Rozdział 8: Syn Posejdona

32 6 4
                                    

Leo POV

Obudziłem się z bólem głowy.
Było wcześnie rano. Przez zasłony wpadały promyki słońca.
Poczułem ciężar na ramieniu. Spojrzałem i wstrzymałem oddech.

Na moim ramieniu opierała się śpiąca Scarlett. Jej oddech był spokojny. Miała lekko zrumienione policzki. Jej długie brązowe włosy wpadały jej na twarz. Uśmiechnąłem się pod nosem i delikatnie przeniosłem jej głowę na poduszkę, po czym wstałem i poszłem się przebrać.
Gdy wyszłem z łazienki, Scarlett już się obudziła wraz z resztą. Christabel parzyła wodę na herbatę, Nico i Via omawiali dalszą drogę nad mapą, a Lottie wybierała, co ubrać. Pomachała mi, po czym chwyciła ubrania i weszła do łazienki. Pół godziny później byliśmy wszyscy gotowi do dalszej drogi. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy.
Po 40 minutach moich genialnych żartów (Oberwałem klapkiem Christabel) i wrzasków Nica na Scarlett, gdy ominęła jedną piosenkę Nirvany, bo Christabel kazała zmienić ze względu na przekleństwa, wjechaliśmy na stację benzynową, żeby zatankować.
Stacja była otoczona polaną i lasem. Najpierw zatankowaliśmy, a potem kupiliśmy rzeczy na śniadanie i poszliśmy na polanę, żeby zjeść śniadanie na kocu.
Podczas gdy Nico i Chris robili kanapki, ja, Lottie i Via poszliśmy pochodzić po polanie. Szliśmy przez wysoką trawę, a słońce paliło w nasze czoła.
Nagle zauważyłem coś poruszającego się w trawie kilka metrów przed nami. Zmarszczyłem brwi.
- Co to?
Dziewczyny spojrzały w stronę ruszającej się trawy. Via otworzyła buzię i już miała coś powiedzieć, kiedy nagle z trawy wyłoniła się postać. Była to pół kobieta, pół wąż wysoka na 3 metrów. Miała ostre zęby, a jej wężowa skóra błyszczała w słońcu.
Echidna.
Po prostu nie mogło by być gorzej.
Via wrzasnęła i popędziliśmy w stronę koca, gdzie siedzieli Nico i Chris. Echidna była tuż za nami, pełzając swym ogonem przez trawę. Christabel i Nico natychmiast wstali, a na ich twarzach malowało się przerażenie. Wszyscy chwyciliśmy bronie i spojrzeliśmy na siebie. Nie wygramy tej bitwy. Echidna była za potężna. Nas było tylko pięciu. Odchrząknąłem.
- Jeśli mamy za chwilę umrzeć, to chcę coś wyznać. - Wziąłem głęboki oddech. Wszyscy popatrzyli na mnie w oczekiwaniu. - Zsikałem się w piątej klasie na w-fie.
- Ja dalej dmucham bańki mydlane. - powiedziała Via
- Wolałam syna Posejdona. - wygłosiła Christabel. Obok niej strzeliła znienacka błyskawica. Chris uskoczyła w ostatniej chwili.
- Że co proszę?! - wypalił Nico.
- Nie mówcie Percy'emu, ale nienawidzę niebieskiego jedzenia. - wypaliła Lottie.
Wszyscy spojrzeli na Nico w wyczekiwaniu. Wzruszył ramionami.
- Oglądam My Little Po-
Zaczął, ale nagle przerwała mu Olivia.
- Lubię dziewczyny! - krzyknęła zamykając oczy, jakby ktoś miał oblać ją wiadrem wody.
- To przecież oczywiste. -powiedziałem.
-Tak tak wiemy.- dodała Scarlett obojętnym głosem.
Echidna wydała z siebie przeraźliwy dźwięk, przywracając nas do rzeczywistości. Spojrzałem w niebo.
- Bogowie, kiedy modliłem się, że umrę młody i piękny, nie chodziło mi w taki sposób.
Lottie przewróciła oczami.
- Dobra, idioci. Miłej śmierci.
Po czym ruszyliśmy w stronę Echidny. Zasyczała. Via zakręciła dłonią swoją złotą włócznie, po czym wycelowała jej prosto w głowę. Broń odbiła się jak od trampoliny i spadła z łomotem i ziemię. Nico i Chris starali się odciągnąć jej uwagę, przenosząc się cieniem w różne miejsca dookoła jej. Natomiast ja i Lottie używaliśmy naszych mocy. Atakowaliśmy tak przez kilka minut, ale bez skutku. Echidna wyglądała na zirytowaną. Wyjąłem sztylet z kieszeni i cisnąłem w jej ogon. Zawyła z bólu.
- Atakujcie jej ogon! - zawołałem, po czym zacząłem strzelać ogniem w jej ogon. Echidna zawyła ponownie. Inni natychmiast zaczęli atakować jej ogon. Scarlett owinęła ciernie i wbijała trujące kolce w jej torso. Echidna zaczęła słabnąć.
Via upadła na kolana. Już chciałam do niej podbiec, kiedy podniosła głowę.
Z zaskoczeniem spojrzałem na jej twarz. Jej oczy były całe pokryte złotem, a w rękach tworzyła coś na wzór mniejszego świecącego słońca. Cała drżała i wydała z siebie przeraźliwy dźwięk. Uderzyła kulą światła i Echidna zawyła po raz ostatni, po czym zmieniła się w czarny pył. Ręce Olivii były czerwone i całe podrapane. Wstała i zakaszlnęła, a z jej buzi wyleciało trochę złotego proszku. Jej oczy wróciły do poprzedniego bursztynowego stanu.
Wszyscy byliśmy wykończeni.
Scarlett prawie zemdlała, ale złapałem ją i podniosłem na nogi. Zdyszana Via podbiegła i pomogła mi ją zanieść do auta, podczas gdy Nico i Christabel spakowali rzeczy. Mruknęłam cicho do córki Apolla:
- Dostałaś dar od Roszpunki albo coś?

Przeszłość pełna nieszczęśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz