Rozdział 9: Czarne Jezioro

27 3 2
                                    

Scarlett POV

Sen urwał się.
Obudziłam się zlana potem.
Było wcześnie rano. Przez zasłony sączyły się promyki słońca. Oddychałam ciężko.
To, co zobaczyłam... to się wydarzy. Czułam to głęboko w sercu.

Bałam się wrócić z powrotem do snu. Usiadłam na łóżku i czekałam, aż inni się obudzą. Nico wstał pierwszy. Spojrzał na mnie.
- Cześć Lottie. Jak ci się spało?
Moje ciało przeniósł dreszcz.
- Chyba... znam już cel naszej misji. - po czym opowiedziałam mu o moim śnie. Wspomniałam tylko o Tyche i Atlasie oraz Ogrodzie Hesperyd. Nie chciałam nikomu powiedzieć o naszym losie - nawet Nico. Skoro nawet ja byłam przerażona, to jak inni się dowiedzą, to się wycofają. Zaszliśmy za daleko. Musimy skończyć tą misję.
- Pamiętam jeszcze las. - wspomniałam. - Wyglądał jak ten park narodowy, o którym mówił Chejron.
Nico pokiwał głową.
- Dobra. Czyli musimy dojechać do Aberdeen, wejść do parku narodowego i znaleźć wejście do Ogrodu Hesperyd. Dziś jest Dziewiąty Maja. Jeśli chcemy dojechać na czas, to musimy wyruszyć najwyżej za godzinę. Pójdę ubrać się, a ty obudź resztę. - powiedział Nico i poszedł do łazienki. Tymczasem ja poszłam obudzić resztę. Podeszłam do łóżka Leona i kazałam cierniom obwinąć jego wystającą stopę. Obudził się natychmiast.
- Aaaa, te ciernie są lodowate! - wrzasnął, a ja nie mogłam się powstrzymać od chichotu.
- Obudź się, idioto. Musimy się spieszyć, jeśli chcemy zdążyć dojechać do Aberdeen do Trzynastego Maja.
Zmarszczył czoło.
- A co jest trzynastego?
- Dowiesz się w aucie. - powiedziałam, po czym chwyciłam ubrania z mojego plecaka i poszłam się przebrać. Gdy wyszłam z łazienki, reszta już była obudzona. Spojrzałam na Olivię gdy przypomniała mi się wizja jej chodzącej po lodzie. Przełknęła. ślinę, starając się myśleć optymistycznie. Przecież to wcale nie oznacza, że ona umrze... prawda?
Godzinę później byliśmy gotowi do dalszej drogi. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy.
- Więc... znamy cel tej misji? - spytała Via.
- Miałam sen. Musimy znaleźć wejście do Ogrodu Hesperyd w parku narodowym wspomnianym przez Chejrona. - wyjaśniłam. Naprawde nie chciałam wspominać jej o tym, jak chodziła po zamarzniętym lodzie.
Chris pokiwała głową.
- Dobra. Wszystko jasne oprócz jednej rzeczy. Co mamy zrobić w ogrodzie Hesperyd? - spytała.
- Musimy uwolnić Tyche uwięzioną przez Atlasa. - wyjaśnił Nico.
- Więc na co czekamy? - spytał Leo z uśmieszkiem na twarzy. - Jedźmy!

                                ***

Leo POV

Aberdeen było ogromne.
Lottie i Christabel patrzyły się na wieżowce jak na zwierzęta w zoo.
- A ja myślałam, że przyzwyczaiłam się do wieżowców - powiedziała Scarlett.
Przechyliłem lekko głowę.
- Co?
Lottie spojrzała na mnie jak na idiotę.
- Ty wiesz, w którym roku się urodziłam?
- Aa już pamiętam. W 1932, tak? - strzeliłem. Nie mam dobrej pamięci.
- Mhm. W tamtych czasach nie było nowoczesnych wieżowców. Były tylko stare budynki i ludzie rzucający się na nas na ulicach.
Via spojrzała na nią z niedowierzaniem. Znowu siedziała po turecku.
- Poczekaj, czy ty powiedziałaś, że się rzucali na was?
- Via przypominam, że my byliśmy bogaci. I sławni. Nas próbowano porwać. Inne dzieci nie. - powiedział Nico, skręcając kierownicę w lewo.
- A, no tak. - powiedziała Lottie, poprawiając swoje sznurówki w martensach.
- Wy byliście sławni? - spytałem.
Scarlett przewróciła oczami.
- No, jak myślisz? Nasze matki były z rodzin monarchii, więc byliśmy bogaci.
- Strasznie bogaci - przytaknęła Christabel i przekręciła oczami.
Nico westchnął.
- Chciałbym tam wrócić. Wiecie, tamte czasy były beztroskie. Tęsknię za matką. - w jego głosie było czuć smutek.
- Wiesz, że to niemożliwe, Nico. Nasze matki zginęły. Nie można cofnąć czasu. - powiedziała Lottie słabym głosem. Zauważyłem na jej środkowym palcu pierścień, który obracała drugą ręką. Był srebrny, z krwistoczerwonym bursztynem na wierzchu.
Nico zaparkował.
- Dobra, jesteśmy.
Wyszliśmy z auta. Rozejrzałem się. Byliśmy w zapiaszczonym parkingu. Dookoła nas był las i pola. Odchrząknąłem.
- Dobra, to gdzie idziemy szukać tego wejścia? Nie wiemy nawet, gdzie może być.
Scarlett potrząsnęła głową.
- Nieprawda. Ja wiem. Musimy znaleźć jezioro.
- To co, idziemy szukać? - spytała Via. Wyczułem w jej głosie zawachanie. Nagle zauwazyłem jak niepewnie Scarlett na nią patrzyła.
Ruszyliśmy szlakiem. Podeszłem dyskretnie do Lottie po czym szepnąłem.
-Co się dzieje, księżniczko? Czemu tak się patrzysz na Olivię?
Lottie spojrzała na mnie zmartionym, zmęczonym wzrokiem.
-Tu sie stanie coś złego.- powiedziała, po czym pokazała głową Olivię.
-Jej się stanie coś złego.

Przeszłość pełna nieszczęśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz