41. Rezydencja Philips

172 15 0
                                    

Dzisiejszego poranka pogoda dopisywała. Lekki wietrzyk ruszał złotymi i czerwonymi liśćmi zwiastując nadchodzącą zimę. Po ulicy Avenue przejeżdżało o wiele więcej samochodów niż zazwyczaj. Być może dlatego, że w piątkowe popołudnie wszyscy spieszyli do domów?

Rezydencja postawiona na skrzyżowaniu Avenue i Alcan Roand należała do rodziny Philips.

Wrzały tam przygotowania do przyjęcia urodzinowego. Sir George Phillips sam pilnował, aby każda rzecz była dopięta na ostatni guzik.

Panna Anna obserwowała go przez okno z pierwszego piętra. Właśnie wchodził na duże patio instruując kamerdynera co powinien robić podczas przyjęcia. Anna westchnęła i wróciła do poprzedniej czynności.

Puchatym pierzem na długim kiju zdejmowała pajęczyny z kątów okien. "Jeszcze Lady Philips zobaczy pająka, a wtedy nieszczęście gotowe" szepnęła do siebie.

W korytarzu było cicho... Annie wydawało się, że jest jedyną osobą w domu, gdyż domownicy i cała służba albo krząli się w kuchni, albo na zewnątrz.

Anna, prosta, stara kobieta nie rozumiała dlaczego zadufane w sobie snoby mają się zjeżdżać na przyjęcie urodzinowe 63 letniego pana domu. Oczywiście nie miała nic przeciwko swoim pracodawcą. Odkąd tu pracowała wszyscy byli dla niej bardzo mili i płacili jej dobrze. Lecz podobno odkąd Lady Phillips zachorowała dom ten zmienił się nie do poznania, tak twierdziła sprzątaczka, która trzy tygodnie temu złożyła wymówienie.

Kobieta znów zerknęła przez okno wymachując swoim narzędziem po szybie. Widziała jak Sir Philips z uśmiechem żegna kamerdynera i idzie w stronę domu. Kobieta prychnęła na widok jego ciemnozielonej koszuli. "Wszędzie tylko ten zielony" mruknęła "Zielona pościel, zielone ubrania, zielone zasłony. Kto by pomyślał, że ktoś może mieć taką obsesję z tym kolorem?"

I już miała przejść do porządkowania kolejnego okna, gdy nagle coś głośno trzasnęło. Odwróciła się spłoszona i w napięciu patrzyła na trzy pary drzwi za którymi znajdowały się osobne pokoje. Ale to nie zza nich doszedł ten dźwięk. Spojrzała na prawo, gdzie dwuskrzydłowe drzwi prowadziły na drugie piętro.

W tej samej chwili drzwi skrzypnęły i stanął w nich panicz Philips. Rozdrażniony 27-latek wyglądał na bardzo poruszonego. Stąpał głośno po świeżo wypranym dywanie nawet nie zwracając uwagi na sprzątaczkę. Przeszedł przez korytarz do drugiej pary drzwi, prowadzących na parter. Agresywnie je otworzył i wyszedł.

Anna patrzyła przez chwilę za nim, ale tylko wzruszyła ramionami. "Ten dzieciak zawsze był jakiś dziwny... nie tak się wychowywało dzieci za moich czasów..."

Kolejny raz chciała wrócić do swojego zajęcia, ale stwierdziła, że nic tu po niej. Wszystkie pajęczaki zostały już zamiecione. Wydając z siebie zadowolony pomruk złapała za długi kij w obie ręce i udała się w stronę drzwi za którymi wcześniej zniknął Antonio Philips. Schodziła powoli i ociężale po wysokich stopniach, wcale się nie spiesząc. Była również zadowolona z tego, że dzisiejszy dyżur przy Lady Philips przypadał jakiejś innej opiekunce i nie musiała się martwić o żadne huśtawki nastrojów lub inne wybuchy historii.

Wreszcie doszła do końca schodów. Pchnęła kolejne, ciężkie drzwi, które wypluły ją do dużego salonu. Nie przejęła się faktem, że i tutaj nikogo nie było, bo też słyszała głosy służby dochodzące z zewnątrz. Zeskanowała otoczenie w poszukiwaniu niedociągnięć.

- Poduszki! - szepnęła.

Podeszła do jednej z trzech skórzanych kanap i poprawiała wyszywane poduszki. "Jak ja ich nie uklepie to nikt ich nie uklepie."

Nagle doszły ją przygłuszone, lecz donośne głosy. Obróciła się na zamknięte drzwi prowadzące do biura pana Philips'a.

Dochodziły stamtąd dwa, niskie, męskie głosy. Brzmiało to jak ostatnio wymiana zdań. Anna ogromną siłą woli pokonała chęć podsłuchiwania o co obaj mężczyźni mogą się kłócić. Musiałaby przycisnąć ucho do drewnianej powierzchni, aby rozróżnić pojedyncze wypowiedzi. Wtem doszło do niej jedno słowo, a raczej imię "Ka..Kef... Kevin?" zastanowiła się. Czy był to jeden z mężczyzn, którzy kłócili się w środku? Ale przecież tylko Sir Philips ma klucz do obu swoich biur. Wiedziała o tym, bo często zapominał jej go dać, kiedy miała tam posprzątać. A może ktoś obcy ukradł mu klucz i teraz się z kimś kłóci? Albo to pan domu kłóci się z Kevinem?

Anna potrząsnęła głową, jej połowę włosy zatrzęsły się w ciasnym koku. "A co mnie to obchodz!" powiedziała do siebie wciąż poklepując poduszkę "Wszyscy są tacy napięci przez te jutrzejsze przyjęcie"

Z tymi słowami pomaszerowała do kuchni sprawdzić czy, aby tam się nie przyda...



Wiem, wiem krótki - ale zapowiada się ciekawie :3


Sherlock Holmes - Nowa Perspektywa *Preferencje*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz