Rozdział 1

3.3K 121 360
                                    

- Słyszałeś, że pobili znowu Tokena? - spytał mnie Clyde, opierając się wygodnie o szafki i oglądając się za jakimiś dziewczynami. Wyjmowałem ze swojej szafki kilka książek i schowałem je do plecaka. Wiem, że nie ważne czy odpowiem czy nie, Clyde I tak mi o tym opowie, więc nie za bardzo się przejąłem potrzebą odpowiedzi na zadane pytanie - Tak mocno, że nie przyszedł do szkoły.

- Kto go pobił? - spytała zainteresowana tematem Bebe, podchodząc do Clyda zmartwiona - Tweek i reszta? Znowu? - odpowiedziała sobie sama na pytanie.

- Tak, niewiarygodne. Nigdy nie mają dość - odpowiedział Clyde. Zamknąłem swoją szafkę i nałożyłem plecak na plecy.

- Kto? - spytałem, nie do końca pewien o kim jest mowa. Nie przywykłem do przejmowania się życiem szkoły, a tym bardziej jakimś gościem co uznał, że najlepszym sposobem na zyskanie popularności jest rozprzestrzenianie chaosu.

- Tweek Tweak - odpowiedział z lekka przestraszony Clyde. Bał się samego imienia gościa? Co musiał mu zrobić? - Blondyn, najniższy, a z całej jego drużyny najstraszniejszy. Zawsze chodzi z Buttersem, Stanem, Kylem i Kennym. Nawet nauczyciele się ich boją.

Po jego słowach chciałem wybuchnąć śmiechem. Tweek Tweak. Co to za imię? Cała ta ich drużyna pierścienia brzmi jak kiepski żart. Ktoś musi ich ustawić do pionu, jak tak dalej pójdzie to będą mieć całą szkołę dla siebie.

- Gdzie teraz są? - spytałem, unosząc brew i zdejmując plecak - Przemówię im do rozsądku - powiedziałem, a Bebe wskazała palcem miejsce za schodami. Typowe. Zawsze tam siedzą największe chlejusy czy palacze, bo tam nie ma kamer i nauczyciele nie patrzą tak często z czystego lenistwa.

Zajrzałem pod schody, zauważając wspomnianą grupkę. Każdy w podobnej kurtce z przypinkami, ich lider, najmłodszy, najniższy i jedyny palący wśród nich. Blondyn wypuścił dumnie dym z ust, a jego błękitne, wręcz lodowate oczy spojrzały na mnie. Zmiażdżył w dłoni palącego się papierosa I podszedł do mnie. Chciało mi się śmiać widząc czego się tak wszyscy boją. To małe chucherko miało być powodem zamieszek?

- Czego - warknął blondynek, a jego głowę dygnęła na sekundę na bok. Miał tiki. Pytanie z jakiego powodu? - Nie widzisz, że zajęte? - rzucił w moją klatkę piersiową zgaszonym papierosem i zgromił mnie wzrokiem. Poważnie, czego mam się w tej chwili bać, bo nie rozumiem?

- Chcę wam powiedzieć, że to co robicie jedynie szkodzi wam i otoczeniu - odpowiedziałem spokojnym, monotonnym tonem - A wasza banda to żart, który żyje w za pięknym świecie. Wszystko ma swój umiar, a wasze bijatyki od siedmiu boleści doszły do linii gdzie można byłoby je w końcu zaprzestać - wyjaśnilem spoglądając to na siedzących, znudzonych chłopaków, to na blondyna niższego ode mnie o głowę i mierzącego mnie wzrokiem. Tweek radośnie zachichotał, a raczej wybuchł śmiechem.

- I mówi to jakiś pierwszy lepszy nudziarz? Odejdź, zanim zrobię Ci krzywdę - spojrzał na mnie kpiąco i splunął mi prosto przed buty. Nie ruszyło mnie to jednak za bardzo. Co może mi takie wątłe, niewiadomo co zrobić? Podskoczyć i powiedzieć jaki jestem zły? Oj, bo się popłaczę - Głuchy jesteś? - spytał, a w jego lodowatych oczach znajdywało się coraz więcej agresji, furii, ognia - Zejdź. Mi. Z. Oczu - wydukał przez zęby i zacisnął dłonie w pięści.

- Nie przestraszysz mnie tak jak innych. Mówiłem, jesteście dla mnie żartem, a nie powodem do przerażenia. Jak mam się przestraszyć kogoś, kto ledwo metr pięćdziesiąt ma? - drwiłem, przyglądając się jak z blondynka wręcz kipi złość. Niecałe sekundy później znaleźliśmy się na ziemi okładając pięściami w żebra, brzuchy, ramiona, twarz. Tweek wypluł z ust ząb, wstając z ziemi i ocierając usta od krwi. Wpatrywał się we mnie, a ja w niego, kiedy stawaliśmy na równe nogi, metr od siebie. To on ruszył na mnie, on uderzył mnie w szczękę i on oberwał mocniej pięścią w policzek, oko. Przyznaję, odwagi mu nie brakowało, ale głupoty tym bardziej. Każdy szanujący się człowiek, poddałby się w tej chwili, dając za wygraną. Tweek jednak dalej szarżował, dalej atakował, bronił się... Aż naszą bójkę przerwał szkolny psycholog, rozdzielając nas od siebie. Coś mówił, patrzył to na mnie to na Tweeka, ale nie słyszałem niczego. Skupiałem się na potarganych włosach blondyna, jego siniejącym oku, krwi spływającej z ust I pewnie posiniaczonego ciała. Chłopak ciężko dyszał, świdrował mnie wzrokiem z nienawiścią, obiecywał zemstę. Czułem to.

Spleceni nienawiścią ~Creek~ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz