Przemierzaliśmy leśne drogi naszym Jeepem. Wyglądałam przez zabrudzone okno starając się zapamiętać jak najwięcej być może potrzebnych potem szczegółów.
Las był pusty jak jeszcze nigdy co w sumie było dosyć przewidywalne jak na czasy w których żyjemy. Mimo wszystko wydawał mi się piękny - wręcz fascynujący. Zawsze uwielbiałam lasy - mają niepowtarzalny klimat. Dopiero podczas naszej jazdy zobaczyłam jak wielki - i okropny- wpływ miała działalność człowieka na lasy. Dawniej pościnane drzewa osiągały już teraz nawet do pięciu metrów długości. Zwierzęta które kiedyś były wielką rzadkością teraz mogliśmy znaleźć wszędzie.
Z rozmyślań wyrwał mnie widok jakiegoś miasteczka za oknem.
Rick wjechał na podjazd pierwszego lepszego domu z białą elewacją i wysiadł.
-Jestesmy- rzekł otwierając drzwi od mojej strony. Wyskoczyłam z samochodu wyciągając swój plecak i stanęłam przed domem przyglądając się mu. Biała elewacja, drewniane drzwi w tym samym kolorze, czerwony dach, okna a nawet schody wyglądały na bardzo dobry stan. Ogródek za to wskazywał na coś odwrotnego - drzewa stanowiły swoisty płaszcz nad ogrodem, bluszcz zarósł już praktycznie całą - jak mysle- trawę a ogródek warzywny wyglądał jakby od kilku lat nikt się nim nie zajmował co mogło oznaczać że nikt nie był tu od początku apokalipsy. Z jednej strony byłam bardzo ucieszona tym faktem - to oznaczało że wszystkie zapasy jakby czekały na nas ale to również oznaczało teren zasypany szwędaczami. One teraz były wszędzie a takie tereny jak to miasteczko - które nie były oczyszczane- były szczególnie niebezpieczne. Był to dla mnie kolejny pretekst żeby pokazać że nadaje się do takich wypadów.
Objęłam wzrokiem całą okolicę i z Carlem u boku weszłam za Rickiem po schodach. Mężczyzna stanął przy drzwiach zastukał w nie trzy razy i czekał w ciszy na jakieś dźwięki ze środka. Nic nie usłyszeliśmy więc uchylił drzwi i wśliznął się do środka. Ja skierowałam się na prawo - do kuchni, Carl poszedł na pierwsze piętro a Rick udał się w lewo do salonu.
Przeszłam przez trzy pomieszczenia aż weszłam do tego samego w którym był Rick.-Czysto- Powiedziałam jednocześnie nasłuchując jakiś informacji od Carla
- U mnie też czysto- odparł Rick siadając na skórzanym fotelu w gabinecie-Czysto! Vic! Podejdziesz tu na chwilę? Chce ci coś pokazać- krzyknał Carl z piętra.
Spojrzałam na Ricka, odstawiłam swój plecak i zaczęłam wspinac się po schodach na których szczycie stał już moi przyjaciel.
-Zamknij oczy i podaj mi rękę- powiedział chłopak wyciągając do mnie swoją dłoń.
- Przyjaźnimy się ale mam nadzieję że nie jesteś az tak pojebany żeby zepchnąć mnie ze schodów.- odparłam podając mu moją dłoń. Mimo tego co powiedziałam ufałam mu w 100%. Znalismy się przecież od przedszkola czyli już 10lat (zakładam że oboje poszli do przedszkola w wieku 4🙈~aut)
Szłam stawiając niepewne kroki na korytarzach wyłożonych wykładziną.-Zaraz będzie zakręt, uważaj- usłyszałam głos mojego przyjaciela jakieś pół metra ode mnie.
Odczekałam dwadzieścia sekund - czyli około trzy kroki i skręciłam ostro w prawo. Poczułam ścianę na mojej twarzy i usłyszałam głuchy stuk który sama musiałam spowodować.- jeszcze nie tu idiotko! Powiedziałem zaraz- krzyknął Carl podbiegając do mnie i zdejmując mi szmatkę z oczu.
-Nic ci nie jest?- spytał kładąc mi swoje ręce na policzkach i oglądając mój stłuczony nos. Jego dotyk sprawił że ból trochę mi ulżył-Raczej nic mi nie jest debilu ale pozwól że dalej pójdę już bez opaski - rzuciłam ale nie wyrwałam mu się.
-Tak właściwie to już jesteśmy- odparł wskazując na otwarte drzwi w których framugę przed chwilą weszłam.
Postawiłam dwa kroki i skręciłam tym razem trafiając w drzwi i nie zdążyłam nawet przez nie przejść bo mnie zamurowało. Cały pokój był wypełniony półkami z książkami sięgającymi od podłogi aż po sufit.
- kiedyś mówiłaś że uwielbiasz czytać. Pomyślałem że ci się tu spodoba.- powiedział Carl widząc moją reakcję.
Odwróciłam się i zarzucilam mu ręce na szyję.
-Dziekuje- powiedziałam przytulając go. Nie było mnie stać na nic innego. Byłam po prostu cholernie wdzięczna że pomyślał o mnie w takiej sytuacji. Książki jeszcze przed tym wszystkim były moją największą pasją i jedyną możliwością żeby odciąć się od realnego świata e którym życie było dla mnie za ciężkie ale niestety te które były w moim posiadaniu spłonęły w pożarze naszego domu więc straciłam je wszystkie i od wtedy nie widziałam ani jednej.
Puściłam go i weszłam do pokoju oglądając półki. Podeszłam do pierwszej lepszej i wybrałam sobie kilka tytułów takich których jeszcze nigdy nie czytałam ale wydały mi się interesujące. Postanowiłam że skoro mam okazję to warto dołożyć dodatkowy kilogram do plecaka nawet jeśli miałam później bardzo tego żałować. Carl podszedł do innej półki i wziął do ręki coś cienkiego
-Chyba mieli dzieci- powiedział a ja skierowałam się w jego stronę
-Czemu tak twierdzisz?- spytałam stając tuz obok niego.
-znalazlem komiksy- powiedział podnosząc chyba z trzydzieści.
Oboje ze swoimi zdobyczami skierowaliśmy się na dół do pokoju w którym czekał Rick.
Zastaliśmy go już nad mapą miasteczka ktoś pewnie znalazł gdzies w tym domu.-Dzisiaj pójdziemy trochę poszukać. Nie możemy zmarnować ani godziny bo sami widzieliście marny stan zapasów pozostawionych w obozie- powiedział Rick kiedy tylko stanęliśmy w progu. Odłożyłam książki na biórku i chwyciłam swój plecak. Całą trójką skierowaliśmy się do wyjscia.
Szliśmy przez ulicę a ja zauważyłam dwójkę sztywnych. Rick również ich zauważył. Skinęłam głową i odeszłam dwa kroki. Zamachnelam się nożem i odeplchnelam od siebie ciało. Następnie zrobiłam to samo ponownie i dołączyłam do chłopaków. Carl wskazał na podjazd jakiegoś zielonego domu. Rick pokiwał głową i poszedł przodem. Stanęliśmy przed wejściem nasłuchując. Po chwili już ponownie staliśmy przed wejściem ja z czterema puszkami fasolki I dwoma zgrzewkami wody a chłopacy z chrupkami, trzema paczkami ciastek, płatkami kukurydzianymi, pasztetem i siedmioma puszkami brzoskwiń.
-chyba tu również mieli dzieci- pomyślałam.
Po sprawdzeniu kilku domów kiedy mój plecak był już pełny i strasznie ciężki zaczęliśmy wracać. Miałam nadzieję że kolejne trzy albo cztery dni przyniosą takie same efekty bo to by oznaczało że przez dosyć długi czas nie znajdziemy sie już ponownie w takiej sytuacji.
CZYTASZ
walkers are everywhere... •Carl Grimes 18+•
FanfictionJesteś Victorią Lickers - czasem cichą , uprzejmą i ułożoną a czasem rozgadaną i wulgarną 14-stolatką. Carla Grimesa znasz od przedszkola i od wtedy jesteście najlepszymi przyjaciółmi przez calą podstawówkę i pierwszą klasę liceum. Teraz podczas ap...