Rozdział X

10 1 28
                                    

Dostaliśmy zaproszenie na bal u chimer. Niespecjalnie lubię na nie chodzić, bo w rzeczywistości jesteśmy tam bardziej jako straż incognito, ale czego się nie robi dla darmowego żarcia. Udałam się do posiadłości. Tylko przeszłam przez drzwi i nagle, całkiem niespodziewanie... Nie no kogo ja oszukuje, przecież to cała Hinari.

- Hoshisora! Jesteś już, jak się cieszę!

- Jak mogłabym nie przyjść na takie wspaniałe przyjęcie jednej z ulubionych towarzyszek?

- ...Tort czy kotlety?

- Tym razem zwabił mnie tort...

- Nie powinnaś się tak nim objadać. Bo przez ilość śmietany, czekolady, karmelu... - zaczęła po kolei wymieniać składniki, a ja na samą myśl o tym wszystkim śliniłam się. - Hoshisora!

- No co? Lubię jeść.

- Tak i znowu będzie trzeba inną sukienkę na ostatnią chwilę dobierać.

- Dramatyzujesz.

- Ach tak? No to szykuj się na gorset.

- No dobra... Masz rację...

- Chodź musimy zrobić przymiarki. - pociągnęła mnie za rękę do jej garderoby. Zawsze czuję się tam nieswojo, przez ilość tych ubrań. Moje futro mi stanowczo wystarcza. Po jakie licho mieć tyle szmat?

Gdy weszłyśmy do środka, ktoś tam był. Krawiec i jakaś kobieta. Jakoś jej nie kojarzę, ale ona mnie chyba tak. Na mój widok odepchnęła krawca, przez co stała przed nami roznegliżowana. Następnie próbowała uciec z pokoju. Zaczęłam się śmiać, jak szalona. Hinari chyba też chciała się z tego śmiać, ale powstrzymała to.

- Noëlle co ci się nagle stało?

- Znowu chcesz mnie załadować do worka!?

- Co? - zapytała zdezorientowana Hinari.

- Oj tam. Będziesz mi to wypominać?

- Oj tam? Co ja jestem? Jakiś zwierz?

- Nie chciałaś po dobroci, to musieliśmy sobie inaczej radzić.

- Uspokujcie się! Noëlle włóż jakieś ubrania. A ty Hoshisora ją przeproś.

- Za co?

- Po prostu masz ją przeprosić.

- Ech...

- Nie trudź się. Nie lubię nieszczerych przeprosin. - dziewczyna wyszła wściekła.

- A pierdol się... Dziwna jest no nie? - spojrzałam na hrabiankę, której było przykro. - Hinari?

- Chciałam się jej odwdzięczyć za to co zrobiła, ale wszyscy wkoło mówią, że źle robię, bądź traktują ją w okropny sposób.

- Wiesz... W sumie niewiele o niej wiadomo, może po prostu ludzie jej nie ufają? Wiadomo jakiej jest rasy?

- Ja... Nie wiem... A po za tym... Czy to jest ważne? Pomogła mi i nie chciała nic w zamian.

- To... Dlaczego ona nadal tu jest?

- Chciałam się w ten sposób odwdzięczyć.

- Może ona po prostu manipuluje tobą w taki sposób. Wiesz, niby mówi, że nic nie chce, a tak naprawdę czerpie z tego korzyść na całego.

Hinari stanęła zmieszana. Przez dobry moment się zastanawiała, aż powoli zaczęły napływać jej łzy do oczu.

- Nie rozumiem was. Naprawdę was nie rozumiem. - teraz naprawdę jest mi głupio.

- Ja, wiesz...

- Nie, nie wiem. Zostawię cię tutaj. Mam jeszcze sporo do załatwienia przed balem. - wyszła zdenerwowana, a ja zostałam w pokoju i krawiec zaczął przymiarki. Na szczęście mieszczę się bez problemu w suknię z zeszłego roku. Nie chcę mi się załatwiać nowej.

Wyszłam z komnaty i zaczęłam sobie spacerować po korytarzu. Zastanawiałam się, czy naprawdę nie powinnam przeprosić tej kobiety. Gdy tylko zaczęłam zbliżać się do jej pokoju, usłyszałam jej głos. Rozmawiała z kimś, nie mogę rozpoznać tego głosu... Napewno nie jest to tutejszy mieszkaniec. Podeszłam jeszcze bliżej drzwi, ponieważ chciałam za wszelką cenę rozpoznać go. Niestety, jak na złość od razu cała rozmowa ucichła. Nagle ktoś pociągnął za klamkę i upadłam.

- Ładnie to tak? - Wściekła Noëlle stanęła w drzwiach i spoglądała na mnie z irytacją.

- To niemożliwe... - W jej pokoju nikogo nie było. Mogłabym przysiąść, że słyszałam, jak z kimś rozmawia.

- Niemożliwe? Co masz na myśli?

- Ja... Nie mogę uwierzyć, iż uszyto ci tak piękną suknię.

- Jesteś słabym kłamcą. Jeśli nadal planujesz być szpiegiem i działać incognito, to się tego po prostu naucz. - ominęła mnie szerokim łukiem. Poza tym... Skąd ona wie, że działam potajemnie? Hinari jej o tym powiedziała?

Poczekałam aż odeszła i wbiłam jej do pokoju. Rozejrzałam się, ale nie znalazłam żadnych podejrzanych rzeczy. Kiedyś u tych co znają się na magii i potrafią przewidywać widziałam wiele przedmiotów w stylu kart, kości. A tu? Nic! Jak ona niby ratuje tych ludzi? Pakty z nimi podpisuje?

- Rra! - Nagle w pokoju pojawił się olbrzymi szpak.

Zaczął lecieć w moim kierunku wyraźnie chcąc mnie zaatakować. Chciałam mu zwiać, ale potknęłam się i wylądowałam na podłodze.

- Uwierz mi Noëlle. Oni wszyscy mają chyba jakieś złe dni. Wybacz im, proszę... - w pokoju pojawiła się Hrabianka oraz ta zmora... popatrzyły na mnie: Hinari ze zrezygnowaniem, a Noëlle gdyby mogła to prawdopodobnie zabiłaby mnie wzrokiem.

- Hoshisoro? - Hinari przełknęła ślinę - Co ty tutaj robisz?

- Nie wiem czy pamięta hrabianka o tym co ostatnio się działo w hrabstwie?

- Co niby? - Znachorka zapytała tonem pełnym pogardy.

- Ostatnio była liczna seria podtruć. Staram się przeszukać każdy pokój w celu odnalezienia niebezpiecznych substancji.

- Twierdzisz, iż ja takie rzeczy przechowuje?

- Nie. Osoba za nie odpowiedzialna mogła je tutaj po prostu schować, nawet po to by ciebie wrobić. Ale na szczęście ich tutaj nie ma więc lecę szukać dalej! Pa!

Wybiegłam z pokoju najszybciej, jak mogłam. To co powiedziałam już od jakiegoś czasu jest nieaktualne, ale przynajmniej tym mogłam się wyłgać... Dawno mi tak głupio nie było, ale cóż. Taka rola szpiega. Po drodze na korytarzu minęłam się z Valerianem, lecz był jakiś... Dziwny. Jak osoba z paranoją. Nawet nie usłyszał, gdy powiedziałam do niego "cześć". Chyba wszystkich w dworku zaczęła przerastać owa okoliczność i tylko chodzą zdenerwowani.

Efekt KobryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz