3. Zaznajomienie

583 33 6
                                    

John stanął o umówionej godzinie tuż pod drzwiami Scotland yardu. Wyszłaś z komisariatu trzymając w rękach ogromną torbę podróżną.

- [T.I]! - zawołał Watson - Miło cię widzieć.

- Wzajemnie - uśmiechnęłaś się szeroko

- Daj tą torbę, zaniosę ją do taksówki.

- A co z twoją kontuzją? Daj może ja to zrobię...

- Dam sobie radę, kontuzja już mi dawno przeszła.

- To dobrze.

- Więc jednak wyprowadzasz się od przyjaciółki? - zapytał wpychając walizkę do bagażnika

- Tak. Ma się już o wiele lepiej. Co do mieszkania, wiąże wielkie nadzieje z tym co mi mówiłeś.

3 tygodnie temu przyjechałaś do Londynu, w ramach przeprowadzki z Liverpoolu. Miało to dużo do czynienia z rozwiązaniem sprawy na Roksany Henry-Moore, kobiety, która skradła 20 000 z nowojorskiego banku, i przez długi czas ukrywała się w Anglii.

 Poprzez schwytanie jej, oprócz uznania od samego komendanta, dostałaś awans na stanowisko starszego detektywa oraz przeniesienie do londyńskiej jednostki. 

Twoja matka Alice [T.N], początkowo nie chciała się zgodzić na ten wyjazd, ale odgrzebując stare notatki i dokumenty przypomniała sobie, że w Londynie mieszka jej siostrzeniec, John Watson. Odnowiła z nim kontakt i poprosiła o opiekę nad Tobą.

 Kilka dni po przyjeździe, spotkałaś się z Johnem. Spędziliście 2 godziny w ustronnej kafejce rozmawiając o starych czasach, i wymieniając się aktualnymi zdarzeniami. Zwierzyłaś mu się również, że jakiś czas mieszkałaś u swojego przyrodniego brata, na obrzeżach miasta, ale dojazdy były dość uciążliwe. A poza tym ma żonę i dziecko co jeszcze bardziej było niesprzyjającymi warunkami. 

Gdy John zapytał cię gdzie teraz mieszkasz powiedziałaś, że na jakiś czas przyjęła cię stara przyjaciółka, ale nie pomieszkasz u niej za długo. Wtedy John podzielił się wiadomością o jego nowej dziewczynie. Mieszkał z nią jakiś czas, ale z racji, że jego stary przyjaciel potrzebował pomocy, a raczej opieki, przeniósł się na jakiś czas do centrum Londynu. "Może po mojej wyprowadzce przejmiesz mój stary pokój?" mówił "Serio? Mogłabym? Cudownie!" cieszyłaś się "Mieszka tam tylko jeden lokator, ale powinniście się dogadać..." uśmiechnął się tajemniczo.

Grubo po południu, gdy skończyłaś swoją zmianę pojechaliście obejrzeć mieszkanie. Co do twojego współlokatora John do ostatniej chwili trzymał język za zębami.

- Sama zobaczysz. Na pewno nie będziesz zawiedziona.

Gdy stanęliście przed drzwiami Baker Street 221b, już w progu powitała was przemiła, starsza kobieta.

- Pani Hudson, to moja kuzynka [T.I] [T.N]. Przyjechała do Londynu, a ja zaproponowałem jej nasze mieszkanie.

- Oh, oczywiście - zaćwierkała - po twojej wyprowadzce zrobi się miejsce dla ciebie złotko, ale Sherlock będzie bardzo zawiedziony.

- Sherlock? - powtórzyłaś

W tej chwili na schodach pojawił się sam zainteresowany, w szerokich białych goglach na oczach i białym kitlu.

- Czy wasze rozmowy naprawdę wymagają, aż takiego hałasu? - zapytał bez wyrazu - Nie potrafię się na niczym skupić przez te wasze gadanie.

Dopiero teraz cię zauważył i spojrzał na ciebie pytająco.

- Sherlock Holmes, [T.I] [T.N] - przedstawił was John

- My się już znamy - uśmiechnęłaś się - Poznaliśmy się w Scotland Yardzie - odpowiedziałaś na pytający wzrok John'a, po czym zwróciłaś się do Holmes'a - Wychodzi na to, że zostaniemy współlokatorami.

Sherlock mruknął coś pod nosem i spojrzał na Johna.

- Tak, mam zamiar się wyprowadzić, a moje miejsce zajmie [T.I].

- A skąd wy się znacie? - zapytał detektyw opierając się o poręcz schodów.

- To moja kuzynka, która mieszkała w Liver...

- Niech będzie - przerwał mu i wrócił na górę.

- Nie miej mu za złe takiego - zachowania szepnęła do ciebie pani Hudson - on taki po prostu jest.

- Co nie co słyszałam o nim, ale myślę że się dogadamy - powiedziałaś po czym puściłaś kuzyna przodem, aby wniósł twoją walizkę.

Gdy weszłaś za nim, po skrzypiących schodach, ujrzałeś prosty, nieumeblowany korytarz.

- Twój pokój będzie na górze - powiedział John - A to jest salon.

Weszłaś przez otwarte na oścież drzwi. Pokój było nieco zagracony, ale czysty. Najpewniej pani Hudson, która musiała pełnić rolę gospodyni, dbała, aby między porozrzucanymi papierami, książkami i innymi przedmiotami nie leżał kurz. Pierwsze co dostrzegłaś to dwa fotele stojące tuż przy kominku. Minęłaś je i zajrzałaś do kuchni, gdzie zastałaś Sherlocka, który rozłożywszy jakieś butelki, probówki i pojemniki na całym stole, odmierzał pipetą biały płyn.

- Tam jest łazienka - John wskazał niedbałym ruchem koniec korytarza - tam pokój Holmesa, a gdybyś czegoś potrzebowała pani Hudson mieszka na parterze.

- Wielkie dzięki, John - ucieszyłaś się - Mam nadzieję, że się tu zadomowię na jakiś czas.

Znów wróciłaś do salonu i powoli przyglądałaś się każdej jednej rzeczy.

Szeroki, prostokątny dywan rozciągał się na drewnianej, skrzypiącej podłodze. Oprócz tego na ziemi walało się mnóstwo gazet, papierów i notesów. Zwróciłaś uwagę na centralną część w pokoju, którą zajmował duży kamienny kominek. Stały na nim prze-dziwne przedmioty; czaszka, która leżała zwrócona oczodołami do kilku listów, z czerwonym stemplem urzędowym, przytwierdzonych sztyletem do gzymsu.

 Tuż przed kominkiem stały dwa fotele zwrócone do siebie. Pierwszy, bliżej okien, w odcieniu zielonego, zrobiony z połyskującej sztucznej skóry, a drugi, oparciem zwróconym w stronę kuchni, z czerwonego zamszu. Obróciłaś się, chcąc zwrócić się do gospodarza z jakimś pytaniem, lecz twoją uwagę przykuła ściana, tuż nad szeroką sofą. Byłaby najzwyczajniejsza w świecie gdyby nie buźka, wyglądająca jakby namalowana żółtym sprayem. A gdy podeszłaś bliżej, chcąc się przekonać czy to faktycznie spray, zobaczyłaś dziury po kulach które tkwiły w wielu miejscach. "Może się nie znam, ale moim zdaniem to w żaden sposób nie upiększa tego mieszkania." uśmiechnęłaś się.

Wtem dobiegł cię przyciszony głos Johna.

- Czy mógłbyś to dla mnie zrobić?

- Jestem zbyt zajęty własnymi sprawami, żeby się o nią troszczyć - odpowiedział Sherlock nie przejmując się tym czy go usłyszysz.

- Mógłbyś mi oddać tą przysługę. Choć przez pierwsze kilka dni doglądaj jej, a będę o nią spokojniejszy. W dodatku wiem, że ostatnimi czasy niczym poważnym się nie zajmujesz...

- Jeśli mogę... - wtrąciłaś się - Nie musisz się o mnie, aż tak martwić John. Bywałam już w dużych miastach, poradzę sobie - poprawiłaś włosy - Choć nie ukrywam, że byłabym zaszczycona, gdyby wielkiej sławy detektyw doglądał mojej kariery.

Sherlock najwidoczniej nie odebrał tego najlepiej. Wzruszył tylko ramionami i udał się do swojego pokoju.

- Będzie się trochę boczył, ale mu przejdzie - John zwrócił się do ciebie - Potrzebujesz jeszcze czegoś?

- Zadowolę się ciszą i dużą ilością czasu. Potrzebuję tego, aby się całkowicie rozpakować...

Sherlock Holmes - Nowa Perspektywa *Preferencje*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz