rozdział 30.4 [🐊]

541 25 2
                                    

— wasza pierwsza randka ( rozpisana wersja rozdziału 21 + nawiązanie do rozdziału 28 )

   t/i szła krok w krok obok eleganckiego, czarnowłosego mężczyzny o wyrazistych zielonych oczach

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   t/i szła krok w krok obok eleganckiego, czarnowłosego mężczyzny o wyrazistych zielonych oczach. Jej serce waliło jak szalone, bo właśnie zmierzali do restauracji równie eleganckiej jak on, Loki Laufeyson, bóg oszustwa, intrygi.

— Stresujesz się? — spytał, gdy dwójka zatrzymała się przed dużymi drzwiami.

t/i nie myślała o odpowiedzi na to pytanie. Zastanawiało ją, skąd Loki miał pieniądze na jedną z najdroższych restauracji. Nie znała jego sytuacji finansowej tak dokładnie, jego kunsztowny ubiór mógł w sumie zdradzać, że ma trochę gorsza, ale jedna z NAJDROŻSZYCH restauracji przed nią...

— Nie, nie. — zaprzeczyła z energicznym kiwnąłem głowy.

Kłamała. W szczególności, gdy zobaczyła wszystkie zajęte stoliki, a restauracja nie miała drugiego piętra. t/i spojrzała dyskretnie na Lokiego, który również wyglądał na podenerwowanego.

     — Czy... — nie wiedziała jak zacząć. — Czy wszystko w porządku?

— Pewnie.

Kłamał. W końcu jest w tym dobry, prawda? Jedynie teraz czuł się bezradnie. Nie mieszkał w Midgardzie na tyle długo, aby znać wszystkie zasady tego świata. Nie korzystał też z eleganckich restauracji, nie jadał w ogóle w żadnych restauracjach, dlatego nie pomyślał, że mogą wystąpić jakieś problemy. Czy zamierzał zrezygnować? Nigdy w życiu.

     — t/i, zaczekaj tu na mnie, dobrze? — odrzekł, kierując się do najdalszego konta restauracji.

     — Ale... — nie zdążyła nic więcej powiedzieć, bo została sama.

   Nie wiedziała, co mogła z sobą począć w takiej sytuacji. Loki odszedł gdzieś, prawie bez słowa. Czy zamierzał coś złego? Czego ma się po nim spodziewać?

     — t/i. — jego głos wyrwał ją z zamyśleń.

   Odwróciła się w jego stronę i wtedy zobaczyła, że wyciągnął szczupłą, zgrabną dłoń w jej stronę. Wszelkie wątpliwości minęły. Położyła palce na jego rękę, dzięki czemu od razu została zaprowadzona do stolika, przy którym nikogo nie było.

— Przepraszam, że zapytam, ale jakim cu... — kolejny raz nie mogła skończyć mówić.

— Csii. — posłał jej swój olśniewający uśmiech, który odpędził kolejne podejrzenia. — Proszę, usiądź. — odsunął krzesło.

PREFERENCJE MARVELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz