ja jestem ta starsza. To ja powinnam zadać to pytanie, nie ty.- stwierdziła rozbawiona

- Ja również nie jestem dzieckiem.- zauważył równie rozbawiony Pierwotny.- Nie zmienia to jednak faktu, że jesteś teraz matką i bardzo się narażasz. Nie mówię tu tylko o Henriku. Mówię tu też o innych twoich dzieciach.- stwierdził

- Ja stworzyłam tę linię wampirów. Jeśli będzie trzeba, zrobię wszystko, by przetrwała tylko garstka. Przeze mnie się to rozpoczęło i ja to zakończę.- powiedziała pewnie poprawiając kurtkę

- Miło słyszeć, że chociaż najstarsza w naszej rodzinie jest tą odpowiedzialniejszą.- rozbrzmiał głos Klausa, który z uśmiechem spoglądał na starsze rodzeństwo.- Użyłem perswazji na opiekunce. Nie pamięta, że nas w ogóle widziała. Myśli, że od rana zajmuje się Henrikiem.- poinformował

- Nie chcę żebyście się mieszali w to. Nie chce was w to wciągać.- stwierdziła Evelyn dalej nie będąc przekonana co do tego

- Już się wmieszaliśmy, siostro. Jest to sprawa rodzinna, a co jest waszą sprawą, to i naszą. Razem i na wieki.- przypomniał jej Elijah

- Poza tym, wampiry w dzisiejszych czasach są bardzo niewychowane i nie odnoszą się do starszych z szacunkiem. Myślę, że ich seniorzy, bo tak siebie możemy nazwać, powinni pokazać im, co to znaczy zadzierać z rodziną Pierwotnych i z jakim szacunkiem powinni odnosić się do starszych.- dopowiedział pewnie Niklaus

- Skoro tak mówicie.- westchnęła głośno, po czym spojrzała przez okno na las.- Gdzieś tam walczą mój mąż, moje dzieci oraz wataha. Nie chcę by stała się komukolwiek, jakakolwiek krzywda.- stwierdziła

- Więc najlepszym rozwiązaniem będzie zajęcie się drugą armią, która zmierza na nich od drugiej strony.- oznajmił Elijah

- Idziemy.- powiedziała Evelyn jako pierwsza opuszczając dom, po czym wraz z braćmi ruszyli biegiem w stronę pola walki

***

Walka była zażarta. Cullenowie wraz z wilkołakami walcząc ramię w ramię zabijali kolejno przybywające na pole walki oddziały armii nowonarodzonych prowadzone przez Victorię oraz jej poddanego, Riley. Nowonarodzeni byli bardzo silni i szybcy przez to, że w ich organizmie pozostawała jeszcze krew z ich ludzkiego życia

- Carlisle!- zawołała w pewnym momencie Alice, wybudzając się w ostatniej chwili z transu i doznanej wizji

- Co się dzieje?!- zapytał blondyn podbiegając do niej i zabijając w ostatniej chwili jednego z nowonarodzonych

- Armia była podzielona na dwie części. Druga zmierza tutaj od południa.- poinformowała go

- Jak to możliwe, że wcześniej tego nie zauważyłaś?!- zapytała Rosalie, która usłyszała słowa swojej przybranej siostry

- Nie mam pojęcia. Musi być również druga osoba, która pomaga Victorii.- odpowiedziała poddenerwowana zabijając kolejnego wroga.- Będziemy mieli jednak wsparcie.- dodała zaraz

- Jakie wsparcie?- zapytał Jasper zrzucając z ciała Embry jednego z nowonarodzonych

- Evie wraz ze wsparciem.- odpowiedziała.- We trójkę zdołają zatrzymać ich. Widziałam to.- odpowiedziała z małym uśmiechem

Pierwotna CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz