Miło by było gdybyście wyrażali swoje opinie w komentarzach. Szanuje i przyjmuję konstruktywną kryryke. A no i sorki za błedy :*
------------------------------------------
Obudziłam się i powoli przetarłam oczy. Nie słyszałam budzika, więc znów stwierdziłam, że wstałam wcześniej. Jednak gdy sprawdziłam która godzina zerwałam się z łóżka jak poparzona. Jak to możliwe? Po raz pierwszy zaspałam. Elektryczny zegar wyświetlał na małym ekraniku 7:30. O cholera. Nie mając czasu na mycie głowy opłukałam jedynie twarz a włosy związałam w koka. Na szczęście nie były w opłakanym stanie. Szybko sie spakowałam i wyprasowałam sobie mundurek , który później założyłam. Nie zjadłam śniadania tylko w pośpiechu wzięłam banana. Wybiegłam z domu i wsiadłam do samochodu.
Pod szkołą byłam równo o 8:00. Zgasiłam samochód i pobiegłam w stronę szafki. Schowałam do niej książki ,oczywiście zostawiając tylko angielski od którego dziś zaczynałam. Fajnie ,na początek dnia najnardziej surowy nauczyciel. Po zamknięciu szafki pobiegłam do klasy. Bez pukania wleciałam do sali i zdyszana przeprosiłam za spóźnienie. Nauczyciel popatrzył na mnie o dziwo z uśmiechem i kazał zając wolne miejsce. Przyjrzałam się mu zastanawiając czy go w nocy nie porwali kosmici. On nigdy nie był miły..no chyba, że dla Marcela...czasami. Wzruszyłam delikatnie ramionami i skierowałam się do swojej ławki, która była już zajęta. Popatrzyłam na Larę i Robina pytającym wzrokiem.
- dziś pracujemy w parach. Panno ...- odezwał się głos za mną. Odwróciłam się do nauczyciela -Scarlett Low
- usiądz tam gdzie jest wolne miejsce. -uniusł brew czekając aż zajmę miejsce.
- a już myślałam , że podmienili pana kosmici..- prychnęłam i usiadłam na jedynym wolnym krześle koło Marcela. Po klasie rozeszły się szepty gdy się do niego uśmiechnęłam lecz szybko zostały zciszone przez profesora. Praca w parach nie była trudna. W sumie nie wiedziałam po co te pary... Rozprawkę można napisać samemu. Otworzyłam zeszyt oraz podręcznik.
- to o czym piszemy?- zapytałam przeglądając książkę w poszukiwaniu fajnego i łatwego tematu. Spojrzałam na Marcela. On nic nie mówiąc tylko wzruszył ramionami.- ej co jest?- zapytałam zdziwiona jego zachowaniem. Chłopak znów nic nie powiedział tylko pokręcił głową, że nic. Potem pokazał mi temat rozprawki. Zgodziłam się i zaczęliśmy pracować. Nie wiem jak to mu sie udało , ale słowem sie do mnie nie odezwał przez całą lekcje. Kiedy na korytatrzu usłyszeliśmy dzwonek wszyscy pomimo nieskonczonych prac udali się do wyjścia.
- kto nie skończył daje mi zeszyt jutro a komu udało się na tej lekcji oddaje teraz. - po sali rozległ się donośny głos nauczyciela. Mieliśmy do dopisania tylko wnioski i tezę, więc zostaliśmy na przerwie. Gdy Marcel poszedł oddać nasze zeszyty zagarnęłam jego i moje ksiązki. Chłopak już miał wziąć podręcznik oraz zeszyt, ale zagrodziłam mu drogę i położyłam rękę na jego rzeczach.
-nie dostaniesz ich dopóki nie powiedz o co chodzi- zarządałam chyba zbyt ostro. Marcel popatrzył na mnie z lekkim przerażeniem w oczach.
- Pod trybunami. Długa przerwa- szatyn szepnął mi do ucha lekko zachrypniętym i...seksowmym głosem, jak nie on. Jedną rękę położył na mojej tali, a drugą na książkach. Przełknęłam ślinę i nie wiedząc co powiedzieć puściłam jego rzeczy. Gdy Marcel wyszedł stałam jeszcze przez kilka sekund nieruchomo. Potrząsnęłam głową gdy przyłapałam się na przygryzaniu wargi. Czy to możliwe,że szkolny kujon Marcel mógł zrobić ze mną coś takiego? Jak widać tak. Zabrałam swoje rzeczy i w pośpiechu opuściłam salę ,pod którą czekała na mnie Lara. Gdy tylko wyszłam z sali walnęła mnie w ramie. Złapałam za nie i nic nie mówiąc ruszyłam w stronę szafek.
- czyżbyś zapomniała o swoim postanowieniu?- zapytała mnie przyjaciółka a w jej głosie było słychać złość.
- spóźniłam się...nikt inny nie został. - powiedziałam na swoje usprawiedliwienie.
- I dlatego zostałaś z nim po lekcji?- zapytała szybko choć jak dla mnie to nie brzmiało jak pytanie tylko oskarżenie. Poczułm jak moje policzki robią się cieplejsze więc spuściłam głowę. Niestety Lara jest spostrzegawcza. Jej oczy zrobyły się jak spotki a usta szeroko otworzyły. Potem zostałam przez nią wciągnięta do toalety. Po sprawdzeniu kabin znów zaczęła. - czerwienisz się przez tego kujona- rzuciła oskarżycielsko. - co się tam stało?- zapytała zdziwiona, zła i zaciekawiona. Wzięłam głęgoki wdech i opowiedziałam jej w skrócie całą lekcje z mojej perspektywy. Na koniec zrobiłam tak jak on i zacytowałam go do ucha przyjaciółki. - pójdziesz?- zapytała a jej złość zamieniła się w jeszcze większą ciekawość.
- chce wiedzieć o co chodzi. Na lunchu nikogo nie będzie pod trybunami, ale musisz mnie kryć przed dziewczynami. - powiedziałam z lekkim strachem.
- załatwione. Może być...ból głowy?- zapytała cicho. Pokiwałam głową i równo z dzwonkiem udałyśmy się na wf. Normalnie chłopcy mieli osobno lekcje, ale dziś nie ma wuefisty, więc ćwiczyłyśmy razem z nimi. Lekko spóźnione weszłyśmy do szatni, ale na rozgrzewkę weszłyśmy razem z innymi. Po krótkim rozciąganiu i przebierzce jak zwykle ustawiliśmy się w szeregu.
- kto idzie biegać to na dwór. - powiedziała pani tak by każdy ją słyszał. Połowa chłopaków opuściła salę. - kto na piłke nożną bierze piłkę z kantorka i na boisko- krzyknęła znowu i teraz na sali nie było żadnego faceta. - to w co gracie dziewczyny?- zapytała z uśmiechem wuefistka. Pare dziewczyn rzuciłl pomysł siatkówki, który spodobał się całej reszcie z wyjątkiem mnie.
- Evans idź do męskej szatni po piłke. Już nikt sie tam nie powinien przebierać - zwróciła się do mnie nauczycielka. Co prawda nie przeszkadzałoby mi gdyby ktoś się przebierał i pewnie temu komuś też nie, ale miło, że to dodała.
-zaraz będę. - powiedziałam i pobiegłam do szatni panów. Weszłam bez pukania skoro i tak nikt się nie przebierał. Gdy tylko otworzyłam drzwi uderzył we mnie zapach męskich perfum, dezodorantu i płynu pod prysznic. Uśmiechnęłam się przypominając sobie zapach Marcela. Szybko się skarciłam w myślach i wróciłam do szukania piłki. Skręciłam w stronę małego schowka i stanęłam jak wryta. Moja szczęka opadła lekko a oczy się rozszerzyły. - o boże- powiedziałam cicho po czym zakryłam sobie rękę dłonią. Przede mną stał półnagi Marcel i był prawie cały wytatułowany. Gdy się do mnie odwrócił zatkało go tak samo jak mnie. Patrzyliśmy na siebie przed dłuższą chwilę.
- co tu robisz?- wreszcie Marcel przerwał ciszę. Przełknęłam ślinę . Nie mogłam wydobyć z siebie słowa.
- ja...przyszłam po piłkę do siatki. - jąkałam się podobnie jak on gdy się poznaliśmy. Chłopak na moje słowa odwrócił się i podał mi piłkę.
- prosze. - uśmiechnął się, lecz nie tak jak wcześniej, ten uśmiech był zadziorny. Przygryzłam policzek od środka.
- dziękuje- uśmiechnęłam się i gdy miałam wychodzić chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął w swoją stronę tak, że moje ręce znalazły się na jego klacie, a piłka upadła na podłogę. Przygryzłam lekko wargę. Nie mogłam uwierzyć w to, co się ze mną działo.
- mam nadzieję, że zjawisz się pod trybunami na tej przerwie- raczej stwierdził niż zapytał. Ja tylko pokiwałam głową. - do zobaczenia- wychrypiał mi do ucha tak jak wcześniej. Mój oddech przyspieszył gdy poczułam jego zęby na płatku mojego ucha. Potem złożył delilatny pocałunek na moim policzku i puścił znów podając mi piłkę. Wyszłam z szatni oszołomiona. Wiedziałam, że nie moge powiedzieć Larze co się tam wydarzyło i tak nie wiedziałabym jak. W głowie miałam mnóstwo pytań, z którymi musiałam czekać do przerwy. Na lekcji nie mogłam się skupić , więc udałam ,że jest mi coś z nogą i w połowie lekcji poszłam do szatni. Wzięłam słuchawki i usiadłam przy ścianie. Puściłam pierwszą lepszą piosenkę i oparłam głowę i zimną ścianę. Chciałam się odciąć od tego wszystkiego. Dziwnie zachowanie Marcela. Jego tatuaże. Kedy wkońcu usłyszałam dzwonek zerwałam się jak poparzona i pobiegłam pod trybuny. Zazwyczaj siedzą tam wyrzutki z naszej szkoły i piją lub się okaleczają ,ale lunch jest jedyną przerwą gdzie jest tu pusto. Gdy przybiegłam Marcel już czekał. Wykorzystując moment , w którym łapię oddech zaczyna odpowidać na pytania w mojej głowie. -Pewnie zastanawiasz się dlaczego się tak dziwnie zachowuje.- zaczął znów jąkając się. Teraz już na prawdę nie wiem o co chodzi.- I co robiłem w tej restauracji?....więc..nie potrawie ci odpowiedzieć na pierwsze pytanie. Sam nie wiem dlaczego. Byłem zły...bo rano się pokłóciłem z rodzicami potem jeszcze zostałem sam co nie obyło się bez komentarzy. A później weszłaś do klasy i usiadłaś koło mnie, a ja wiedziałem ,że gdybym się odezwał, uśmiechnął lub chociaż popatrzył na ciebie to miałabyś problemy bo to wstyd się ze mną zadawać. Potem...emocje wzięły górę. Nie było nikogo kto by się przyczepił więc...przepraszam- chłpak mówił bardzo szybko, lecz udało mi się go zrozumieć. -Co do restauracji...rodzice powiedzieli ,że mam zacząc pracować. No wiesz...odpowiedzialność. Oczywiście wszystko było ustalone wcześniej i załatwone przez znajomości ojca, ale przychodzę tam w weekendy no i we wtorki. - powiedział już spokojniej. Pokiwałam głową nadal widząc myśląc o jego tatuażach.-A tatuaże?-zapytałam. - I twoje zachowanie w szatni? Tam też byłeś zły?-zapytałam patrzac na zakłopotanego chłopaka.
-To ci kiedyś wyjaśnie, ale... na razie możesz wiedzieć tylko tyle ,że robie tatuaż pod wpływem emocji i każdy jest ważny- powiedział tajemniczo.- lepiej już idź przyjaciółki będą cię szukać.- wskazał drogę powrotną. Mój wzrok przerzucił się na drogę , którą przyszłam. Nie chciałam go tak zostawiać i nie chciałam zostawiać siebie bez odpowiedzi, ale tylko podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek tak jak wcześniej on mnie.
-Do zobaczenia u mnie.- powiedziałam mając na myśli dzisiejszy bal. Gdy się od niego odsunęłam znów zobaczyłam ten jego kochany uśmiech , który ukazywał cudne dołeczki w lekko różowych policzkach. Pomachałam mu i poszłam w stronę stołówki. Resztę dnia spędziłam w towarzystwie dziewczyn z drużyny. Oczywiście dziś odwołali nam trening ze względu na bal. Do domu wróciłam około 15:30. Zjadłam coś i poszłam wziąć długą kąpiel by przemyśleć sobie to wszystko. Miałam nadzieję ,że Marcel wyjaśni mi wszystko w drodzę do szkoły.