Rozdział 1

536 41 10
                                    

per. Sapnap

Poczułem, że ktoś mnie przytula. Spojrzałem na tą osobę i po włosach rozpoznałem Karla z innej mafii. Objąłem go ramieniem i uśmiechnąłem się do niego.

- Cześć Karly - przywitałem się

- Hej Sapy - odpowiedział brunet - Dreama i George'a jeszcze nie ma?

- Nie, przyszedłeś pierwszy - odparłem

On kiwnął głową na znak, że rozumie i uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłem gest. Usiedliśmy na ławce  i zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach, głównie na tematy związane z mafiami, treningami, do jakich przystępujemy i broniami, z jakich korzystamy w walce.

Po około pięciu minutach zauważyliśmy dwóch chłopaków. Jeden był wysokim blondynem, na sobie miał zieloną bluzę z czarnym uśmiechem i czarne spodnie. Jego twarz zakrywana była przez białą okrągłą maskę z wzorem jak na bluzie. Drugi, niższy on blondyna brunet miał na sobie jasnoniebieską bluzę z kapturem i numerem 404 w czerwonej ramce. Na nogach miał białe adidasy i czarne dresy, Jego oczy zakryte były przez okulary w białych oprawkach z przyciemnianymi szybkami.

- Cześć chłopaki - powiedzieli równocześnie

- Hej - odparłem równocześnie z Karlem - Co powiecie na spacer po parku? - dodałem

- Brzmi świetnie - odpowiedział Clay

- A więc chodźmy! - wykrzyknęli niżsi, na co się zaśmialiśmy

Wstaliśmy z ławki i całą 4 ruszyliśmy ścieżką, rozmawiając o wszystkim i o niczym.  W pewnym momencie Karl zatrzymał się , co my też zrobiliśmy. Chłopak, wpatrując się w jakieś miejsce wyjął pistolet z kieszeni. Wycelował w jakąś dwójkę przytulających się ludzi, a następnie nacisnął na spust. Odgłos strzału rozniósł się po okolicy. Tamten chłopak otrzymał kulkę w plecy i wywrócił się na ziemię,  po chwili pełną jego krwi. Dziewczyna rozpłakała się i uklęknęła przy jego martwym ciele.

Ja i pozostała dwójka stojących obok mnie chłopaków patrzeliśmy na to zdarzenie z otwartymi ustami. Żaden z nas nie przypuszczał, że nasz uroczy przyjaciel mógłby kogokolwiek zabić w całym swoim życiu.

per. Karl

 Po strzale uśmiechnąłem się do siebie i podszedłem do tej dziewczyny. Spojrzała na mnie i zdenerwowana wstała z ziemii. Chwilę później dała mi z liścia.

- Karl... ty... kretynie! - wrzasnęła na mnie, nadal płacząc - T-ty go zabiłeś! N-nigdy ci tego nie wybaczę!

- I co z tego, Tiffany? - zapytałem, zamieniając pistolet na nóż jednym ruchem ręki

- T-ty jesteś mordercą i.. i zgłoszę cię n-na policję! - krzyknęła

- No spróbuj, zakład, że tego nie zrobisz? - zaśmiałem się

- Dobra - odparła zdeterminowana - O tysiaka?

- Może być - wzruszyłem ramionami

Potrząsnęliśmy nasze ręce i chwilę po tym ona zaczęła biec w stronę komendy policji. Ja się ponownie zaśmiałem i rzuciłem w dziewczynę nożem, który trzymałem w dłoni. Narzędzie wylądowało prosto w jej plecach. Jej krzyk rozniósł się echem po okolicy, a jej krew po piasku, na którym leżało jej ledwo przytomne jeszcze ciało. Podszedłem do niej.

- Zakład to zakład, skarbie - powiedziałem i wyciągnąłem portfel z jej kieszeni -  A ja jak zwykle wygrałem

Tiffany chciała mnie powstrzymać, lecz nie udało jej się, gdyż ze łzami w oczach straciła przytomność. Wyjąłem równo tysiąc dolarów z jej portfela, który następnie spaliłem, używając mojej zapalniczki w kolorze fioletowym. Kiedy wszystko spłonęło rozrzuciłem resztki jej portfelika dookoła miejsca zbrodni. Po zrobieniu tego wróciłem do chłopaków. Byli zaskoczeni, co widziałem w ich oczach.

- Co to do cholery było?! - odezwał się jako pierwszy Sapnap ze zdziwieniem w głosie

- A co to miało być? - spytałem ironicznie

- Dlaczego ich zabiłeś? - spytał Dream, prawie wybuchając czajnikowym  śmiechem

- Jakby ta baba to była moja dziewczyna - wyjaśniłem, nie ukazując żadnych emocji - I po raz kolejny mnie zdradziła, tym razem z moim ex

- I to był powód aby ich zabić? - zapytał zrezygnowany George

- TAK - odparłem, a następnie się uśmiechnąłem

- Okej, popieram - odpowiedział mi brązowowłosy i zaśmiał się pod nosem

Rozmawialiśmy jeszcze pół godziny, przestaliśmy dopiero, gdy zrobiło się już porządnie ciemno. Wtedy każdy z nas poszedł w swoją stronę.

Wracałem z włączoną latarką w telefonie, aby się o nic nie potknąć. Po drodze, około 700 metrów od bazy poczułem, że ktoś pociągnął mnie do jednej z ciemnych uliczek. Tamta osoba przycisnęła mnie do ściany budynku, który był za moimi plecami.

Spojrzałem na twarz osoby, która mnie trzymała. Był to wysoki , czarnowłosy chłopak z szarymi oczami. Ubrany był w czarny kombinezon, cały w plamach krwi. Chwycił mnie za szyję i zaczął mnie lekko podduszać.

- Jutro. Ta sama godzina. To samo miejsce. - wycedził przez zęby - Masz przynieść $20000. Albo pożałujesz.

Po tych słowach lekko się uśmiechnął. Chwilę później rozpłynął się w cieniu, zostawiając po sobie tylko jedną kartkę.

Wyszedłem z uliczki i pobiegłem w stronę bazy. Kiedy w końcu byłem pod drzwiami, jedyną rzeczą, jaką słyszałem ze środka, były krzyki mojego wkurzonego ojca.

- Pora umierać - westchnąłem

Morderstwo na życzenie - Mafia A.UOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz