Rozdział 3

164 10 4
                                    

Obudził mnie huk w kuchni. Chwyciłam za pistolet który zawsze zostawiam na szafce obok łóżka i zbiegłam ze schodów. W korytarzu zastałam tylko sporą grupę zimnych.
-O kurwa- zaklęłam zabijając je. Nigdzie nie widziałam Carla który miał wtedy wartę. Drzwi były otwarte więc wybiegłam przez nie na podwórko gdzie zobaczyłam leżącego na ziemi chłopaka. Podbiegłam do niego i zobaczyłam że zwija się z bólu. Nie widziałam jednak nigdzie jego krwi tylko ciemną krew zombiaków.
-Boże co się stało? Nic ci nie jest?- spytałam klękając koło Carla i szukając na jego ciele źródła bólu. Kiedy tylko dotknęłam jego prawą kostkę chłopak zawył.
-Nie dotykaj!- krzyknął odtrącają moja rękę. Domyśliłam się że kostka jest skręcona albo co gorsza - złamana. Pomogłam mu usiąść na mokrej trawie i sama wstałam. Pociągnęłam chłopaka do stosunkowego pionu i natychmiast wsunęłam się pod jego prawe ramię. Na szczęście do domu nie było daleko więc już po trzech krokach - a raczej skokach. Staliśmy u podnóża schodów. Wtedy właśnie zobaczyłam Ricka wychodzącego z salonu. Widziałam jego przestraszoną minę.

- Chyba nic mu nie jest ale doznał wielkiego szoku i najpewniej skręcił kostkę.- powiedziałam widząc zdezorientowaną minę mężczyzny. Po tych słowach Rick oprzytomniał i zszedł mi pomóc. Chwyciliśmy Carla pod pachami i wnieśliśmy te kilka schodków starając się być jak najdelikatniejsi - nie wiedziałam czy przypadkiem nie doznał żadnych innych obrażeń. Doprowadziłam chłopaka na kanapę podczas gdy Rick wywlekał ciała zabitych przeze mnie niespodziewanych gości.

-Co się stało? Spadłeś ze schodów czy jak? - spytałam próbując dojść do tego które części ciała mogły jeszcze ulec wypadkowi.

-Spadłem ze schodów ale sama widziałaś że trochę sztywnych przyszło pod dom. Jeden z nich zepchnął mnie z werandy zachodząc od tyłu ale nie mogłem tak po prostu pozwolić im wejść do domu więc mimo bólu starałem się walczyć jednak było już za późno. Kiedy został jeden rzucił się na mnie a wtedy usłyszałem głuchy trzask w mojej nodze i jedyne na co było mnie stać to wbicie mu sztyletu w głowę jednak ten musiał wypaść mi gdzieś w domu. Dobrze że jakieś małe zwierzę postanowiło bohatersko uratowac mi życie i zacząć natarczywie szeleścić bo zombiak zszedł z moich żeber i poszedł za hałasem. Wtedy myslałem że umrę ale po chwili pojawiłaś się ty. - odparł chłopak patrząc na mnie ze łzami w oczach.

- słuchaj Carl. Mój tata był bardzo dobrym lekarzem a ja bardzo często patrzyłam jak pomagał ludziom ponieważ moja mama kiedy była pijana robiła się niebezpieczna. Wiem jak to brzmi ale muszę cię zbadać bo obawiam się że jeśli zleciałeś ze schodów, to skręcona kostka jest naszym najmniejszym zmartwieniem. Nie chcę zadawać ci bólu więc jeżeli cos cię boli to powiedz mi teraz.- powiedziałam patrząc w oczy chłopaka. Starałam się zdobyć na jak największą powagę ponieważ widziałam strach i szok w jego oczach. W końcu mógł zginąć.

-Żebra i kostka.- odparł widocznie troszkę uspokojony . Zabrałam się do działania.

Zdjęłam chłopakowi buta i skarpetkę i zaczęłam oglądać kostkę starając się naśladować tatę kiedy przyjechała do niego matka z dzieckiem które wywróciło się na trampolinie.

Spojrzałam na chłopaka i widziałam pojedyncze łzy bólu spływające po jego policzkach. Nie wyczułam żeby kostka była złamana - czułam jednak że nie znajduje się tam gdzie powinna a także widziałam że noga jest bardzo spuchnięta. Spróbowałam ocenić o ile kostka się wysunęła i z odrobiną entuzjazmu stwierdziłam że nie jest to więcej niż centymetr. Chwyciłam nogę Carla z obu stron i spojrzałam mu w oczy. Nie chciałam go ostrzegać ponieważ nie chciałam żeby się przestraszył. Wtedy nagięłam obietnicę że nie chce zadawać mu bólu, mimo wszystko nie zrobiłam tego z żadną nawet najmniejszą przyjemnością. Dalej utrzymując z nim kontakt wzrokowy jednym szybkim ruchem postarałam się wsunąć kość na miejsce.

walkers are everywhere...  •Carl Grimes 18+•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz