02.11 15:30
Pokój był urządzony nowocześnie. Był duży i znajdowało się w nim dużo białych, przejrzystych rzeczy. Leżałaś na łóżku, a przed tobą Bucky siedział na krześle. W pomieszczeniu znajdowało się mało mebli. Oprócz białych ścian były wielkie drzwi i naprzeciwko ich białe zasłony, zasłaniające całą powierzchnię tamtej ściany, lecz nie było ciemno, ponieważ lampa sufitowa wszystko oświetlała.
- Chcę znać prawdę - nakazałaś.
- Jaką prawdę?
- Wszystko. Znasz mnie od urodzenia? Gdzie jestem? Co się tam stało?
- Tam? Gdzie tam?
- Zacznijmy od czegoś innego - co się stało w helikopterze?
- Zasnęłaś, więc jak wylądowaliśmy to cię tutaj zabrałem. Będziemy musieli zaraz kontynuować ucieczkę.
Jego słowa tylko bardziej namieszały ci w głowie. Zasnęłam? Znowu będziemy uciekać? Co się stało z matką? Czemu Bucky był w szpitalu?
- Byłeś w szpitalu... gdy się urodziłam?
- Co? O czym ty mówisz?
- Powiedz! Chcę znać prawdę!
- Skąd ty to wzięłaś?
- Miałam sen, ale to nie był zwykły sen, był taki...
- Realistyczny - przerwał ci brunet.
- Tak...
- Co się tam stało?
- Matka mi coś pokazała. Dzień w którym się urodziłam. Byłeś tam, a ona umierała.
- To nie tak... - wstał, więc ty zrobiłaś to samo.
- To jak?
Nie odpowiadał, więc podeszłaś do zasłony i gdy chciałaś ujrzeć co znajduje się za nią, chłopak podszedł do ciebie i odsłonił wielki, biały materiał. Zobaczyłaś miasto, jakby z przyszłości. Wielkie wieżowce, gładki, metalowy asfalt, lecz wszystko puste, nikogo nie ma. Byliście w ogromnym, wysokim budynku.
- Świat bez ludzi. Opuszczony, ale nie do końca - zaczął. - Tutaj lepiej się nie dziwić, że śnią ci się dziwne rzeczy.
- Ale nie odpowiedziałeś mi na pytanie. Byłeś tam?
Po chwili ciszy odpowiedział :
- Byłem.
- Dlaczego? Dlaczego ja? Czemu nie powiedziałeś prawdy? - Znowu zaczęłaś zadawać masę pytań, uginając brwi.
- Tak było słusznie.
- Czyli od początku byłam twoją misją?
- Co? Jaką misją?
- No tą misją.
- Słuchaj, nie chciałem żeby to tak wyglądało. Nie wiem skąd ty to wzięłaś, ale ja chcę ci tylko pomóc odzyskać Tony'ego.
- Czemu padło akurat na mnie? Nawet Cię nie znam.
- Nie mów tak.
- Ale tak jest! - krzyknęłaś. - Przepraszam. Może dla ciebie, ale ja znam cię jakieś dwa dni, poza tym ty umawiasz się z kimś i to z nią to planowałeś.
- O czym ty mówisz? Kimberly? To moja siostrzenica i nic z nią nie planowałem, pomogła mi cię znaleźć.
Zaniemówiłaś trochę. Jednak źle myślałam. Czekaj, czekaj. Czy ja jestem zazdrosna? Nieee.
- A może nadal jestem we śnie? - odeszłaś od wielkiego okna, a raczej "szklanej ściany" i usiadłaś na łóżku. Bucky podszedł do ciebie i usiadł obok, wyciągając ci prawą rękę.
- Jeśli masz wątpliwości, dotknij. Jestem prawdziwy, też czuję.
Niepewnie dałaś mu swoją drżącą dłoń.
- Opowiesz mi, co się stało w tym śnie? - zapytał, a ty opowiedziałaś mu wszystko.- Nie martw się, nie wszystkie sny dobrze przepowiadają - powiedział, kładąc lewą rękę na twojej.
- Po co ci rękawiczka?
- Problemy z krążeniem - zabrał swoje ręce i wstał, wychodząc z pomieszczenia. - Zaraz idziemy, bądź gotowa.Wzięłaś tabletki, napiłaś się wody i spróbowałaś poprawić fryzurę. Usłyszałaś brzęczenie dochodzące ze strony okna. Powoli odwróciłaś się, by sprawdzić co wywołuje hałas. Był to dron skierowany w stronę przeciwną. Gdy podeszłaś do szyby, urządzenie szybko odwróciło się w twoją stronę i zaczęło strzelać robiąc dziury w drzwiach, a ty przybiłaś się do ściany. Z wierzeniem, że cię nie zobaczy, zamknęłaś oczy. Po paru głośnych chwilach, Bucky już znalazł się przy tobie.
- Czekaj na mój znak - Cicho powiedział, a ty przytaknęłaś, połykając ślinę.
Gdy strzały ucichły, powiedział:
- Teraz.
Wziął cię za rękę, drugą wziął twoje rzeczy i wybiegliście razem z mieszkania, udając się w stronę windy. Gdy ta otworzyła się, wyleciała z niej niezliczona ilość takich samych dronów jak poprzedni, które teraz zmierzały w waszą stronę.
- Kurde! - wykrzyknął i pociągając cię za sobą, zmienił kierunek ucieczki na schody, a potem puścił twoją rękę, żeby łatwiej było wam z nich zbiegać.Po kilkunastu piętrach zmęczyłaś się, więc oparłaś się o ścianę, głośno dysząc, a on stanął przed tobą, mówiąc zasapany:
- No proszę cię, nie zatrzymujmy się. Dasz radę.
- Nie dam rady!
- Jeszcze pare pięter, musimy uciekać.
- Nie mogę! Ty idź dalej, dogonię cię.
- Nie mogę cię zostawić, zaraz tu będą. Musimy już iść.
Niechętnie się zgodziłaś.Jakoś dotarliście na dół i wyszliście na zewnątrz. Z tej perspektywy wszystko wydawało się ogromne.
Biegliście wzdłuż szerokiej metalowej ulicy, gdy nagle za wami pojawiły się tamte drony. Strzelały do was i z o wiele szybszym tempem doganiały. Trochę przyspieszyliście, lecz niespodziewanie ziemia zatrzęsła się, a ulica rozdzieliła na pół, ukazując czarną otchłań. Każda połówka rozeszła się w inne strony, na jednej ty, na drugiej on. Urządzenia powoli was doganiały.
- Skacz! - krzyknął do ciebie brunet.
- Co? Powaliło Cię?
- Zaufaj mi!
Wachałaś się. Chociaż praktycznie znałaś go parę dni myślałaś, że możesz mu zaufać i wydawało się, że nie masz innego wyjścia. Skoczyłaś. Z krzykiem leciałaś w dół, byłaś przerażona, nie wiedziałaś co czeka was na dole.Nagle jakby ponownie się obudziłaś w tamtym białym pokoju. Szybko wstałaś. Bucky'ego tam nie było. Podeszłaś do okna, odsłoniłaś zasłony. Nikogo nie ma, wszystko wygląda tak jak było wcześniej.
- Nie traćmy czasu - Usłyszałaś zza siebie jego głos.
- Co się tutaj do cholery stało?! - zapytałaś, odwracając się.
- Mówiłem ci, że tutaj dzieją się dziwne rzeczy. Jak wpadliśmy tam, cofnęliśmy się w czasie. Musimy się trochę pospieszyć, jeśli chcemy uniknąć tamtych dronów - powiedział, ponownie się pakując.
- Kazałeś mi wskoczyć do czarnej dziury! Czemu nie powiedziałeś mi, że cofniemy się w czasie?! Myślałam, że umrzemy!
- Uuu, wkurzyłaś się na mnie.
- A kiedy nie jestem wkurzona?!
- Dobra, co mam zrobić żebyś mi wybaczyła?
Po chwili zastanowienia usiadłaś i powiedziałaś z szyderczym uśmiechem:
- Daj mi jakiś komplement.
- Serio, nie jestem w tym dobry.
- Ja sobie poczekam.
- Emmm no tak... schudłaś.
- Wiem. Ty przytyłeś.
- Lepiej ci?
- O wiele lepiej.
- No dobra, już dosyć tych żartów. Musimy się pospieszyć, jeśli chcemy uniknąć tamtego zdarzenia.
- O! A kto to przyszedł?
- O nie, tylko nie zaczynaj tego...
- Pan maruda, niszczyciel dobrej zabawy, pogromca uśmiechów dzieci.
- Musiałaś?
- Tak - odpowiedziałaś zadowolona z siebie.
- Mówię na serio. Zaraz tu będą, musisz się szybko spakować i musimy zejść.
- Tak jest, szefie.
Bucky tylko przewrócił oczami.Za chwilę już wychodziliście z mieszkania. Szliście czerwonym, hotelowym dywanem przez złoty korytarz i chciałaś już nacisnąć przycisk od windy, gdy on powiedział:
- Nie naciskaj, co jeśli już tam są?
- Ahhh, czyli znowu dwadzieścia pięter w dół?
Brunet nic nie odpowiedział. Po prostu zaczął schodzić po schodach.
- Czemu? - zapytałaś sarkastycznie, przeciągając sylaby.
Po jakiś dziesięciu piętrach usłyszeliście huk, strzelanie.
- Już tam jest, musimy trochę przyspieszyć.
- Znowuu bieganie po schodach?!
- Przykro mi - odpowiedział sarkastycznie.
- Ta, tobie jest przykro - powiedziałaś z równie dużą ilością sarkazmu.
Już zbiegaliście.Gdy wyszliście na zewnątrz, obróciłaś się i zobaczyłaś, że roboty już dowiedziały się o waszej nieobecności i postanowiły pójść na skróty, wybijając szybę.
- Emm, Bucky? Chyba już się dowiedziały i znalazły sobie krótszą drogę.
- Cholera! Szybko! Zanim się otworzy!
Biegłaś jak najszybciej umiałaś. Cudem przebiegliście przez podstepną ulicę, zanim ta się otworzyła.
- Haha, i co teraz, skurwysyny?! - krzyknęłaś do maszyn, rozkładając ręce.
- Abby, co ty robisz? Biegnij, nadal nas widzą, dziura im nie przeszkadza!
- A, no tak.Skręciliście w prawo, za budynkiem i wsiedliście do jakiegoś starego, czerwonego auta wyglądającego jak z początków XX wieku.
- Lepszego się nie dało znaleźć? - zapytałaś.
W wielkim mieście, takim ładnym i nowoczesnym, czemu akurat taki grat tak po prostu sobie stał?
- Chcesz szukać innego? - odpowiedział pytaniem na pytanie, wskazując na doganiające was drony.
Nic nie odpowiedziałaś, więc powiedział:
- No właśnie.
Z trudem udało mu się odpalić samochód. Pare minut jechaliście szeroką drogą przez budynki, a urządzenia nie odpuszczały. Po jakimś czasie wjechaliście w jakieś pole. Byliście już za terenem miasta, a urządzenia nie mogły wyjść za granicę. Przez otwarte okno wyciągnęłaś rękę i pokazałaś maszynom środkowego palca, a Bucky się tylko uśmiechnął.
- Udało się! - wykrzyknęłaś.
- Nie ciesz się tak szybko, to dopiero początek.
CZYTASZ
Plan B - Barnes || Bucky Barnes
FanfictionMasz na imię Abby i wiedziesz spokojne życie z tatą - Tony'm Starkiem. Nikt by się nie spodziewał, co wydarzy się w twoje urodziny. 1 listopada, mała impreza w małym miasteczku. Nagle stało się coś, co odmieniło twoje życie na zawsze. Dedykacja: Zuz...