Spacerowałem przez jedną z ulic Seulu. Pomimo późnej godziny nocnej, na zewnątrz było jasno jak w dzień. Wszystko dzięki tysiącom świecidełek w każdym możliwym miejscu. Na lampach brokatowe bombki, na samochodach i komunikacji miejskiej świecące naklejki przedstawiające prezenty. W każdym parku ogromne ledowe figurki. Tu dzieci siedzą na świecącym reniferze, a tam para się całuje pod gigantyczną choinką. Balkony uwite mieniącymi się sznurami, a z każdego dochodzi ,,Jingle bell rock". Tłumy ludzi się przepychają pod drzwiami sklepów, byleby wykupić najlepszy telewizor lub największego karpia.
Choć dla innych jest to kolorowy raj dla oczu, ja widzę świat w sepii.
Żyjemy w XXI wieku. Niby wiek największego rozwoju, ale jednak wiek największego debilizmu. ,,Kiseijuu: sei no kakuritsu" przeszło do rzeczywistości. Ludziom pasożyty wyjadły mózgi zmieniając ich w wybranych z emocji egoistów. Chcą być NAJbogatsi, NAJlepsi, NAJpiękniejsi. Co gorsza, właśnie w świątecznym czasie, gdy powinniśmy się jednoczyć, a nie dzielić jeszcze bardziej. Prezentem jest obecność drugiej osoby. Czemu inni tego nie rozumieją?
A jednak mogłem nie oglądać tego anime.
Z odruchem wymiotnym minąłem małą rodzinę rozmawiającą, co lepiej się nada na podarunek: wykrywacz metalu czy niemiecki czołg do składania. Przepchałem się do ekranu paczkomatu i po wystukaniu kodu wyjąłem paczkę. Jak dobrze, że znajdowała się w skrytce na mojej wysokości.
W drodze powrotnej już tak pomyślnie nie było. Moje ramię zaczęło szybko dawać o sobie znać. Niestety, młodość minęła. Trzydzieści lat na karku. Bliżej mam do śmierci niż narodzin, ale to właśnie czas. Jego nie ubłagasz.Wkrótce dotarłem do domu. Zostawiłem buty w przedpokoju, tak samo jak kurtkę i swój kamuflaż i skierowałem się do pokoju, lecz w korytarzu ujrzałem przez łuk Jimina w kuchni. Poczułem ciepło na sercu i uśmiechnięty do niego podszedłem po cichu. Pudło delikatnie położyłem na stole, a Jimina cmoknąłem w kark.
- Oh... Już jesteś - brzmiał trochę jakby zawiedziony.
- Coś się stało? - spytałem nieco się odsuwając
- Po prostu myślałem, że będziesz dłużej w tym sklepie i zdążę zrobić pierniczki. Dziś wigilia i nasza rocznica, a ty je uwielbiasz. Oczywiście, nie mogłem zacząć wcześniej - zaczął sobie robić wyrzuty. Nie mogłem na to pozwolić
- Skarbie, jestem szczęśliwy jak nigdy dotąd. Sam fakt, że myślisz o mnie powoduje uśmiech. Poza tym, z powodu rocznicy... - przedłużyłem koniec zdania, przez co Park się obrócił i zauważył wielki karton na stole
- Co tym razem? Więcej tańczących prostytutek, czy Naruto w płytkach? - jego wzrok nie wskazywał na nic dobrego
- Ta tańcząca prostytutka ładnie wygląda na naszej komodzie. Poza tym nie dowiesz się, póki nie otworzysz.
Jimin nieufnie spojrzał na pudło, po czym podszedł do niego z nożem. Szybkim ruchem rozerwał taśmę i powoli otworzył.
Jego oczy zabłyszczały, a na twarz wkradł się ogromny uśmiech.- To żart, prawda? - zapytał przez śmiech
- Ostatnio tak oglądasz te zestawy z gutan gatany, czy jakoś tak to szło, więc postanowiłem ci sprezentować.
Chłopak rzucił się na mnie mocno przytulając, a potem się odsunął, by móc złożyć na moich ustach porządnego całusa. Niby już ma trzydzieści dwa lata, ale wewnątrz to wciąż dziecko. Uważam, że to urocze.
- Kocham cię - znów przylgnął do moich ust, lecz tym razem na dłużej.
- Ja ciebie także - mocno go przytuliłem.
- Tylko... - znów posmutniał - czuje się winny, że przeze mnie twoja kariera i szacunek w społeczeństwie upadły.
- Jimin. Jeszcze raz a ci wpierdole. - wziąłem jego słodką twarzyczkę w swoje ręce - nigdy więcej się za to nie obwiniaj. Miłość zawsze będzie na pierwszym miejscu. Nie zapominaj, że już za parę miesięcy lecimy na Maltę.
- I bierzemy ślub - dokończył rozpogodzony
- I bierzemy ślub - powtórzyłem - która godzina? - odwróciłem się w celu odczytania czasu z zegarka, po czym powróciłem do Jimina - mamy 2:47.
- Udanej rocznicy
- I wesołych świąt. Spędźmy je jak należy.
CZYTASZ
6obcy | Yoonmin
FanfictionZnudzeni chłopcy poznają się przez zapomnianą już platformę 6obcy. Kto wie, czy Omegle nie było lepszym wyborem?