Rozdział 7: Umysł 6-latka

33 6 7
                                    

Scarlett POV

Wbiegliśmy w pośpiechu na górę. Zaczęliśmy się przepychać przez tłumy do miejsca, gdzie Leo wskazał. Stresowałam się. O co mu chodziło z tym "towarzystwem"? Kto to mógł być?

Nagle przez moją głową przeszła myśl.

Otrząsnęłam się. Nie, to niemożliwe. On by na taką imprezę nie przyszedł. Poza tym, nie rozmawiałam z nim od prawie stulecia.
I tak mi było dobrze. Nie potrzebowałam go.
A nawet gdybym go potrzebowała, to i tak bym nie dostała od niego żadnej pomocy.
Jest egoistycznym, samolubnym idiotą.

Doszliśmy do balkonu. Przecisnęliśmy się do poręczy, gdzie czekał na nas Nico. Szybko przeniósł nas cieniem do ogrodu na dole, po czym zaprowadził nas do fontanny. Tańczyło tam kilka par w świetle księżyca. Moją uwagę przykuła para tańcząca pośrodku. Zamarłam. Była to drobna i młoda kobieta wirująca z wysokim, mocno zbudowanym mężczyzną.
Moje serce stanęło.
Przed moimi oczami tańczyli nikt inny niż Afrodyta z Aresem.

Moim głupim ojcem.

Podeszliśmy do pary. Odchrząknęłam.
- Co tam, gołąbki? - uśmiechnęłam się sarkastycznie.
Para przestała tańczyć.
Mój ojciec natychmiast zaczął się śmiać.
- Wyglądasz zupełnie inaczej niż w 1940, Scarlett. Jak tam matka?
- Moja matka umarła, oddając swoje życie mi, Nico i Biance. Byś o tym wiedział, gdyby ona ciebie obchodziła. Ale nie. Nigdy nie odwiedzałeś mnie, nigdy nie dzwoniłeś iryfonem, nie robiłeś nic, żeby utrzymać ze mną relację.
Nic! A teraz, gdy nie widziałeś mnie od prawie stulecia, chcesz udawać, że widzieliśmy się przez te lata. Że dzwoniłeś, że pisaliśmy, że mieliśmy coś wspólnego.
Wiesz co? Moja matka mówiła, że jestem jak ty. Że wyglądam tak samo, że mam taki charakterek jak ty, i że gdybyś mnie kiedykolwiek odwiedził, to byś popatrzył na mnie i powiedział: Jestem z ciebie dumny, Scarlett.
Ale matka się myliła. Nie jestem jak ty. Nie jestem wredna, egoistyczna, samolubna i nieempatyczna. Obchodzą mnie inni. Gdybym była tobą, bym odwiedzała swoje dzieci zamiast iść na imprezy. Bym chociaż spróbowała je poznać. Wiesz, jak bardzo Clarisse czeka na twoje przyjście? Aż za bardzo. Wszyscy w domku 5 na ciebie czekają. Clarisse raz czekała cały miesiąc, planując rozmowę z tobą na Olimpie. Pojechaliśmy na radę i co? Ciebie nie było. Byłeś na randce z Afrodytą. Jeśli umiesz pokochać boginię, to naucz się kochać swoje dzieci. Nikt w domku 5 ma dobrej relację z matką. Większość nie ma matki. - wypaliłam ze łzami w oczach.
Słyszałam dookoła wrzaski. Czułam, jak ciernie rozprzestrzeniały się po ogrodzie. Miałam to gdzieś. Głowa pulsowała mi ze złości. Miałam mroczki w oczach.
- Powodem do naszej agresji nie jest charakter od ojca. Powodem jest brak miłości od ciebie. Nie czujemy się choć trochę godni twojej miłości, bo jej nigdy nam nie okazałeś. Więc ogarnij swoją nieśmiertelną dupę i idź odwiedź swoje dzieci w Obozie Herosów, bo inaczej spalę twój domek i wszyscy wyrzekniemy się bycia dziećmi Aresa. Wszyscy mamy dość czekania. Ja mam dość czekania, aż twoje błogosławieństwo dla mnie przestanie działać.

Rozsunęłam skórzany chwyt mojego sierpu i wypadło zdjęcie Aresa zrobione przez moją matkę. Złapałam je i zasunęłam oprawkę chwytu. Odwróciłam się do Leona.
- Zapal rękę, Valdez.
Leo nadal był w szoku po mojej "przemowie", ale posłuchał. Pstryknął i na jego dłoni stanęły płomienie. Odwróciłam się do Aresa, który nadal tam stał w szoku po tym, co mu powiedziałam.
- Mam nadzieję, że to zdjęcie nie było dla ciebie ważne. Bo dla mnie było. Przynajmniej kiedyś. - Wycedziłam przez zęby, po czym podarłam zdjęcie na małe kawałki i wrzuciłam do ręki Leo. Paprochy zmieniły się w czarny popiół.
Leo po chwili wygasił ogień i przesypał mi pyłek do ręki. Podeszłam do fontanny i wrzuciłam proch do wody z taką siłą, że trochę wody wylało się z kamiennego brzegu.
Ogarnęła mnie złość. Usłyszałam wołanie Aresa do mnie i poczułam, jak ciernie przeniosły mnie. Po chwili otworzyłam oczy.
Ciernie przeniosły mnie do łazienki hotelowej. Westchnęłam i spojrzałam w lustro. Miałam czarne plamy pod oczami. Zmyłam ślady i poprawiłam włosy. Nałożyłam ponownie tusz do rzęs. Spojrzałam ponownie w lustro. Wyglądałam lepiej, ale nie czułam się świetnie. Już chciałam wyjść, gdy nagle w łazience pojawiła się cieniem Christabel. Na jej twarzy wyskoczyła ulga.
- Nareszcie ciebie znalazłam. Szukałam ciebie wszędzie.
- Gdzie reszta? - spytałam.
- Nico i Leo kłócą się z Aresem, a Via stara się wyciągnąć informacje od Afrodyty. - popatrzyła na mnie z współczuciem.
- Co się tam stało, Lottie? Zaczęłaś wrzeszczeć na Aresa, i nagle ciernie oplatały fontannę i ziemię. To nie było do ciebie podobne.
Chciałam się załamać. Chciałam kogoś przytulić i się wypłakać na ich ramieniu. Wspomniałam mój uścisk z Leonem. W jego ramieniach czułam się bezpiecznie.
Stop! Co to było? Ja gościa ledwo znam.
Nie ma między nami niczego romantycznego, i tego nie żałuję.

Przeszłość pełna nieszczęśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz