"I try to tell you what I think and play it off like it's a joke."
* * *
Ten wstrząsnął puszkę z farbą, w efekcie czego mógł usłyszeć charakterystyczne grzechotanie, po czym wcisnął zawór i przyozdobił ścianę rozpadającego się budynku kolejną niezupełnie prostą linią, tworzącą razem z całą resztą napis "JEBAĆ POLICJĘ, TYLKO BÓG MOŻE NAS SĄDZIĆ". Ten tak naprawdę nie był wierzący, ale hasło bawiło go wystarczająco, żeby używać go, gdy tylko miał do tego okazję.
Tymczasem Johnny stał jakieś półtora metra dalej z papierosem w ustach, co chwilę rozglądając się dookoła, aby mieć pewność, że nie będą zmuszeni spędzić nocy na komendzie.
— Kocham sztukę — rzucił Ten żartobliwie, patrząc na krzywe, czerwone litery przed nim. Słysząc to, starszy parsknął cicho, z całych sił powstrzymując się przed odpowiedzeniem czegoś w rodzaju "a ja ciebie", nie mogąc uwierzyć, że naprawdę pomyślał o tak kiczowatym tekście. Jego głowa szybko zapełniła się jednak czymś innym, albowiem Ten odwrócił się i obdarował go swoim głupim, perfekcyjnym uśmiechem, przez co Johnny miał ochotę przywalić głową w świeżo pomalowaną przez młodszego ścianę. Udało mu się jednak przekonać samego siebie, że ryzyko ubrudzenia umytych wczoraj włosów odpadającym tynkiem nie było tego warte. Nagle chłopcy usłyszeli czyjeś kroki.
— Posterunkowy Han Taewon, dokumenty poproszę — odezwał się niski głos za ich plecami, a po odwróceniu się, ich oczom ukazał się mężczyzna w granatowym mundurze, trzymający w ręku odznakę policyjną.
Cholera, pomyślał Johnny. Przez wzdychanie do swojego najlepszego przyjaciela (co, musiał przyznać, brzmiało trochę żałośnie), zupełnie schrzanił swoją robotę i teraz będą musieli nocować na komendzie.
Jak na zawołanie obaj spojrzeli na siebie nawzajem, Johnny bardziej nerwowo i w pewien sposób przepraszająco, natomiast Ten... Ten patrzył na starszego doskonale znanym mu wzrokiem, który nie mógł znaczyć nic dobrego.
— Wie pan, strasznie niezręczna sytuacja, ale właśnie wychodziliśmy — odparł głupawo, spoglądając na policjanta, po czym z powrotem przeniósł wzrok na Johnny'ego, który, wiedząc, co się szykowało, zgasił papierosa glanem. — Wiej!
Bez zastanowienia zerwali się do biegu, a za nimi naturalnie ruszył posterunkowy Han Taewon, jak się wcześniej przedstawił. I może nie był to pierwszy raz w ich życiu, gdy uciekali przed policją, ale na pewno pierwszy raz, gdy podczas ich ucieczki kretyńskie, podświetlane buty Tena migały w ciemności jak opętane, kompletnie niwelując jakiekolwiek szanse na powodzenie tej operacji.
— Też ci się, kurwa, zachciało zakładać świecące buty! — krzyknął Johnny, próbując złapać oddech.
— Spierdalaj — warknął Ten, przyspieszając nieco, aby złapać starszego za rękę i pociągnąć go w prawo, skręcając w jakąś mniejszą uliczkę.
CZYTASZ
riot van ↳johnten
Fanfic"still ran away though for the laugh, just for the laugh" -riot van by arctic monkeys gdzie johnny mieszka w obskurnym vanie, a ten udaje, że nie mieszka tam razem z nim. tags: friends to lovers; pining; not actually unrequited love; fluff; light an...