4. Naleśniki i pierwsza sprawa

517 30 8
                                    

Rozdział napisany i opublikowany specjalnie na życzenie wixxen_, mam nadzieję, że się spodoba
- Pozdrawiam Tasza ♥️

Obudziło go przytłumione skwierczenie. Otworzył jedno oko, rozglądając się dookoła. Tak był w swojej sypialni.

Wtem usłyszał jakieś przytłumione głosy, również dochodzące zza drzwi. "Co się może tam dziać? I to o tak nieludzkiej godzinie" dodał w myślach, zerkając na zegarek. Była 6:20, ale za oknami była jeszcze ciemność.

Sherlock obrócił się na drugi bok. Wtem doszedł go słodki zapach, jakby wanilii. Oburzony wstał, zarzucił na siebie szlafrok i wyszedł z pokoju. 

Zastał Cię w kuchni. Radio 95.8 Capital FM grało skoczne hity. Obok ciebie piętrzyła się sterta naleśników. Skupiona na przewracaniu kolejnej porcji, nuciłaś bieżącą piosenkę razem z radiem. 

Kątem oka dostrzegłaś naburmuszonego współlokatora.

- Dzień dobry! - zawołałaś, stawiając na stole talerz pełen naleśników.

- Nie wszyscy są takim rannym ptaszkiem jak ty - usłyszałaś za plecami

- Ja również nie lubię wstawać tak wcześnie - zdjęłaś z patelni ostatniego naleśnika - ale kiedy mam iść do pracy, chcę iść w dobrym humorze - dopiero teraz spojrzałaś w stronę swojego rozmówcy.

Nie powstrzymałaś się od uśmiechu. Sherlock wyglądał jak obrażony 5 latek, w swoim niedopiętym szlafroku, potarganej czuprynie z niezadowoloną miną.

- Chcesz naleśniki? - zapytałaś, kładąc na stole drugi talerz.

Sherlock wzruszył ramionami, ale usiadł, przesuwając się bliżej stołu.

- Skoro już wstałem - powiedział ponuro, próbując czystego naleśnika.

- Skoro już wstałeś - podjęłaś beztrosko, opierając się o blat - To chciałam ustalić kilka spraw.

- Jakich? - zapytał przeżuwając

- Przede wszystkim, czy masz kogoś?

Holmes uniósł głowę, patrząc na ciebie ze zdziwieniem.

- Nie! Nie o to chodzi! - poprawiłaś się z nerwowym uśmiechem - Chciałam po prostu być przygotowana na czyjeś ewentualne odwiedziny. 

- Nie jestem typem randkowicza - stwierdził krótko - A ty?

- Zdarzało mi się chodzić na randki, ale gdybym kogoś miała przyprowadzić, to na pewno cię poinformuje.

- W porządku....Czy mogę jeszcze jednego? - zapytał przesuwając pusty talerz w twoją stronę.

Podałaś mu jeszcze dwa.

- Spróbuj z syropem klonowym - powiedziałaś.

- Mhm. Coś jeszcze? - zapytał

- Cóż... - zamyśliłaś się.

- Ja nie mam zbyt dużych wymagań co do współlokatorów. 

- Czyli, tak jak ustaliliśmy; czynsz pół na pół, każdy ma swój pokój, prócz wspólnego salonu...i w sumie tyle. Smakuje ci? - zmieniłaś temat, patrząc jak Sherlock zabrał się za kolejnego naleśnika.

- Jeszcze nie wiem - stwierdził chłodno - Na razie jestem głodny.

Skrzyżowałaś ręce na piersi. Byłaś już ostrzegania przed zimną i apatyczną naturą Sherlocka. John i Greg mówili ci o jego sposobie bycia. 

- Niech będzie - wzruszyłaś ramionami - Ja wychodzę. Jeśli nie będziesz już chciał tych "wielce przeciętnych" naleśników, schowaj je do lodówki. 

Przeszłaś do salonu i zdjąłeś z wieszaka swój brązowy płaszcz.

- Masz dziś jakieś plany? - zapytałaś otulając się szalikiem.

- Mam sporo pracy. Może pokręcę się trochę po Londynie.

- Dobrze. Miłego dnia - już chciałaś wyjść na korytarz, ale głowa Sherlocka wyjrzała z kuchni.

- Bardzo dobre naleśniki - powiedział bez emocji.

- Myślałam, że komplementowanie to nie jest twoja specjalność - uśmiechnęłaś się złośliwie.

- To nie był komplement, tylko stwierdzenie faktu - znów zniknął w kuchni.

Pokręciłaś głową i cicho zbiegłaś po schodach.

***

Siedziałaś przy swoim stanowisku przeglądając dokumenty, gdy nagle zadzwonił telefon.

- [T.N.] - powiedziałaś unosząc słuchawkę.

- Przynieś mi dokumenty, na drugie piętro - usłyszałaś chrapliwy głos swojego szefa.

- Które? Panie Brown? - zapytałaś z udanym entuzjazmem.

- Sprawa Ronson'a - i rozłączył się.

Mrucząc coś pod nosem pozbierałaś teczki ze swojego biurka i poszłaś w stronę gabinetu swojego szefa. Przechodząc przez korytarz drugiego piętra minęłaś się z sierżant Donovan.

- Hej, [T.N.] - zawołała - Ciężki dzień?

- Ciężki szef - powiedziałaś ze sztucznym uśmiechem.

- No tak - pokiwała głową - Ale słyszałam, że i tak nieźle ci idzie. Pierwsze 3 tygodnie w stolicy i już masz mieszkanie, i to ze sławnym detektywem.

Wydawało Ci się, że słowa "sławny detektyw" wypowiedziała z lekkim sarkazmem, ale nie chciałaś tego zaznaczać.

- Skąd..? Mniejsza. To tylko mieszkanie.

- Jesteś pewna? Nic między wami nie będzie? - spojrzała na ciebie przenikliwie, po czym dodała - Nie no żartuję. Kto by się z nim wiązał. 

- Dobrze że żartowałaś - wyszczerzyłaś zęby - Bo właśnie miałam spytać czy przypadkiem coś nie łączy ciebie i Andersona - zrobiłaś krótką pauzę - Nie no żartuję kto by się chciał z nim przespać.

Szybko wyminęłaś ją i weszłaś do gabinetu Browna.

- To są dokumenty Ronson'a - powiedziałaś kładąc mu teczki na biurku.

Ten uniósł oczy znad grubej teczki. Jego łyse czoło zmarszczyło się, przez co wyglądał jak niezadowolony buldog. 

- Co ty tu jeszcze robisz? Było wezwanie na miejsce zbrodni! Gdzie się szlajasz?

- N-niosłam panu... - zaczęłaś.

- [T.N.] - przerwał Ci - jesteś nowa, jeszcze nie znasz naszych zasad, ale.... 

Stałaś przez chwilę, kiwając głową, wcale nie słuchając co miał do powiedzenia. "Muszę się wziąć w garść. Zacząć być choć jeden krok przed nimi." pomyślałaś.

Brown oparł się o fotel, kończąc swoją przemowę. 

- ...więc jedź do niego i mnie nie zawiedź.

Zmusiłaś się do słabego uśmiechu i wyszłaś z biura.

Sherlock Holmes - Nowa Perspektywa *Preferencje*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz