Siedziałam między drzewami a Zombiaki pojawiały się na polance, przechodziły przez nią i znikały w drzewach po drugiej stronie. Patrzyłam na nie a przez moją głowę przelatywały setki myśli ale żadna nie zatrzymała się na wystarczająco długą chwilę żebym mogła dłużej się nad nią zastanowić.
Czy naprawdę tak wygląda życie? Na zmianę czuje się bezpiecznie i mam ochotę umrzeć?
Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk łamanych gałązek. Od pół godziny dźwięki sztywnych nie budziły mojej reakcji, ten jednak był inny. Ciężki. I głośniejszy. Na pewno nie był to tylko jeden Zombiak. Podniosłam głowę i spojrzałam w stronę z której dobiegał dźwięk. Chwilę potem do mojego mózgu doleciały jęki wydawane przez szwędaczy. Na mój słuch było ich przynajmniej czworo. Wstałam i chwyciłam za pistolet którego używanie opanowałam w ostatnim czasie całkiem dobrze. Czekałam a dźwieki zombiaków stawały się coraz głośniejsze. Kiedy tylko pierwszy wszedł na polanę przyłożyłam oko do celownika którego drugą część skierowałam na jego czaszkę i strzeliłam.
- Łatwo poszło - szepnelam pod nosem patrząc na opadające ciało.
Kilku następnych też załatwiłam jednym strzałem. Chyba weszło mi to w krew.
Wytężyłam słuch żeby ocenić ile jeszcze sztywnych zostało.
Nauczyla mnie tego Rosita. Na początku było mi ciężko ale po jakimś miesiącu treningów nauczyłam się to rozróżniać. Jeden był całkiem cichy. Dwa robiły spory hałas. Trzy było najtrudniej wyłapać - robiły duży hałas ale nie większy niż dwa. Jedyne po czym je rozpoznawałam to trzask gałązek. Czterech i więcej nie musiałam wychwytywać bo przed taką grupką bezpieczniej było się schować albo uciec.
Z całkiem dużą pewnością stwierdziłam że te pozostałe są tylko trzy.
Kiedy weszły na polankę momentalnie mnie zamurowało i w moich oczach stanęły łzy. Strzeliłam do pierwszego.
Pudło
Ponowilam próbę starając się powstrzymać drżenie ręki
Znowu Pudło.
- Nosz kurwa - zaklęłam strzelając trzeci raz. Trafiłam.
Zostały jeszcze dwa.
Nie byłam w stanie do nich strzelić.
Łzy zaczęły kapać mi po policzkach.
To był mój tata i ciało nie dawno ugryzionego Abrahama.
Kurwa to byli ludzie na których mi zależało.
Strzelałam na oślep bo oczy przysłaniały mi łzy.
Kiedy wystrzelałam cały magazynek odwróciłam się i zaczęłam biec w stronę domu.
Potykałam się o gałęzie i wpadałam na drzewa ale szłam dalej. Nie słyszałam taty i Abrahama za sobą ale biegłam dalej. Kiedy znalazłam się na drodze otarłam łzy i zobaczyłam nasz dom.
Rick siedział na ganku. Weszłam na podjazd i weszlam po schodach pokonując po dwa na raz.- Co jest?- spytał mężczyzna twardym tonem. Olałam go i wbiegłam na górę.
Weszłam do swojej sypialni i od razu wspięłam się na łóżko.
Zaczęłam krzyczeć i płakać w poduszkę.
Kurwa.
Miałam nadzieję już nigdy nie zobaczyć taty w formie zombi. Była to jedna szansa na tysiąc. Tata zginął jakieś sto kilometrów od miejsca w którym byliśmy teraz.
Kiedy przed oczami stanął mi obraz Abrahama wydałam z siebie cichy jęk.
Jeszcze kilka dni temu widziałam go w obozie. Całego i zdrowego. Wiedziałam że coś poszło nie tak.
Płakałam tak długo. Bardzo długo.Usłyszałam jak ktoś wchodził do mojego pokoju ale miałam to gdzieś. Przed oczami dalej stały mi obrazy dwóch zombiaków.
Poczułam delikatne ręce Carla na swoich plecach.
Błądził po nich chwilę a potem swoją rękę skierował na moje włosy. Przeczesywał je swoimi łagodnymi palcami. Odwróciłam się i usiadłam.
On usiadł na łóżku a ja oparłam swoją głowę o jego klatkę piersiową i zwinęłam się w kulkę.
Chłopak otoczył mnie swoim ramieniem dalej głaszcząc mnie po plecach.
Dalej płakałam aż wyczerpałam zapas łez chyba na kolejny rok.
Wtuliłam się w chłopaka a z moich ust zaczął lecieć grad słów które przez cały ten czas kłębiły mi się w głowie.
- Abraham, tata, sztywni, w lesie, nie żyją, musiałam strzelać. - poczułam że na dźwięk imienia Abrahama mięśnie Carla na chwilę się spięły.
- Już dobrze młoda. - powiedział po czym przytulił mnie jeszcze mocniej.
Siedzieliśmy tak długo. Słońce za oknami zaszło a ja dalej siedziałam przytulona do chłopaka.
Tej nocy nie zmrużyłam oka.____________________
Ostatnio brak mi weny więc przepraszam jeśli rozdziały wydają się powtarzalne albo infantylne:// Jak być może się zorientowaliście zazwyczaj przychodzi ona do mnie w środku nocy więc sporą część piszę już trochę zmęczona. Mimo to mam nadzieję że nie było bardzo źle!
Dziękuję wam za przeczytanie ~ Vic
CZYTASZ
walkers are everywhere... •Carl Grimes 18+•
FanficJesteś Victorią Lickers - czasem cichą , uprzejmą i ułożoną a czasem rozgadaną i wulgarną 14-stolatką. Carla Grimesa znasz od przedszkola i od wtedy jesteście najlepszymi przyjaciółmi przez calą podstawówkę i pierwszą klasę liceum. Teraz podczas ap...