— wasza pierwsza randka ( rozpisana wersja rozdziału 21 + nawiązanie do rozdziału 28 )
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
t/i weszła do uroczej kawiarni, gdzie była umówiona z Bucky'm Barnesem. Szczerze, nigdy nie spodziewała się, że pójdzie z nim na randkę, ani też tego, że coś do niego poczuje. Choć nie mogła ukrywać, że od kiedy go zobaczyła, to ją zaintrygował.
— Witaj. — usłyszała obok siebie jego idealny głos.
— Cześć. — odpowiedziała z uśmiechem, który on uwielbiał. Od kiedy tylko go zobaczył, pragnął widzieć go jak najczęściej.
t/i zajęła miejsce przy białym stoliku, obok którego stał Bucky. Rozejrzała się dokładnie po pomieszczeniu i stwierdziła, że jest tutaj naprawdę uroczo, kolorowo co tak nie do końca kojarzyło jej się z nim. Nie, że był on ponury, ale raczej nie potrafiła wyobrazić go sobie w otoczeniu różowych kwiatuszków.
— Bardzo ładne miejsce. — przyznała, patrząc na mężczyznę, w którym dyskretnie się podkochiwała.
— Mhm.
Dziewczyna przyjrzała się mu dokładnie, ale zarazem nie nachalnie, aby nie wzbudzić podejrzeń. Oczywiście od razu stwierdziła, że zajebiście wygląda, choć ma zwykły t-shirt, skórzana kurtkę i normalne w świecie jeansy, które jako jedyne nie były czarne w jego aktualnym ubiorze. On też nie mógł się na nią napatrzeć. Wyglądała dla niego obłędnie, choć nie była w żadnej sukience czy czymś tego pokroju, jak to rzekomo zawsze ubiera się na randki – a przynajmniej według typowych romansideł. Najlepsze, że im obojga nie uległo uwadze, że wzajemnie się sobie przyglądają. No ale cóż, nie zwracali na to uwagi, a przynajmniej nie na głos.
— Poproszę zwykłą czarną kawę. — Bucky zaczął tłumaczyć swoje krótkie zamówienie.
t/i zajęło to o wiele więcej czasu, ponieważ dostrzegła swoje ulubione ciasto na liście co wiązało się z tym, że nie mogła się mu oprzeć.
— Tak właśnie, to zastanawiam się nad czymś. — przyznał mężczyzna, patrząc nieco speszony na dziewczynę, która tego nie rozumiała. Czy zrobiła coś nie tak? Zawstydziła go?
— Tak?
— Bo zaprosiłem cię do kawiarni gdzie wiadomo, że są słodkości. A przecież dużo trenujesz, tańczysz i sam nie wiem, nie chcę być wredny, bo nie mam tego w ogóle na celu. — tłumaczył się, przy okazji się trochę gubiąc. — Ale czy nie zmusiłem cię do bycia tutaj? Nie pomyślałem o tym wcześniej, czy możesz jeść słodkie rzeczy czy coś. Matko, ale to głupie.