"Twoja Strata - To Mój Zysk"

4.2K 134 14
                                    


UWAGA: Miniaturka dotyczy tego samego uniwersum, co tekst: "Nie odzyskasz straconego"


Patrzyła na niego, jakby widziała go pierwszy raz w życiu na oczy. Ręce automatycznie powędrowały do jej nadal płaskiego brzucha, a potrzeba ochrony uderzyła ją niczym rozpędzony Hipogryf.

Przez te dwa dni, które poświeciła na potwierdzenie swoich przypuszczeń, wyobrażała sobie różne scenariusze.

Cieszył się, przytulił ją i razem płakali ze szczęścia.

Był zaskoczony, ale się ucieszył – przytulił ją i powiedział, że ją kocha.

Był zszokowany, nieco przerażony, ale w końcu udało mu się to pokonać i potem obiecał jej, że razem dają radę...

Nie spodziewała się jednak takiej wściekłości.
Ron był ogniście czerwony. Miał zaciśnięte pięści. Rzucał rzeczami i kopał w stolik. Gdy krzyczał ślina dosłownie tryska mu z ust.

- Nie chcę go! To miał być mój czas! Moja szansa! I żaden zasmarkany bachor nie może mi tego zepsuć!

- Jak możesz Ron? – zapytała cicho, wciąż zastanawiając się czy człowiek stojący przed nią, jest na pewno tym samym mężczyzną, którego kochała i przy którym budziła się każdego dnia od przeszło półtora roku.

- Zrób coś z tym, albo odejdź! I tylko nie myśl, że złapiesz mnie na dziecko! Żadna szlama, nawet najmądrzejsza, nie usidli mnie w pieluchach akurat w takiej chwili, gdy mam szansę na spełnienie moich najgłębszych marzeń! – wyrzucał jej.

Szlama! Szlama? Czy Ron naprawdę nazwał ją tym najohydniejszym możliwym słowem...?
Szlama, szlama, szlama...

〰〰〰

Obudziła się gwałtownie, wciąż słysząc głęboko w swojej podświadomości ten jad i nienawiść w jego głosie. Choć minęły już prawie cztery lata, ona nadal widywała tę scenę w swoich koszmarach. Jak to się działo, że naprawdę nie potrafiła pójść po tym dalej? Tak po prostu zapomnieć.

Wstała ze swojego łóżka, zastanawiała się, czy to jej powrót do kraju mógł w jakiś sposób wpłynąć na te nawracające i dręczące ją sny. Z tego co się dowiedział z dzisiejszej popołudniowej herbatki z Molly Weasley, którą wypiły razem w mugolskiej kawiarni w pobliżu jej nowego mieszkania, Ron rzadko obecnie przebywał w mieście, wciąż pilnując swojego biznesu. Nie żeby o to zapytała, ale najwidoczniej jej niedoszła teściowa nadal koniecznie chciała jakoś uczynić ze swojego syna, nieodłączną część życia Hermiony i jej córki.

Co ciekawe, mimo wielkich wyrazów dumy o ogromnym majątku, jaki Ron zdołał już zgromadzić, dziwnym trafem Molly, nawet słowem nie wspomniała o kwestii tego, że dotychczas nie zaproponował nawet sykla pomocy finansowej na utrzymanie swojego własnego dziecka. Nie żeby Hermiona na to czekała – dobrze radziła sobie sama, niemniej hipokryzja Molly nieco działała jej na nerwy.

Podobnie zresztą jak jej głupie sugestie o tym, że Hermiona wciąż powinna cierpliwie poczekać – bo przecież ponad trzy lata, to za mało na otrząśnięcie się i skontaktowanie z nią w sprawie wychowania Rosie. Jednak Molly wciąż uważała, że Ron kiedyś wreszcie to zrozumie i wtedy do nich wróci, a Hermiona powinna wtedy przyjąć go z otwartymi ramionami, bo dziecko powinno mieć ojca.

Musiała wyjść wcześniej, by nie wygarnąć matce Rona co myśli o jej słowach. Ron nie miał do czego wracać, bo zarówno Hermiona, jak i Rose, wcale go nie potrzebowały w swoim życiu. Były szczęśliwe same. A Hermiona czuła, że jest bardziej niż zdolna wychować córkę samodzielnie.

DRAMIONE - MINIATURKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz