8. Jack-kłamca i taksówka

388 25 4
                                    

Ponury wieczór nie zapowiadał się najprzyjemniej. Deszcz padał przez całe popołudnie i wciąż nie przestał. Przy ulicy Newgate stała zaparkowana czarna taksówka. 

Na siedzeniu kierowcy siedziała wysoka blondynka, która czekała już 10 minut na swojego ostatniego klienta. Oparła łokieć o zamknięte okno i patrzyła na krople spływające po szybie.

Wtem telefon pozostawiony na siedzeniu obok, wydał ciche Ding! Kobieta sięgnęła po smartfona i zobaczyła powiadomienie.

"Właśnie dostarczono przesyłkę: kolejny numer 'Kobiety górą!"

Blondynka uśmiechnęła się i wsadziła telefon do swojej czarnej torebki. Nagle drzwi baru naprzeciw otworzyły się szeroko i wypadł z nich jakiś mężczyzna. Przeszedł przez ulicę i otworzył tylne drzwi taksówki.

- B356? - zapytał, wkładając głowę do środka.

- Tak, proszę wsiadać - odpowiedziała.

Przemoczony mężczyzna usadowił się na środku fotela, i zaciągnął mocniej mokry kaptur na głowę. Kobieta spojrzała w tylne lusterko. Spod czarnego kaptura wystawały długie, jasne loki i duże błękitne oczy.

- Dokąd? - zapytała.

- Już... Sekundę - zawołał wesoło szukając czegoś po kieszeniach - Pani wyjedzie, włączy się do ruchu, i zaraz powiem gdzie...

Ta od razu zapaliła auto i wjechała w wiecznie zatłoczona uliczkę Newgate.

- Cieszę się, że pan wreszcie wyszedł - ponownie spojrzała w tylne lusterko - Wie pan dokąd chce jechać?

Mężczyzna drgnął lekko. Jego szerokie ramiona poruszyły się, a błękitne oczy zatrzymały się na lusterku.

- Ach tak, proszę na Tottenham Court Road.

Kobieta kiwnęła głową i zwróciła twarz w kierunku prostej drogi. Na zewnątrz deszcz zaczął padać coraz mocniej, a silny wiatr uderzał kroplami wody w szyby, niosąc ze sobą echo zbliżającej się burzy.

- Jak pani minął dzień? - zapytał dźwięczny głos.

- Mi? Dobrze, a panu..?

- Proszę mi mówić Jack - powiedział beztrosko.

- Nathalie - przedstawiła się.

- Więc jak ci idzie praca taksówkarza, Nathalie?

Kobieta westchnęła.

- Ot zwykłe jeżdżenie z miejsca na miejsce. Nic nigdy się nie dzieje. Może i całe szczęście?

- Cóż mogę Cię zapewnić, że dzisiejszy dzień będzie należał do ciekawszych.

- Nie wątpię - uśmiechnęła się

- Przepraszam, że przerwę, ale ma pani naprawdę piękne włosy. Fryzjerstwo to moja pasja...Czy mógłbym..? - mężczyzna przysunął się i dotknął kosmyka jej długich, prostych włosów.

Nathalie wzdrygnęła się, ale nawet nie zdążyła zaprotestować. Jack odsunął się i i zaczął mówić entuzjastycznie.

- Tak! To rodzaj jedwabistych włosów - stwierdził - Na nich najlepiej plecie się warkocze!

Nathalie nie czuła się już zbyt komfortowo. "O czym on mówi?" pomyślała, przybierając sztuczny uśmiech "Jedwabiste włosy to przekleństwo, nie jestem w stanie ich spiąć w koka, a co dopiero..."

- I już widzę cię w długiej białej sukni ślubnej, i we włosach splecionych na bok! O! A w warkocze można wpleść stokrotki.

- To piękna wizja - przyznała - ale daleka od realizacji.

- Dlaczego?

Kobieta zjechała z Newgate, w gęsto oświetloną ulicę główną, po czym znów zjechała w poboczną uliczkę.

- Nie mam z kim stanąć na ślubnym kobiercu.

- Ach, jaka szkoda! - zawołał - Byłaby pani naprawdę piękną panną młodą. A co jeśli pani sobie kogoś znajdzie? Założę się, że pani brat lub siostra mają znajomych, którzy szukają drugiej połówki.

- Panie... - westchnęła ponownie - Gdybym tylko miała rodzeństwo.

- Jedynaczka? - przejął się niewiarygodnie, jakby to był koniec świata - Cholercia! Nic mi dziś nie wychodzi! - machnął ręką - Bo widzi pani, ja z zawodu jestem jasnowidzem, i ludziom tarota stawiam, ale dopiero zaczynam.

Zatrzymali się na światłach. Przed nimi mignęło kilku przechodniów, kulących się i zakrywających przed deszczem.

- Jasnowidz? - powtórzyła, gdy znów ruszyli - Więc co może pan we mnie "wyjasnowidzić"?

Mężczyzna przysunął się bliżej i zamarł w bezruchu, patrząc w lusterko. Gdy Nathalie skierowała na nie wzrok, napotkała zimne, jasne oczy, wpatrzone w jej. Przez chwilę pożałowała zadanego pytania, czując na ramionach gęsią skórkę.

- Co mogę powiedzieć - mężczyzna machnął rękami, zrywając zasłonę niepokoju, która przez chwilę ich okryła - Na pewno mogę stwierdzić, że jest pani osobą zdeterminowaną, gotową do samoobrony - wygodnie oparł się o tylny fotel.

- Tak, to prawda - przytaknęła - W tamtym tygodniu kupiłam nawet scyzoryk, w razie gdyby ktoś mnie zaatakował. Czytałam ostatnio w gazecie, że trzeba się zabezpieczać. Tyle teraz przemocy na świecie.

- Założę się że nic ci nie grozi, Nathalie. Ale jak to mówią, trzeba chuchać na zimne.

- Za kilka minut dojedziemy na Tottenham Road. - zmieniła temat.

- To nie koniec drogi. Proszę skręcić na Oxford street. Chcę załatwić tam pewną sprawę, a potem wysiądę przy Hyde Park.

- Tam mieszkasz? - zapytała

- Mhm - odpowiedział, po czym zawiesił wzrok na widoku za oknem.

Nathalie wzruszyła ramionami i skupiła się na drodze. "Dziwny człowiek" pomyślała "Ale wydaje się miły..."

Sherlock Holmes - Nowa Perspektywa *Preferencje*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz