Rozdział 2

110 10 2
                                    

***Kate***

Z samego rana stanęłam przed drzwiami domu mojego syna. Czekała mnie naprawdę trudna rozmowa. Odetchnęłam głęboko i zapukałam. Drzwi otworzyła mi Inanna i zaprosiła z uśmiechem do środka. Poprosiłam ją, by zostawiła mnie na moment samą z synem, a ona skinęła głową i wyszła do sypialni. Bożydar siedział przy stole i jadł śniadanie, lecz gdy Ina poszła do pokoju zrozumiał, że to nie jest jedna z moich normalnych wizyt.

–Cześć mamo, co się stało?– zapytał widząc moją poważną minę. Starałam się ukryć za powagą to jak trudną decyzję podjęłam.

–Ares wszczął wojnę na ziemi

–Co? –kromka chleba wypadła mu z ręki wprost na talerz.

–Spokojnie, już wrócił do piekła– odparłam.

–Skąd to wiesz?

–Widziałam się z nim– teraz mina mojego syna była mieszanką zrozumienia ze smutkiem. –I zamierzam się z nim widywać– dodałam.

–Mamo, jeśli się dowiedzą to przecież...

–Dlatego do Ciebie przyszłam. Chcę, żebyś wiedział i mnie zrozumiał. Kocham Cię najmocniej na świecie, ale Ty masz tu Ine, niebawem będziecie rodzicami, a ja nie potrafię żyć bez...

–Bez Aresa. Wiem i chociaż cholernie się o Ciebie boję mamo to przeczuwałem, że nie dacie rady bez siebie wytrzymać – oznajmił.

–Chciałam, żebyś wiedział, że kiedy upadnę to...nie chciałam żebyś mnie znienawidził– jak Lucyfera dodałam w myślach.

–Mamo doskonale wiesz, że tak samo mocno kocham Aresa i jeśli będziecie razem będę spokojniejszy. Teraz, gdy on tam został sam czuje strach i tęsknię za nim jak nigdy. Jeśli jednak będziesz przy nim będę wiedział, że moi rodzice są szczęśliwi. Nic więcej mi nie trzeba– odparł, a ja mocno go przytuliłam.

– Ina kochanie chodź tu do nas – zawołałam i moja synowa wróciła do kuchni.

–No i jak wybraliście już imię dla maluszka?

–Tak– Ina spojrzała niepewnie na Bożydara, a on na nią.

–No i jakie to imię?

–Lucifer – odparli jednogłośnie, a ja omal nie spadłam z krzesła.

–Słucham? Czy wyście poszaleli ? Chcecie dać dziecku na imię Lucifer? Przecież od małego będzie skazany przez tych wszystkich świętych jakby był gorszy – odparłam z przerażeniem.

– Mamo spokojnie. Rozmawialiśmy z Gabrielem. Twierdzi, że mimo iż nie cierpi Lucyfera, to imię to jest anielskie i oznacza jaśniejący, niosący światło. Przyznał, że to odważne posunięcie z naszej strony, ale też, że może po tylu wiekach i dekadach imię Lucyfer zacznie się aniołom kojarzyć z czymś dobrym – wyjaśnił Bożydar.

–Dlaczego właśnie to imię?

–To przez Lucyfera znalazłam się w piekle, gdyby nie to nie poznałabym Bożyka–przyznała Ina. Teraz rozumiałam. Nie chodziło o pana piekieł, lecz o wspomnienia. O przeznaczenie, które ich połączyło. Westchnęłam

–Niech więc będzie Lucifer–przyznałam i ucałowawszy ich oboje ruszyłam powoli do wyjścia. Za pół godziny miałam się pojawić w pracy. Nie chciałam się spóźnić, by Gabriel się nie zdenerwował.

Musiałam przecież być w dobrych relacjach z archaniołem. Kiedy tylko zbliżyłam się do głównego gmachu straż jak zwykle zaprowadziła mnie prosto do Gabriela nie omieszkając przy tym przyciskać mi włóczni do pleców. Zupełnie jakbym przychodziła kraść bądź zabijać, a nie pracować. Cóż taki był już mój podły los.

Gabriel jak zwykle udał, że nie widzi zachowania straży i przyjął mnie z serdecznym uśmiechem.

–Kate,  wcześnie jesteś, podoba mi się twoja punktualność. Skoro mamy trochę czasu to co powiesz na kawę w moim towarzystwie?– zapytał, a ja przełykając w ustach przekleństwo uśmiechnęłam się do niego jak najładniej umiałam.

–Z wielką przyjemnością –odparłam, choć sprawiał on wrażenie, jakby nie spodziewał się żadnej innej odpowiedzi. Zupełnie jakbym nie miała wyboru i musiała przyjąć jego zaproszenie. Trochę mnie ciekawiło jak by zareagował, gdybym odmówiła.

*Lucyfer*

Byłem w takim stanie z jakiego ciężko się wyrwać. Śmierć nie robiła na mnie wrażenia. Okrucieństwo stało się rutyną. Piekło huczało od pomówień jako, że znów zmieniam się w tyrana. Niektórzy też twierdzili, że załamałem się po odejściu żony i syna. Ja jednak nie czułem niczego. Zupełnie jak po znieczuleniu.

Fakt faktem korzystałem z jednego z najprzyjemniejszych znieczuleń jakim był alkohol. Pomagał mi w takich chwilach jak ta, kiedy u boku Kali przemierzałem pole pełne trupów z których powoli uchodziło życie. Najzabawniejsze były ich miny, gdy nagle zaczynali nas widzieć. Oczywiście miałem znacznie zmieniony wygląd, bo Kali miała swoje upodobania i wykorzystywała swoje dziwne umiejętności, by przerażać śmiertelników. Najbardziej kochała pola bitew i rozlew krwi. Wymachiwała kosą równie sprawnie jak rolnik na polu podczas żniw. Krzyk, płacz, chlupot krwi pod stopami to widywałem od dłuższego czasu codziennie.

Lilith mogłaby to przerwać, ale nie odzywała się do mnie, a sam nie miałem odwagi jej prosić o pomoc. Nie byłem pewny czy chciałbym usłyszeć jej odpowiedź. Wolałem się oszukiwać, że chodź zła gdzieś tam jest jeszcze moją przyjaciółką. Kali doskonale zdawała sobie sprawę, że Lil jest na mnie cięta i dlatego korzystała z władzy jaką zyskała nade mną przez przypadek. Pamiętam jeszcze jak kiedyś Lilith dowiedziała się co robię z tą chodzącą Lady Killer. Była tak seksownie wściekła i nieźle wtedy dała popalić Kali.

Tęskniłem za przyjaciółką i za naszymi rozmowami. Teraz w piekle czułem się potwornie samotny. W jednym z ciemnych zakamarków ujrzałem Aresa. Zatrzymałem się jak wryty, gdy u jego boku ujrzałem Kate. Była tam. Taka piękna z tymi białymi skrzydłami i lekko potarganymi włosami. Jednak przeraziłem się, gdy zobaczyłem jak zaczynają się całować. Nie miałem nic przeciw temu by była szczęśliwa, ale nie chciałem, by spotkało ją tyle bólu co mnie,a zasady w niebie mówiły jasno– romans z demonem to upadek anioła. Przypomniałem sobie jak bardzo cierpiałem, gdy wyrywano mi skrzydła i wzdrygnąłem się. Czas przyspieszył i już ich nie widziałem. Kali przesuwała się w innym paśmie czasoprzestrzeni, więc czasem godzina była całą dobą, a doba godziną.

Wiedziałem jedno muszę zrobić porządek z Aresem. Przekraczał granice, których ja miałem obowiązek pilnować. Gdy znów znalazłem się w swoim biurze połączyłem się z Lilith przez lusterko i nakazałem natychmiast wezwać do siebie Aresa. Lilith nagle zrobiła zaniepokojoną minę mierząc mnie dziwnie wzrokiem, ale bez słowa skinęła głową i rozłączyła się.  Spojrzałem w lustro naprzeciw mnie i zrozumiałem skąd to spojrzenie. Od góry do dołu ociekałem posoką. Westchnąłem i ruszyłem do służbowej łazienki, by wziąć szybki prysznic. Czułem, że czeka mnie poważna rozmowa. Możliwe, że najtrudniejsza jaką przyjdzie mi odbyć.

______________________________

Kochani

Ja wiem, że rozdziały nie za długie, ale te krótsze ostatnio lepiej mi idą, więc muszą takie zostać.

Wszystko opiera się na czasie jaki posiadam, a mam go mało.

Mam nadzieję, że ta część wam się spodoba

Czekam na komentarze i gwiazdki

Pozdrawiam

Roxi

Między niebem, a piekłem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz