Rozdział 5

161 11 11
                                    

Obudził mnie dopiero jakiś hałas za oknem. Zobaczyłam że na dworze jest już ciemno.
-Cholera jasna!-zaklęłam zerkając na mój stary, zepsuty już nieco zegarek który mimo uszkodzeń działał bez zarzutu.
Wyświetlacz wskazywał na godzinę 22:37 co oznaczało że przespałam już większość mojej warty.
Delikatnie wyszłam spod Carla i chwyciłam moje rzeczy. Zbiegłam  po schodach na werandę. Stanęłam na drewnianym podeście i mnie zamurowało. Siedział tam niczym nie wzruszony Rick

-już przejąłem twoją wartę.- powiedział Rick z błyskiem w oku.
-widzialem was gołąbeczki- dodał po czym z niej skierował głowę w stronę ulicy.

-dziekuje.- odparłam po czym zajęłam miejsce koło niego.

- rozumiem że....ym... Jesteś z moim synem tak?- spytał trochę zakłopotany Rick patrząc mi w oczy

- na to wygląda - odparłam z uśmiechem -mam nadzieję że nie masz nic przeciwko.- dodałam chyba równie zakłopotana jak mężczyzna.

- cieszę się waszym szczęściem. Myślę że nie ma dla niego nikogo lepszego - odparł mężczyzna odwzajemniając mój uśmiech. Po tych słowach wstał i skierował się do pokoju - w końcu też miał nadzieję na sen.

Reszta warty upłynęła mi bardzo spokojnie - w okolice domu podeszło zaledwie kilka zombiaków z którymi rozprawiam się bez większego problemu.

W końcu cisza zaczęła mnie usypiać. Czułam że głowa mi ciąży ale gdzieś na przeciw wszystkich moich myśli krążyła mantra przyjmowana przeze mnie na warcie - skup się na warcie, na sen nie ma czasu.

Czas upływał mi szybko na czytaniu komiksu. Z tego zajęcia wyrwał mnie dopiero głos Ricka.
-dasz radę sprowadzić tu Carla? Dobrze strzela więc siedział by przed domem podczas gdy my pójdziemy po zapasy- spytał mężczyzna.

Bez odpowiedzi skierowałam się w górę schodów i otworzyłam drzwi do pokoju chłopaka.

-Carl. Wstawaj. Twój tata ma do ciebie sprawę- powiedziałam delikatnie nim potrząsając. Chłopak otworzył oczy i usiadł na łóżku.
Podalam mu rękę a ten wstał do pionu. Natychmiast wsunelam mu się pod ramię i powoli pokuśtykalismy na szczyt schodów.

- musimy teraz po nich zejść. - powiedziałam patrząc mu w oczy. Zobaczyłam w nich błysk strachu a potem niechęć.

- wydajesz się bardzo chudy więc mogę pomyśleć nad zniesieniem cię - powiedziałam z sarkazmem w głosie.
Oboje się zasmialismy.
-chyba wolę tradycyjną metodę.- odpadł chłopak chwytając za poręcz. Zeszłam po schodach a on zaskakiwał po schodach. Kiedy już był na dole cały pewnie obolały ponownie wzięłam go pod ramię i wyprowadziłam przed dom.
Kiedy już usiadł zostawiłam go z ojcem i sama udałam się po mój plecak.

Po chwili stawiłam się z powrotem więc razem z Rickiem wyszliśmy na poszukiwania zostawiając dom i Carla w tyle.

......................dwadzieścia minut później..............

Pierwsze cztery czy pięć domów poszło nam bardzo łatwo a ponieważ został jeszcze tylko jeden do końca ulicy postanowiliśmy mieć go już z głowy.
Schematycznie - Rick otwierał drzwi
i wchodził jako pierwszy a potem rozdzielalismy się - ja na górę a on zostawał na dolnym piętrze.
Kiedy już weszłam po schodach zaczęłam obszukiwac pokoje.

Po chwili usłyszałam serię naprawdę głośnych huków  na dole - poczatkowo bardzo się wystraszyłam ale stwierdziłam że skoro potem nie było już żadnych dźwięków to Rick sobie poradził więc obszukalam resztę pomieszczeń i zeszłam na dół. U podnóża schodów już stał mężczyzna cały w krwi umarlaków z kilkoma puszkami kukurydzy w prawej ręce i zgrzewką wody w drugiej.

Mężczyzna spojrzał na mnie wymownie i wyszedł z budynku zostawiając mnie w tyle.

- zrobiłam coś źle?- spytałam ale bez odpowiedzi
- Co się stało?- spróbowałam ponownie ale znowu -nie uzyskałam odpowiedzi

-Co cię gryzie?- do trzech razy sztuka - pomyślałam ale było to jak mówienie do ściany.

Postanowiłam do przemilczeć ale kiedy byliśmy już blisko celu
-  domu - nie wytrzymałam. Nienawidzę kiedy ktoś najpierw robi aferę - nawet jeśli to tylko spojrzenie czy jedno słowo - a potem nie chce doprowadzić jej do końca.

- Co do cholery jasnej się stało znowu?!- krzyknęłam kiedy byliśmy już u podnóża schodów. Carl wstał opierając się o barierkę i chwycił za broń którą miał w pogotowiu.

Starszy Grimes obrócił się do mnie i bez słowa mnie spoliczkował.

- po pierwsze : uważaj na słowa młoda damo, a po drugie: dobrze słyszałaś że cos się stało - było to pewnie słychac na końcu ulicy ponieważ spadły wszystkie regały w pomieszczeniu - a ty zupełnie to olałaś. Mogłem zginąć ale panna nic sobie z tego nie zrobiła bo w końcu sama była bezpieczna. Wiesz co Julitto jesteś po prostu
zwykłą , obojętną i bezuczuciową
suką. - powiedział patrząc mi prosto w oczy. Użył mojego pierwszego imienia którego nienawidzilam - tym bardziej w pełnej formie - więc wiedziałam że mówi poważnie.
Spojrzałam w jego oczy i z łzami w oczach wbiegłam do domu.
Wspielam się po
schodach i instynktownie skierowałam się do biblioteki. Usiadłam na skórzanym fotelu w rogu pomieszczenia i zaczęłam płakać.
Polik w który zostałam uderzona piekł mnie niesamowicie co jeszcze bardziej napędzało lecące mi z oczu łzy.
Myśli w mojej głowie pędziły jak rzeka ale żadna konkretna nie zatrzymała się na tyle bym dała radę się w nią zagłębić.
Nie wiem ile czasu tak siedzialam wtulona w poduszki. Mała - nawet
w porównaniu do kanapy na której siedziałam - bezbronna, głupia dziewczynka.
Żałowałam że nie mam żyletki. Kiedyś pocięła bym po prostu cały nadgarstek, pomazala się chwilę
i spędziła resztę wieczoru sama siedząc i rozmyślając. Ale teraz byłam w wielkim pokoju, bez żyletki i bez telefonu na którym spędziła bym wieczór. Jedyne co łączyło te dwie sytuacje to to że byłam samotna.

Rozmyślałam tak i rozmyślałam aż w końcu zasnęłam wtulona w oparcia ogromnej sofy.

Pochłonął mnie głęboki ale niespokojny sen. Kurde spałam już chyba trzeci- i nie ostatni bo to dopiero popołudnie- raz podczas tej doby

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziękuję ślicznie za przeczytanie<3
Mam nadzieję że wam się podobało i zachęcam do głosowania na wszystkie rozdziały a także do
komentowania - wasza opinia i wasze odczucia są dla mnie najważniejszą wskazówką 🙈 niestety miałam przez ostatnie miesiące najpierw totalny spadek weny - nie było nic- potem przez trzy dni daily i miałam codziennie pomysły a teraz się już chyba ogarnęłam i posty będą raz na tydzień/dwa 🙈

Przypominam o opcji głosowania i mam nadzieję że podobał wam się rozdział! ~ Vic

walkers are everywhere...  •Carl Grimes 18+•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz