4

435 26 12
                                    

Chuuya wraz z Fyodorem prowadzili przez dłuższy okres czasu przyjemną rozmowę, która pojawiła się dopiero po tym jak młodszy opowiedział mężczyźnie co się stało kilka chwil wcześniej. Nakahara nawet po dłuższym czasie zdążył nawet zapomnieć, o tym o stało się w mieszkaniu u brązowookiego. 
Pomiędzy obojgiem mężczyzn panowała dosyć spokojna atmosfera. Żaden z nich nie skapnął się kiedy na zegarze wybiła godzina trzecia. Kiedy chłopak o głęboko niebieskich oczach zaczął pocierać oczy ze zmęczenia, Dostotevski wstał i wziął z szafy koc, po czym nakrył młodszego całując go ostrożnie w czoło.

-Jutro będziemy kontynuowali wspólne spędzanie czasu, Chuuya. Teraz odpocznij-szepnął

Nakahara nie widział sensu w stawianiu oporu, dlatego też oparł głowę o fotel i opatulił się dokładniej kocem. Jego powieki się zamknęły po czym on sam oddał się błogiemu snu.

Dostoyevski zaś nie zamierzał udać się do łóżka. Mężczyzna zrobił sobie kolejny już kubek herbaty i usiadł z nim na parapecie. Popijając w ciszy gorący napój wyjął z kieszeni telefon po czym znalazł w kontaktach numer Dazaia. Jego wzrok stał się zimny widząc zdjęcie tego mężczyzny w swoim telefonie. Pędem otworzył czat i zaczął wystukiwać zimnymi palcami u rąk wiadomość skierowaną do mężczyzny, którego Chuuya zostawił i przyszedł do niego

Fyodor:
No witam, witam...
Mam nadzieję, że wybudziłem Cię z błogiego stanu, którym jest sen.

Brązowooki mężczyzna siedział właśnie w  sypialni i przeglądał internet, kiedy na pasku powiadomień pojawiła się wiadomość od osoby, która irytowała go bardziej niż jego podwładny - Akutagawa.
Osamu westchnął głęboko i odrzucił na moment telefon na bok, po czym strzelił kośćmi w swoich dłoniach. Następnie sięgnął po urządzenie i zaczął odpisywać na wiadomość od mężczyzny z anemią.

Dazai:
Nie. Nie obudziłeś mnie. Pisz co chcesz i daj mi spokój

Fyodor:
Jak dowiesz się po co piszę to będziesz błagał mnie na kolanach, ażebym udzielał Ci wielu informacji~

Dazai:
Taa jasne, weź nie pierdol i gadaj co chcesz

Fyodor:
Twój kochany Chuuya przyszedł dzisiaj do mnie~

Oczy mężczyzny, o krótkich i niekoniecznie zadbanych włosach rozszerzyły się momentalnie. W pierwszej chwili pomyślał, że to zwykłe kłamstwo, ale w drugiej.. to zaczynało mieć jakiś sens. W końcu zdziwiłby go fakt, gdyby Chuuya udał się do mafii w takim stanie jakim był, ale... Żeby poszedł do Fyodora!? Dla Osamu było to równoznaczne ze zdradą. W końcu rudzielec wiedział jak Dazaia irytowała sama egzystencja Dostoyevskiego, a co dopiero fakt, że starszy by się z nim spotkał...

Fyodor:
Czyżby Cię zabolało jego przyjście? Od trzech minut nie odpisujesz

Dazai:
Nie wierzę, że on do ciebie poszedł... nie jest on takim idiotą

Fyodor:
A jednak tu jest, i śpi spokojnie. Poza tym powiedział mi jak go, żeś skrzywdził. Jak potraktowałeś go gorzej niż jakiegoś psa

Ręce Dazaia zaczęły drżeć. Wiedział, że źle się zachował, wiedział jak skrzywdził chłopaka, ale miał nadzieję, że starszy mu to daruje, przecież to nie był pierwszy raz kiedy alkohol wziął nad nim władzę i źle się zachował.. jego myśli przerwała kolejny sms

Fyodor:
W końcu powiedziałeś, że go nienawidzisz

Dazai widząc tę wiadomość odrzucił telefon na koniec łóżka. Nie wierzył, że powiedział coś takiego. Nie wierzył w to i nie chciał uwierzyć... w końcu nie pamiętał czegoś takiego... brunet szybko zerwał się do pozycji stojącej i pobiegł do łazienki by przepłukać twarz wodą. Spojrzał na siebie w lustrze. Chłopak wiedział, że jest potworem dla innych, zabijał ich i katował, ale żeby powiedzieć coś takiego do chłopaka, z którym zamierzał dzielić życie? 

Brązowooki sięgnął do szuflady pod zlewem, wygrzebał z jej dna żyletkę, po czym zaczął prędko odwijać bandaże z rąk. Jak tylko je zrzucił to zostawił je na ziemi po czym zakluczył drzwi od łazienki, siadając następnie w wannie. Zaczął napuszczać do niej ciepłej ale nie gorącej wody, nie zwracał uwagi na to, że miał na sobie część ubrań. Do skóry, która była już cała zniekształcona i zniszczona od ran i blizn zbliżył kawałek metalu i wbił jego końcówkę w skórę. 

-Zasłużyłem na to... nie powinienem się tak odezwać Chuuya! Nie wolno mi było się tak wyrazić!

Po wykrzyczeniu tego wykonał jeden szybki i pewien ruch po skórze. Po nim kolejny i kolejny. Wzrok mężczyzny był utkwiony w ranach i lejącej się z nich krwi... pierwszy raz od dawna ta krew nie zaczynała krzepnąć. Chłopak oparł głowę o ścianę wanny z nadzieją, że teraz to wszystko się skończy i nigdy więcej nie skrzywdzi osoby, na której mu zależy...

To twoja wina || Soukoku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz