rozdział 4. ❀

153 19 1
                                    

                    Wieczorem tuż po kolacji Niall nadal nie mógł powstrzymać myśli dotyczących dnia, który miał nadejść ze wschodem słońca. Ponowna rozmowa z Williamem jeszcze bardziej upewniła go w tym, że padł ofiarą podstępu i nie będzie to łatwa robota, jak zapewniała Thea. Jednak nie mógł się wycofać, dał słowo i nie chciał zranić blondynki, która od kilku godzin ciągle się uśmiechała.

                    - Cześć chłopaki - powiedział, siadając na sofie obok bliźniaków, którzy oglądali bajki. - Nie powinniście iść już spać?

                    - Możliwe, ale póki mama i babcia są zajęte gotowaniem, nikt o tym nie pamięta - odpowiedział Jason. - A co chcesz?

                    - Ja? Czemu miałbym coś chcieć?

                    - Serio? Czemu wszyscy dorośli zachowują się jak pięciolatki, kiedy przejrzy się ich plany? - Mason wywrócił oczami. - Mów śmiało.

                    Niall spojrzał zdezorientowanym wzrokiem na ciemnowłosych braci, którzy całkowicie oderwali się już od bajki i czekali, aż ten coś powie.

                    - A więc wiecie chyba, co jest jutro... I powinniście się domyślić, jesteście mądrymi chłopcami, że królik ma trudne życie. Tyle dzieci na głowie, tak mało czasu i w przeciwieństwie do świętego Mikołaja, elfy mu nie pomagają. Proszę was tylko o pomoc w jego imieniu. - podrapał się po głowie, nie wiedząc jakiej reakcji bliźniaków oczekiwać. - Namówcie te dzieci z okolicy, aby były grzeczne, nie rzucały w niego jajkami, nie płakały i nie krzyczały za długo, cokolwiek, okay?

                    - No w sumie... - zaczął Mason, ale słysząc chrząknięcie brata, pokręcił głową - w sumie to nie wiemy.

                    - Dam wam czekoladę. - Niall bez zastanowienia uśmiechnął się, mając nadzieję, że przekupi w jakiś sposób siostrzeńców Thei.

                    - Czekoladę to przyniesie królik. Duuużo czekolady - oznajmił Jason.

                    - No dobra, dam wam dychę - mruknął blondyn, jednak zauważając niezadowolone spojrzenia chłopców, jęknął tylko. - Ile?

                    - Pięćdziesiąt - oznajmił Jason.

                    - Okay.

                    - Na głowę - dodał Mason.

                    - Ale... okay, niech będzie - westchnął Horan, wyjmując z kieszeni spodni portfel. - Ale macie namówić te dzieciaki, aby były grzeczne.

                    - Umowa stoi. - Uśmiechnęli się i wrócili do oglądania bajki, dając Niallowi znak, że rozmowa dobiegła końca.

                    Dwójka dziewięciolatków już obmyślała plan, dzięki któremu niedzielne popołudnie nie będzie wcale takie nudne, jak myśleli jeszcze kilka godzin wcześniej. Fakt faktem, obiecali  blondynowi przekonać innych, jednak nic nie było wspomniane o nich samych. Chcieli, aby kolejne dni przyniosły dużo zabawy, a Niall nieświadomie sam podsunął im pomysł.

 

                    - Czyli co mam zrobić? - Niall oparł się o blat kuchenny, podczas gdy Aurora z Theą po raz kolejny tłumaczyły mu jego zadania na niedzielę.

                    Od dwudziestu minut próbował skupić się nad rozmową z kobietami, jednak cały czas jego myśli były gdzieś daleko. Denerwował się przed nadchodzącym dniem: nad rolą królika, nad zachowaniem dzieci, a głównie obietnicą bliźniaków. Jednak przede wszystkim jego myśli krążyły wokół oświadczyn, które planował od jakiegoś czasu, a które nie dość, że go stresowały to jeszcze nie potrafiły wpasować się w plan dnia.

Bunny hunt ❀ Niall Horan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz