Pov.Peter
Po wizycie u Starka szybowałem jeszcze przez parę godzin nad miastem po czym wróciłem do sierocińca. Wszedłem przez okno, przebrałem się i wskoczyłem do łóżka ówcześnie biorąc prysznic. W mojej głowie pojawiały się niezliczone scenariusze jutrzejszego spotkania. Od tych, które kończą się rodzicielską miłością po te, które kończą się moim złamanym nosem. W moich oczach zagościły łzy i tak z mokrą poduszką zasnąłem ustawiając sobie wcześniej budzik na szóstą rano.
***
Poranek zaczął się spokojnie. Chłopak zjadł śniadanie razem z innymi na stołówce i wyruszył do szkoły. Jego myśli ciągle uciekały w stronę spotkania przez co nie mógł skupić się na lekcjach. Poraz kolejny wylądował u dyrektora i po raz kolejny wyszedł od niego obolały. Tak bardzo chciał, aby to wszystko się zakończyło.
***
Pov.Stark
Mimo iż była dopiero szesnasta siedziałem już w kancelarii czekając na spotkanie z nastolatkiem. Chyba nigdy wcześniej się tak nie denerwowałem. Przecież...jeśli to na prawdę mój syn... Co wtedy?
Pov.Peter
Wróciłem do sierocińca i przygotowałem się. Jedna z opiekunek zawiozła mnie na miejsce spotkania po czym pojechała z powrotem. Wszedłem do budynku bardzo zestresowany.
Zapukałem do biura niejakiego Henrego Martineza.
Gdy usłyszałem zaproszenie wszedłem do pomieszczenia, a wzrok skierowałem od razu w stronę zajętego już krzesła.
Tony...Tony Stark?! Co on tutaj robi? To...to jakaś pomyłka!
Pov.Stark
-Dzień dobry – usłyszałem cichy głos za swoimi plecami. Odwróciłem głowę i zobaczyłem nastolatka, którego widziałem jeszcze niedawno na swoim monitorze.
Nie przywitałem się. Nie wiem co się ze mną stało, ale zwyczajnie nie miałem odwagi powiedzieć zwykłego dzień dobry.
-Dobrze, jak już jesteśmy tutaj w komplecie to nie ma co przedłużać. Usiądź Peter – chłopak posłuchał się i już po chwili siedział na krześle z metr ode mnie. – Na pewno musicie czuć się w jakiś sposób niekomfortowo za co bardzo przepraszam. Zacznijmy od Ciebie Peter – powiedział mężczyzna i otworzył jakąś teczkę z papierami.
Pov.Peter
-Gdy twoi rodzice zmarli miałeś cztery lata, zgadza się? – kiwnąłem głową na tak. – Pamiętasz coś z tego okresu?
-Bardzo niewiele. Jak przez mgłę – byłem wtedy bardzo mały, ale pamiętałem wiele. Skłamałem, nie chciałem słuchać pytań i patrzeć na te współczujące twarze...
-Mhm... Dobrze, nie chcę cię tym męczyć. Przejdźmy teraz do pana Panie Stark.
-Słucham więc – odezwał się mężczyzna siedzący niedaleko mnie.
-Jaki jest pan obecny status?
-To znaczy?
-Wolny, zajęty...
-Ah, tak. Wolny – prychnąłem cicho i poczułem na sobie gniewne spojrzenie Starka.
-Jakie ma pan warunki w domu?
-Sugeruje mi coś pan? Jestem najbogatszym człowiekiem na tej planecie, a pan mi tu sugeruje, że mogę mieć słabe warunki?! – Pan Stark bardzo się zbulwersował czego na prawdę nie rozumiałem. Ten pan po prostu zapytał...
-Tak, jasne, przepraszam.
-No ja myślę – Tony Stark to na prawdę kawał chama. Jak ja mogłem go tak podziwiać?
-Jak pan wie Peter aktualnie nie ma rodziny co wiążę się z tym, że mieszka w sierocińcu. Jest Pan najbliższą rodziną jaką znaleźliśmy i w zasadzie to by się zgadzało, ponieważ jest pan jego ojcem. Jakieś pytania? – Czy tylko dla mnie ten cały Henry Martinez to jakiś podejrzany typ? Mniejsza...
-W zasadzie to ja mam pytanie – odezwałem się i poczułem na sobie przenikliwy wzrok Pana Starka.
-Tak?
-Co teraz ze mną będzie? – Nastała cisza na dłuższą chwilę. Pan Martinez spojrzał się w dół na jakieś papiery i po chwili podniósł wzrok na Pana Starka.
-Decyzja należy tylko do pana Panie Stark – spojrzałem na mężczyznę, który już za chwile ma zadecydować o moim losie. Poczułem się obco. Bardzo obco. To wszystko tak szybko się dzieje. Nie nadążam. Poczułem jak spadam. Zacząłem szybciej oddychać, a do moich oczu napłynęły łzy. Nie teraz, nie teraz, nie teraz, błagam!
-Wszystko dobrze? – zapytał prawnik powoli wstając z fotela. Patrzyłem w jeden punkt i nie mogłem się odezwać. Dlaczego to się dzieje zawsze w takich momentach?
***
Siedziałem na krześle w tym samym pomieszczeniu co poprzednio. Uspokoiłem się, a w ręce trzymałem kubek z wodą. Usłyszałem cichą rozmowę dwóch mężczyzn.
-Jeżeli on ma się tak zachowywać to co mi po tym dzieciaku?
-Może warto dać mu chociaż jedną szansę?
-Przemyślę to.
-Ma Pan czas do jutra Panie Stark.
Czego ja mogłem się spodziewać? Przecież to było pewne, że nie pójdzie tak pięknie.
Pov.Stark
Wiem, że to tylko dziecko i tym podobne, ale nie chcę mieć z nim problemów. Jeżeli ma ze mną mieszkać to będzie mieszkać na moich zasadach i tak jak ja będę chciał. Jeżeli taką szopkę ma odstawiać za każdym razem to to wszystko nie skończy się tak dobrze. Chłopak jeszcze dzisiaj prześpi się w sierocińcu, a jutro może dam mu tą szansą. Dam szansę sobie na zbudowanie chociaż z nim jakiejś relacji. Nie byłem ojcem i nie planowałem nim zostać. Wszystko runęło jednego dnia.
*************************************************************************************
770 słów
Hejka!
Wow...napisałam coś w końcu. Nie jestem zadowolona, bo totalnie zapomniałam jak się pisze. Może następny rozdział będzie lepszy.
Mam nadzieję, że wam się podobał <3
A i jeszcze małe ogłoszenie parafialne:
To że wstawiam rozdział teraz nie znaczy, że powracam hahah przepraszam was, ale jak na razie jako tako wenę mam tylko na tą książkę. Musicie uzbroić się w cierpliwość. Konto zawieszone już nie jest, po prostu ustawie jakie książki są czy coś
Trzymajcie się ciepło, PAA!

CZYTASZ
Please, Help Me Dad
FanfictionNiczego nieświadomy Tony Stark dostaje pod opiekę chłopca, który jak sądzą prawnicy jest jego synem. Czy mężczyzna dogada się z czternastoletnim Peterem? #1 syn - 10.06.2021