Rozdział 8

143 11 2
                                    

Mam dla was suprajsaaa. Będzie nowa postać. Mała podpowiedź...to dla wszystkich fanek 5sos. :* miłego czytania

Noc przespałam spokojnie. Co prawda przez pół płakałam, ale w końcu wykończona tym wszystkim zasnęłam. Kiedyś zastanawiałam się czy człowiekowi mogą skończyć się łzy, ale teraz wiem , że to nie możliwe. Prędzej czy później człowiek zasypia. Gdyby ktoś miesiąc trmu powiedział mi, że będę wypłakiwać oczy z powodu Marcela czyli szkolnego kujona...wyśmiałabym go. Wiem, że on nie chce być taki jak teraz. Gdyby naprawde się zmienił nie pomógłby mi jak zemdlałam. Pomimo, że widział do jakiego stanu się doprowadziłam to i tak nie zdaje sobie sprawy jak bardzo boli mnie to wszystko.
Stanęłam przed lustrem i wzięłam pare głębokich oddechów. Była na nim przyklejona karteczka. Ta sama, którą wrzuciłam Marcelowi do szafki. Odwróciłam ją na drugą stronę. " nie używaj słów, których znaczenia nie znasz". Przełknęłam ślinę i zamrugałam. Wiem o jakie słowo chodzi.
- ale ja wiem co to znaczy. Kocham cie. - powiedziałam ,jak mała bezbronna dziewczynka, w stronę kartki. Może nią byłam? Bezbronną, nic nie rozumiejącą dziewczynką. Znów zachciało mi się płakać. Spojrzałam na zegarek 6:30. Mam dwie opcje. Zostać w domu i płakać cały dzień lub wrócić do stanu przed poznaniem Marcela. Czy to będzie łatwe? Na pewno nie, ale całe życie przekonywałam się, że jestem osobą, która nie wybrałaby pierwszej opcji. Ostatni raz spojrzałam w lustro. Zobaczyłam tam rozczochraną blondynkę z wyblakłym uśmiechem.
- tak nie może być. - znów gadam do siebie. No cóż... Czasami trzeba pogadać z kimś kto cie rozumie. Kąciki moich ust uniosły się lekko do góry. Poszłam do łazienki i doprowadziłam się do normalnego stanu. Włosy rozpuszczone i lekko pofalowane, naszczęście naturalnie, minimalny makijaż by zatuszować zmęczenie i podkreślić rzęsy. Długie, jasne spodnie jeansowe z podwiniętymi nogawkami. Do tego krótka biała bluzka w pionowe paski z numerem 17 na plecach. Na to bluza a do całości biało-czarne adidasy i czarna torebka. Na koniec błyszczyk i moge wychodzić. Zbiegłam na dół do kuchni, w której siedziała mama.
- hej eidze, że czujesz się już lepiej. - powiedziała z czułością i podała mo kawe i tosty.
- tak już lepiej. - odpowiedziałam z uśmiechem. - wczoraj miałam bardzo zły dzień. - skrzywiłam się na wspomnienie poprzednich 24 godzin.
- wiem. Dzwonili ze szkoły. Nie mogłam przyjrchać, więc zadzwoniłam do Marcela, żeby się tobą zają. - powiedziała mama z szerokim uśmiechem. Słysząc jej słowa prawie zakrztusiłam się tostem. Teraz wszystko jasne. Ja naprawde jestem idiotką. Marcel nie zrobił tego z własnej woli. Pomimo, że stał się chamski dla mnie nie przestał być kulturalny i zgodził się pomóc.
- dziękuje- powiedziałam upijając łyk kawy. Za co podziękowałam? Mama myśli, że za wezwanie Marcela. W zasadzie nie myli się, ale ja podziękowałam za pokazanie mi prawdy. Myliłam się ludzie się zmieniają. Ja też się zmieniłam i to bardzo. - zastanawiałam się czy nie wybrać się dziś do Norwich. - powiedziałam po zjedzeniu. Mama spojrzała na mnie zaskoczona i zmartwoina.
- kochanie. Wyprowadziliśmy się imyślałam, że już...- nie dałam jej dokończyć.
- wiem mamo chce tylko powspominać. To nic złego. A tęsknota? Człowiek tęskni całe życie wiesz o tym. - uspokoiłam ją troche.
- ale to 3 h drogi. - upierała się dalej.
- wróce wieczorem - powiedziałam i ucałowałam ją na pożegnanie. - nie idziesz dziś do pracy zrób sobie dzień relaksu. - uśmiechnęłam się znacząco wskazując głową na wizytówkę SPA, w którym mama nie była od dłóższego czasu. -miłego dnia. - rzuciłam na odchodne k wyszłam zabierając po drodze kluczyki do swojego auta. Wsiadłam do samochodu i odpaliłam silnik. Wyjechałam na podjazd wcześniej otwierając bramę od garażu. Włączyłam radio i włożyłam płytę ze składanką na długie podróże. Przez otwarte okno zamknęłam pilotem garaż i wyjechałam na drogę. Już po chwili jechałam asfaltem śpiewając 'I want dance with somebody' Whitney Houston. Gdy wyjechałam na autostradę przyspieszyłam i zaczéłam się zastanawiać co będę robić w Norwich. Dom, w którym mieszkałam został wystawiony na sprzedasz, więc pewnie już ktoś w nim mieszka. Przyjaciele? No cóż miałam 13 lat gdy wyjechałam pewnie nikt mnid już nie pamięta. Zadzwoniłabym do kogoś, ale przez 5 lat zdąrzyłam zmienić telefon 3 razy i nie zapisałam sobie żadnego numeru. Nawet najbliższego przyjaciela Michaela. Po wyprowadzce płakałam za nim tydzień jak nie więcej. Był moją pierwszą miłością. Oczywiście przy pożegnaniu powiedziałam mu to na co ten się zaśmiał i powiedział, że jak kiedyś się spotkamy zabierze mnie na randkę. Był a raczej jest starszy o 2 lata. Teraz pewnie jest na studiach a w wolnym czasie gra na gitarze. Kochał to robić. Myśląc tak o przeszłości zapomniałam o teraźniejszości. Zaśmiałam się Michael nawet nie obecny potrafił sprawić, że zapominam o problemach. Nie zauważyłam też kiedy zjechałam z autostrady na normalną drogę. Po jednej stronie miałam las a po drugiej łąki i pola. Piękny widok. Nagle zobaczyłam chłopaka z niebieskimi włosami i gitarą , który machał jedną ręką a drugą trzymał karteczke z napisem ' NORWICH'. Uśmiechnęłam się i zjechałam na podobcze otwierając okno.
- hej ja też jade do Norwich wsiadaj- powiedziałam gdy chłopak nachylił się do okna. Bez słowa pokiwał głową i wsiadł zostawiając gitarę na tylnym siedzeniu. Miał zielone oczy. No cóż mam słabość do tego koloru.
- Hej dzięki. Stałem tam od 7:30. - powiedział z lekkim uśmiechem. Spojrzałam na zegarek i się skrzywiłam.
- stałeś tam 2 godzinym chyba serio ci zależy, żeby dostać się do Norwich. - powiedziałam ruszając.
- no cóż mieszkam tam. Pojechałbym czymś innym, ale jestem spłukany. - gdy to mówił uśmiechał się. Jego radość była zaraźliwa bo ja też zaczęłam się uśmiechać. - tak w ogóle to jestem Michael. - nie wiem czemu, ale gdy powiedział to imie zaczęłam się śmiać.
- przepraszam. - uspokoiłam się. - miałam przyjaciela Michaela i zanim cie zgarnęłam myślałam o nim. - wyjaśniłam. Każdy normalny człowiek pewnie poprosiłby o zatrzymanie samochodu i by wysiadł lecz on zaczął śmiać się razem ze mną. - a no i jestem Scarlett - dodałam szczerząc się. Teraz za to Michael zaczął się śmiać.
- oj tam to ładne imie- powiedziałam udając, że sie obrażam.
- nawet piękne. Miałem przyjaciółke Scarlett tak jak ty przyjaciela Michaela. To dość zabawna i jednocześnie przerażająca sytuacja. - powiedział drapiąc się w głowę.
- tyle , że mój Michael miał blomd włosy a ty masz nirbieskie. I zapewne jest teraz na studiach. - powiedziałam zjeżdżając na właściwy pas. Chłopak znów się zaśmiał.
- a moja Scarlett pewnie końcy liceum z najlepszą średnią i czyta teraz książkę w bibliotece. Chociaż jest też opcja, że podwozi mnie właśnie do Norwich. - powiedział patrząc na mnie. Zatkało mnie. Stanęłam na czerwonym świetle i spojrzałam na niego.- wiesz..po części miałaś racje. Tylko tak jakby rzuciłem studia dla muzyki. - powiedział Michael z niepewnym uśmiechem. Jak mogłam go nie poznać.
- Mike. - przytuliłam się do niego. - jak mogłam cię nie poznać?- zapytałam bardziej siebie.
- no wiesz...zmieniłem się. I ty również. Gdzie masz aparat, okulary...sukienkę w kratkę i dwie kitki?- pytał retorycznie, ale odpowiedziałam na jego pytanie.
-zniknęły wraz z przeprowadzką. - powiedziałam i odwróciłam głowę widząc kątem oka zielone światło. - a co z twoimi blond włosami i...czekaj...RZUCIŁEŚ STUDIA?! MIKE ZWARIOWAŁEŚ?- dopiero dotarło do mnie co zrobił.
- ej..mam zespół. Gramy w knajpach i mamy kanał na youtube. Ostatnii spotkałem naszą fankę. To może eypalić. - tłumaczył się. Pokiwałam głową.
- dobra dobra twoja mama cie opieprzy ja jestem od tego, żeby cie wspierać i wypytywać o wszystko. - powiedziałam z uśmiechem.
- dziękuje. Możesz pytać ale ja wypytam cie o wszystko na naszej randce. - powiedział kolejną szokującą rzecz. Spojrzałam na niego pytająco.
- obiecałem ci coś jak wyjechałaś nie? Jak sie spotkamy zabiore cie na randke. O ile nadal jestem twoją miłością i osobą dla której oddychasz. - wiedziałam, że śmiał się ze mnie mówiąc drugie zdanie.
- oczywiście. -zaśmiałam się. - ciebie nie da się przestać kochać. - powiedziałam i zjechałam do KFC. Zdałam sobie sprawę, że od rana nic nie jadłam.
- to co cie sprowadza na stare śmieci Scar?- musiał zadać to pytanie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. 'A wiesz zranilam wspanialego faceta on sie zmienił w nieczułą świnie i ma mnie gdzies a ja chcialam od tego uciec jadac tam gdzie wszystko było dobrze' Zamiast tego odpowiedziałam krotko.
- nie wiem. - zaparkowalam samochód i gdy chciałam wychodzić Mike mnie zatrzymał.
- zawsze byłem i zawsze będę twoim przyjacielem. Możesz mi wszystko powiedzieć. - gdy to mówił patrzył mi w oczy. Uśmiechnęłam się lekko. Wiedziałam w jego oczach to za czym tak bardzo tęskniłam. Bezpieczeństwo i szczerość.
-wiem Mike.- zbliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek a potem wyszłam z samochodu. Gdy Michael wysiafł uśmiechnął się do mnie szeroko. Odwzajemniłam uśmiech. Będąc z nim wiedziałam, że nie ma przeszłości ani przyszłości. Wszystko znika. Marcel, Lara i szkoła. Jest tylko Michael i jego uśmiech. Jest bezpiecznie.

ZauważonyWhere stories live. Discover now