Moje wilki wyły całą noc. Ja nie dałam rady, gdyż... Za dużo zjadłam na tej biesiadzie u chimer. Na szczęście moje wilki ogarnęły całkiem dobry kawał roboty same.
- I jak, czego się dowiedzieliście?
- Praktycznie wszystkie watahy ją kojarzą. - odpowiedział Quercus.
- Nawet Północna!?
- O dziwo tak, lecz z wycia z nimi wynika, że przebywała tam najrzadziej.
- Jakie jeszcze informacje zdobyliście?
- Każda wataha dostrzegła, że osoba zgodna z opisem dzieciaków chimer, wspinała się na konkretne drzewo. - powiedziała Pinus.
- Podejrzewamy, że zamieszkuje stare gniazda. - Dodał Acer.
- No dobra, to by było całkiem logiczne. Szczególnie, że ma też ptasiego towarzysza. Pozostaje tylko odnaleźć ową kobietę. - Udaliśmy się pod wioskę chimer. Każdy powąchał pióro, któro otrzymała hrabianka po czym rozeszliśmy się w różne strony, by jak najszybciej odszukać lokalizację znachorki.
Chodziłam po lesie długo, nie mogłam wyłapać tego zapachu. Rozglądałam się też po koronach drzew, czy nie widać tam jakiegoś olbrzymiego gniazda, w którym zmieściłby się człowiek. Nagle w kogoś uderzyłam.
- Nic ci nie jest? - Był to białowłosy kitsune o sześciu ogonach i fioletowych oczach.
- Ech... Uważaj gdzie stoisz!
- To raczej ty powinnaś patrzeć pod nogi, a nie chodzić z głową w chmurach.
- Nie mam czasu gadać... - Już powoli zaczęłam odchodzić.
- Szukasz jej. Prawda? - Stanęłam w miejscu. - Zwanej przez pozostałych znachorką.
- Być może... A zresztą, co Cię to interesuje?
- Mnie akurat nic, po prostu bawi mnie, jak wszystkie wilki się za nią błąkają.
- Zaczynasz mnie lekko denerwować...
- Powiedz mi, jaką masz teraz porę dnia? - Do czego ten typ zmierza?
- Słuchaj: jak coś o niej wiesz, to po prostu powiedz, a nie mówisz zagadkami.
- Nie pomyślałaś przez chwilę, że wyszła już z gniazda? Masz przecież dzień. Prawdopodobnie gdzieś już wyruszyła. Lepiej będzie wam jej szukać w nocy, bądź też pod wieczór. Wystarczy, że przynajmniej jeden wilk będzie się czaił w pobliżu drzewa z gniazdem, w którym akurat kobieta spocznie. Wtedy da znać pozostałym. - Popatrzyłam na ziemię. Ten typ niestety, ale miał rację. Nie lubię tego przyznawać... Tylko skąd on tyle wie? Chciałam zadać mu ostatnie pytanie, lecz gdy spojrzałam przed siebie, jego już nie było...
Zwołałam więc moją watahę z powrotem. Powiedziałam im jaki jest drugi plan. Wyznaczyliśmy, kto idzie pod konkretne drzewo. Musieliśmy powiadomić również pozostałe watahy, ponieważ wejście na teren bez zgody może skończyć się dosyć nieciekawie... Ja jako jedyna pozostałam na naszym terenie, aby go pilnować i czekałam, aż pozostali dadzą znak. Może i mój poprzedni pomysł był bardziej pracochłonny, ale przynajmniej się tak nie nudziłam...
Tymczasem we dworze...
Oprowadziłam naszego gościa po moich ogrodach w stylu orientalnym. Starałam się ukrywać swoje emocje, ale sam fakt, że pierwszy dzień już powoli przemija mnie niepokoił... Żadnego znaku od wilków, nawet o tym, czy mają jakiś trop. Pocieszałam się tylko faktem, że mam jeszcze dwa dni.
- Jeszcze nigdy nie widziałam takiego ogrodu. - Słowa Kando wyrwały mnie z myśli.
- Jest prosty, naturalny i harmonijny.
- Tak, idealny do wypoczynku.
- Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale wiele jego elementów ma swoją symbolikę.
- Naprawdę? Na pierwszy rzut oka, powiedziałabym tylko, że to zadbany i ciekawie urządzony ogródek przy dworze...
- Sosny symbolizują długowieczność i trwałość. Dwór ma już swój wiek i wiele pokoleń w nim zamieszkiwało. - Nagle anielica wyraźnie posmutniała. - Czy wszystko dobrze?
- Wśród aniołów nie ma więzi rodzinnych, ani też miłosnych.
- To przykre... - Wręcz okropne... Wiem! - Mam świetny pomysł! Zamieszkaj tutaj, skoro jesteś aniołem stróżem to prawie jak rodzina! - Nic nie odpowiedziała, tylko lekko się uśmiechnęła.
Nagle w oddali dostrzegłam Valeriana. Pomachałam mu, chyba się tego nie spodziewał. Podbiegłam do niego.
- I co? Są jakieś wieści?
- Niestety nie panienko. - Valerian przyglądał się Kando. - Czy możemy chwilę porozmawiać? - Szepnął do mnie.
- Oczywiście. - powiedziałam aniołkowi, by zwiedzała ogród sama, a ja wrócę za jakiś czas.
Weszliśmy do środka.
- Hrabianko... Czy panienka ufa owej Kando?
- Aj Valerian... Przecież ona jest aniołem, na dodatek stróżem.
- A skąd u panienki ta pewność?
- Sama tak powiedziała.
- A co jeśli kłamała? - Nawet przez myśl mi to nie przeszło... Ale nie, ona jest osobą, której można zaufać. Jest miła.
- Valerian proszę zaufaj mi. Gdyby była zła, już dawno wszyscy byśmy zostali spaleni do urn. - uśmiechnął się.
- Ma panienka rację. Proszę mi wybaczyć te podejrzenia.
- Nie szkodzi Valerian. Ja wracam. Proszę daj mi znać, jak tylko będzie coś wiadomo.
- Oczywiście. - poszedł sobie. Jak zwykle się martwi, ale za to go doceniam. Zawsze był dla mnie niczym ojciec, którego nigdy nie ma w domu. Tym razem nie wyruszył po mleko, lecz wypłyną na handel do innych krain. Wydaje mi się, że miał wkrótce wrócić...
Próbowałam odnaleźć Kando.
- Gdzie ona mogła sobie pójść?
Nie wiem, ile zajęło mi szukanie, ale w końcu odnalazłam ją siedzącą przy strumieniu.
O wilku mowa, a wilk tu.
Patrzę się na to drzewo już od dobrych kilku godzin... Zaczynam robić się głodna. Obym tylko nie zaatakowała tej kobiety z głodu. Błagam niech tylko da ktoś znać, że ją widział.
- Miło, że mnie jednak posłuchałaś. - Tylko kitsune mi tu brakowało do szczęścia...
- Znowu ty? Idź stąd, bo cię pożrę.
- Daj spokój. Nie masz już nawet tyle siły by to zrobić.
- Chcesz się przekonać?
- Przestań udawać. Słabo się przygotowałaś. Zawsze tak robisz?
- Najczęściej mam swoją watahę obok...
- Nie powinnaś polegać tylko na nich. Masz! - rzucił mi kawałek szynki - Podzielę się z tobą.
- Skąd mam wiedzieć, że tego nie zatrułeś?
- Niby skąd te podejrzenia?
- Jesteś po części lisem. Wy słyniecie z oszustw.
- A gdybym powiedział, że skoro jesteś wilkiem to z pewnością jesteś nielojalna, byłoby ci miło?
- Działasz mi na nerwy...
- Jedz, bo się zepsuje.
Wzięłam kilka kęsów. Matko, ale dobre. Chyba to dlatego, że tak długo nic nie jadłam. Po chwili usłyszałam wycie. To jeden z moich. Muszę udać się na wschód.
- Dziękuję... - Nie dokończyłam mówić, a jego znowu nie było. Czy on jest wytworem mojej wyobraźni, kiedy jestem głodna. Nie ważne.
Prędko zaczęłam biec na wschód, kierując się wyciem wilka z mego stada. Mam tylko nadzieję, że to nie fałszywy alarm...