święta 1973

299 7 0
                                    

- Haalooo! Tove! - James zawołał wchodząc do domitorium Krukonek z trzeciego roku. Na szczęście zobaczył ją - siedziała na łóżku i roniła łzy. - Tove, co się stało? - zapytał zaniepokojony.

- Och, Jaaaames. - teraz już się nie hamowała. Łzy leciały z jej oczu ciurkiem. W tym czasie chłopak do nie niej podszedł i przytulił. Zaczął ją głaskać po plecach i powstrzymywał się, by nie rozpłakać się razem z nią.

- Co się stało?

- Bbo ja czczytam ksiąążkę. I tto nie pierwszy raz... Ale ona jest smutna... Bo Walter umiera na wojnie... A Walter był cudowny, naprawdę. 

- Och, Tove... Przecież to tylko postać fikcyjna. - James odetchnął z ulgą. Na szczęście nie stało się nic strasznego. To tylko wrażliwość jego przyjaciółki. Raczej jej nie rozumiał, ale no... Musiałby mieć serce z kamienia, by nie wzruszyły go łzy Catherine.

- Jja wiem, Jamie. Ale takie rzeczy naprawdę się działy podczas pierwszej wojny światowej. Opuszczone matki, siostry, ukochane, żony... - tłumaczyła już nieco uspokojona dziewczynka.

- Ale już dobrze, prawda? Ty żyjesz i możesz być dzięki nim szczęśliwa.

- Tak... Tak, masz rację, James! - ucieszyła się - Oni walczyli po to, bym mogła teraz mówić po angielsku i żyć sobie spokojnie w Brytani, czy Szkocji. Ty James wiesz, jak mnie pocieszyć. Co ja bym bez ciebie zrobiła?

- Nie mam pojęcia. - Potter uśmiechnął się. Uwielbiał, gdy dziewczyna się dzięki niemu uśmiechała. Ale teraz jej bardzo zmienny humor wydawał się dziwny...

- Przepraszam, nie powinnam tak rozpaczać. Przecież mam taką cudowną rodzinę, ciepły dom, wspaniałych przyjaciół i nauczycieli... Żyć nie umierać. - chłopak coraz szerzej się uśmiechał. Jego radosna Tove wróciła - Przepraszam, ale... no wiesz, mam okres. - James pokiwał głową. Teraz wszystko stało się bardziej jasne.

- A co powiesz na kubek gorącej czekolady?

- Jak ty mnie znasz, przyjacielu.

- Oczywiście, przyjaciółko. Chodźmy!

- Czekaj... Wyglądam strasznie, prawda? - Potter przechylił głowę. Nie widział by wyglądała źle. Owszem, miała rozczochrane włosy, zaczerwienione oczy, ale... To była jego Tove...

- Nie, jest okej.

- Nie kłam, Jamie. - chłopak nie widział o co chodzi. Przecież był szczery... Ale kto zrozumie kobietę, szczególnie podczas tych dni?

A więc musiał poczekać chwilę na przyjaciółkę, która się ogarnęła i wyszła z łazienki ubrana inaczej.

- Możemy iść? - zapytał.

- Jasne, chodźmy. Zaczekaj, muszę zostawić wiadomość Katherine. - szybko wzięła kartkę i napisała parę słów dla przyjaciółki, z którą dzieliła pokój.

I poszli do kuchni. Skrzaty, mimo, że zajęte przygotowaniem to świąt bardzo chętnie ich ugościły. Uwielbiały Krukonkę, która zawsze była pomocna i sympatyczna. Nie miały też nic przeciwko Potterowi, który nigdy ich źle nie potraktował.

Dostali więc po kubku gorącej czekolady i cały talerz pysznych, korzennych pierników.

Uwielbiali spędzać ze sobą czas nawet w ciszy. Czuli się dobrze w swoim towarzystwie, nie potrzebowali zbędnych słów.

- Wiesz co? - zagadnęła Cathy.

- Nie, a co?

- Bardzo lubię święta.

- Każdy chyba to wie. - powiedział rozbawiony James.

- No tak... - westchnęła dziewczyna - A ty lubisz święta?

"Z tobą na pewno", chciał powiedzieć chłopak, ale tylko skinął z uśmiechem głową...

***

- Nie, w tym roku musisz przyjechać do mnie na święta. Po tak długim czasie pierwszy raz spotkam dziewczynę mojego chłopaka - Pandorę. Nie mogę przyjechać do ciebie, ta okazje ominęła mnie już dwa razy z powodu moich odwiedzin u ciebie. Znaczy nie mam nic przeciwko temu, ale rozumiesz. - James skinął głową - No, właśnie. Ale nie chciałabym zrywać naszej tradycji, rozumiesz...

- Ja też bym nie chciał.

- To jak wprowadzamy lekkie zmiany?

- Tak, no jasne, przecież mówię ci od początku, że nie mam nic przeciwko. Tylko...

- Tylko co?

- Trochę onieśmiela mnie twój brat... - odparł nieśmiało. Zaraz - James Potter nieśmiało? Rozbawiło to dziewczynę. - Ej, ale nie śmiej się!

- Przepraszam. - starała się opanować - Ale serio, martwisz się Kseniem?

- Nooo... tak. - teraz było mu głupio. Ale brat jego przyjaciółki był taki wysoki, nieco dziwny... Taki bardzo onieśmielający. Cathy nieco spoważniała. 

- Och, James, nie bądź śmieszny. Przecież on jest taki jak ja...

- Nie byłbym tego taki pewien.

- Och, no weź. On tak naprawdę jest bardzo kochany.

- Tove...

- Jaaaames... - chłopak nie mógł się oprzeć takiej prośbie.

- No dobra, niech ci będzie.

Love is good II James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz