Część 4

7.7K 633 961
                                    

Ilość słów: 1512

- Louis, wejdziesz w końcu to tej cholernej klasy? Mamy dziś zastępstwo i nie chcę dostać nieobecności. - Niall jęknął, próbując wepchnąć swojego przyjaciela do sali z angielskiego.

Louis solidnie utrzymywał stopy przy ziemi.

- Gdzie siedzi Harry? - spytał, próbując zajrzeć do klasy tak, by nikt go nie zauważył i nie wiedział, co robi.

- Przy oknie... whoa! - Niall niemal upadł na ziemię, kiedy Louis nagle wyrwał się z jego chwytu. Blondyn wywrócił się i złapał drzwi, obserwując Louisa podchodzącego do Harry'ego. - Jasne. Zostaw mnie. Kutas.

Louis przygryzł wargę, zanim odważył się zająć wolne miejsce obok Harry'ego i odwrócić do chłopaka z loczkami z atrakcyjnym - przynajmniej taką miał nadzieję - uśmiechem.

- Hej.

Harry nieco zesztywniał na swoim miejscu na dźwięk tego charakterystycznego głosu. Jasna cholera... on się do mnie odezwał. Próbował zdusić motyle w swoim brzuchu, zmieniając swoją ekspresję na znudzony uśmieszek, który przyjmował od momentu, w którym wszedł do szkoły. Odwrócił się na swoim miejscu, a jego oczy przebiegły po Louisie.

- Cześć? - spytał z uniesioną brwią, nieco dumny z tego, że utrzymywał swój ton pod kontrolą. Po drugiej stronie pomieszczenia był w stanie zobaczyć Zayna uśmiechającego się jak zadowolony z siebie dupek, którym był.

- Jesteś, uh, Harry Styles, prawda? - spytał Louis z nadzieją, że nie brzmiał tak bardzo idiotycznie, jak mu się wydawało. Tak, już wiedział, że był to Harry Styles i był całkiem pewien, że Harry znał swoje własne imię, więc dlaczego w ogóle pytał?

- Z tego, co wiem to tak. - Harry posłał Louisowi uśmieszek, ciekaw, dlaczego chłopak wydawał się być tak... zestresowany. Naprawdę tak łatwo dało się dostać w zasięg jego radaru? Prosta zmiana ubrań i nikła zmiana podejścia? Harry chciał się zaśmiać, z jego klatki piersiowej wydostał się jedynie niski chichot. - Choć to zależy od tego, kto pyta. - W roztargnieniu zastukał palcami o biurko. - A ty jesteś?

- Jestem Louis. Louis Tomlinson - odpowiedział Louis. Głos Harry'ego był niższy, niż się spodziewał i kiedy chichotał, był to tak atrakcyjny dźwięk, że Louisa nawet nie obchodził fakt, że działo się to jego kosztem. - Miło cię poznać.

- Pewnie. Przy tym zostańmy. - Harry lekko wzruszył ramionami, sięgając do torby, by wyjąć swój zeszyt, udając, że naprawdę nie obchodziło go, że chłopak, który podobał mu się od lat, naprawdę stara się przyciągnąć jego uwagę. Harry podniósł wzrok spod swoich rzęs, gdy znów się wyprostował, przez chwilę przyglądając się umięśnionym ramionom Louisa. - Jakiś powód, dla którego tu jesteś?

- Cóż, jest zastępstwo, a ja miałem nadzieję na jakieś interesujące towarzystwo dla odmiany - wyjaśnił Louis, ciesząc się, że brzmiał wiarygodnie. Wzrok Harry'ego spoczywał na nim i rozpraszał go, gdy ten próbował mówić i nie brzmieć jak kompletny idiota, rujnując całe swoje szanse u chłopaka z kręconymi włosami. - Podejmujesz wyzwanie?

- Szczerze mówiąc, nie wydajesz się specjalnie dużym wyzwaniem - fuknął Harry, przebiegając ręką przez swoje loki tylko po to, by zrobić coś z dłońmi. Powstrzymywał rumieniec, który zagrażał ukazaniem się na jego policzkach, zdejmując kurtkę, by nieco się ochłodzić, lekko się trzęsąc, gdy zimne powietrze z okna uderzyło jego ramiona.

Louis chciał być urażony tym stwierdzeniem, naprawdę chciał, ale potem Harry zmierzwił swoje włosy i zdjął kurtkę i jak w ogóle Louis miał myśleć jasno, kiedy Harry Styles siedział przed nim z poczochranymi włosami i wspaniałymi, wystającymi obojczykami oraz tymi oczami?

Get Down On Your Knees And Beg Me To Be Bad Enough For YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz